Rozdział 2 - Wirus

455 29 6
                                    

Ostatni tydzień był dla Hermiony bardzo wyczerpujący. Prace domowe, które musiała sprawdzać były nie lada wyzwaniem jeśli chodzi o zrozumienie ich treści. Co drugi esej był tak wielką głupotą, że łapała się za głowę z szoku. Lecz nie to było najgorsze.

W trakcie środowych zajęć dostała mdłości, wysypki i silnej gorączki naraz.

Była przygnębiona, że przez chorobę nie może wrócić na zajęcia, a co dopiero odwiedzić grób Severusa. Czuła się z tym bardzo, bardzo źle.

Na dodatek przebywanie w przeszłości z Sarkastycznym Dupkiem z Lochów zmieniło trochę jej pogląd na świat i ludzi... Dlatego też dała upust swoim emocjom i pomimo choroby i osłabienia, zaczęła wyżywać się na innych.

-Chcę. Stąd, Wyjść. Natychmiast! -Hermiona szarpała się w amoku, nie dając sobie dać do zrozumienia, że nie jest na tyle silna, by utrzymać się na nogach przez parę minut. Zwłaszcza, że niepotrzebna szarpanina zdążyła ją bardzo zmęczyć.

-Hermiono! Musisz leżeć! Nigdzie nie wypuszczę Cię w takim stanie, nie budziłaś się przez 2 dni -ton głosu Poppy zdradzał zdenerwowanie -Jesteś osłabiona!

-Ale ja dam radę! Ja muszę! -syknęła

-Masz tylko jedną szansę. Jak dojdziesz do drzwi, to Cię wypuszczę -odparła pani Pomfrey

Hermiona już chciała się podnieść, opierając się na łokciach, gdy poczuła jak nieznana jej siła trzymała ją i nie pozwalała wstać.

-A widzisz? Nie masz na tyle siły, by wstać. Proszę wypij ten eliksir, ustabilizuje temperaturę i zniweluje świąd. Po obiedzie w Wielkiej Sali, przyjdzie Skierka. Masz więc trochę czasu by pomyśleć, czego potrzebujesz ze swoich kwater. -Poppy zabrała miednicę ze sobą i bez zbędnego mówienia wróciła do swojego przyszpitalnego gabinetu.

Granger leżała od godziny nieruchomo na łóżku. W końcu poczuła, jak siła, która ją trzymała, ustępuje.

Co to było? Zadawała sobie w myślach pytanie, jednak była zbyt bardzo zmęczona, by nad tym spekulować. Wystarczyło kilka minut, żeby zasnęła.

                                                                                            .............

Dochodziła 14:00. Hermionę przebudziło ciche pyknięcie Skierki.

-Witaj panienko. Czego panienka Granger potrzebuje? -Skierka założyła ręce na biodra i przyglądała się Hermionie z zaciekawieniem. Była to dość stara skrzatka, która po wojnie lawirowała w okolicach Hogwartu. Z racji na kiedyś działający WESZ Hermiony, dziewczyna przysposobiła skrzatkę do siebie.

-Witaj Skierko. Potrzebuję świeżej piżamy, mojej różdżki oczywiście i kilku książek. Na pewno znajdziesz coś na stole. -Hermiona odpowiedziała skrzatce ze słabym uśmiechem i podniosła się na łóżku do pozycji siedzącej.

Przed Hermioną leżała taca z obiadem, którego zapach unosił się po całym Skrzydle Szpitalnym.

Jedzenie! Mam wrażenie, że nie jadłam już 100 lat!

Kasza, panierowany kurczak i surówki zniknęły w mgnieniu oka, akurat na czas. Poppy podała Hermionie następną dawkę leku i kazała odpoczywać. Chwilę temu Skierks przyniosła dziewczynie rzeczy, o które prosiła. Między kilkoma lekkimi lekturami, dziewczyna zauważyła, że skrzatka przytargała ze sobą tą mugolską księgę. Machnęła ręką i złapała w dłonie pierwsze lepsze romansidło.

Już chciała się zabrać za czytanie, gdy poczuła powiew wiatru. Zimny, ale mimo to dosyć przyjemny. Kartki starej księgi zaczęły się wertować. W połowie książki surrealna siła, zatrzymała się.

EksperymentWhere stories live. Discover now