Gołębias-Pet Sematary

16 3 0
                                    

Stałem nerwowo wlepiając wzrok w mój telefon, który przez matkę rodzicielkę został ozdobiony swastykami i serduszkami z tekstami typu „ukochany synek mamci". Nieco niezbyt gustowne połączenie, zważając na dość ostre krawędzie znaku szczęścia i subtelne serduszek, ale nie czas było by mój mózg zaczął się teraz nad tym rozwodzić, bo popadłby w nałóg.
Teraz, to czym musiałem się zająć, to pozbieranie odwagi i zadzwonienie do potężnych znajomych. Miałem już się schylić do eleganckiej skórzanej torby z zamszowymi elementami, wyjąć z niej odwagę, rozsypać ją, a następnie pozbierać, gdy uświadomiłem jej brak na moim idealnie zarysowanym ramieniu.
„A to kaszana!" - jęknął jeszcze bardziej przerażony mózg.

„Co teraz?" - chciały zadrżeć usta, ale im, jak zresztą zwykle, nie pozwoliłem.

- I co? - zakłócił przestrzeń swoją godną pożałowania falą Wektor.

Momentalnie moje uszy przeszedł dreszcz, który zainfekował również rękę. Przestraszona wcisnęła przycisk połączenia.
Oburzony chciałem podnieść  wzrok na gołębia, ale nie miałem czym, gdyż  dłonie zajęte były komórką.

- Halissimo? - po ledwie sekundzie odezwał się telefon.

- Komórko, racz poczekać, aż moi cudowni przyjaciele odbiorą! - wkurzyłem się. Za każdym razem... za każdym razem to bezmyślne urządzenie wychodzi przed paradę!

- Słucham? - tym razem rozbrzmiał głos wysoki tonem i rangą.

- Z tej, szlachetnej, strony Roberto. - odpowiedziałem poważnie i dostojnie niczym pawie popiersie.

- Ohoho! - zachichotał ktoś inny.

                                 ********

- Ty, bucu! Idziesz? - rzucił w mym kierunku Wektor, na szczęście zdążyłem się uchylić.
Wszyscy opuścili już bachorzy pokój. Wszyscy z wyjątkiem mnie. Stojącego jakże samotnie i dramatycznie na środku.
Z wyjątkiem mnie, spoglądającego wciąż w wyświetlacz komórki.
„Czy... czy zadzwonić i do niego?"
Z wyjątkiem mnie, uświadamiającego sobie, że przecież nie mam nawet numeru. Ale nie, to nie był problem...
Z wyjątkiem mnie i tego wnerwiającego gołębia, który niewiadomo co tu w ogóle robi.
Nie odpowiedziałem mu, tylko po raz kolejny pozwoliłem się spotkać memu paluszkowi z ekranem komórki.

**********

Włosy i czarny niczym jej edgy dusza płacz Napoleonki powiewały na wietrze. Oczy jej skupione były na tym co działo się niżej. Masakra. Gołębiasy Darii, do tej pory niepozorny, nieszkodliwy wróg Mafii, teraz powoli zwyciężał swoimi upierzonymi kończynami i pistoletami nad jej podwładnymi. Na dodatek wyglądało na to, że lada chwila zjawi się policja.
„Tfu, psy."
Westchnęła przymykając oczy, a gdy je otworzyła dostrzegła coś co ją zaniepokoiło.
Jej córki, dziedziczki mafii, przedzierające się wśród tych wrzasków i strzałów.
Natychmiast zeskoczyła z dachu magazynu na ziemię.
*********

- Wedle mych-... - zacząłem najdostojniejszym i najbardziej przywódczym tonem dyrygować Kiziorowi i Małemu Potworowi, kiedy nagle widok dwóch dziewczyno-podobnych istot zasłoniła mi czarna niczym wąsik hitlerowski, jak zwykła była porównywać rodzicielka, materia. Przerywając tym samym mój wywód.

- Co wy tu robicie? - wąsik przemienił się w Napoleonkę. Choć nie było tak naprawdę wielkiej różnicy. Swoją postawą, gustem, a nawet doborem słów kobieta wygladała jak dostojne wąsisko.

- Przyszłyśmy pomóc mamci! - zawołał  Różowy.

Szefowa uniosła zamyślone brwisko na córę.
- Wy? Przecież  prosiłam by to wasz tat-... Ah... tak. - przerwała swoje słowa tak gwałtownie, że jęknęły zaskoczone. Równie gwałtownie odwróciła swoją diabelsko zaczerwienioną ogniem piekielnej złości twarz w mym kierunku... jednak jej wzrok spoczął na mej osobie nie dłużej niż moment... Właściwie ledwie mnie nim musnęła! Zajęła go jakąś inną kreaturą - Batalionie... - warknęła spoglądając, o czym zaraz upewniły mnie moje oczka, na Dziwnego Żyda.
Dziwny Żyd stał za mną, gdzie jego miejsce. Do tej pory w drzwiach kawiarni, ale napotkawszy wzrok żony cofnął się gwałtownie w głąb, wpadając tym w Claudię przez „C", która zaśmiała się donośnie i zrobiła salto żeby nie zaryć nosem o posadzkę.

- T-t-to nie ja!

Roberto Warga Sromowa Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz