Po dwóch najnudniejszych godzinach w moim życiu, spędzonych na słuchaniu muzyki, narzekaniu i gapieniu się na przechodzących co chwila ludzi, wreszcie mogłyśmy iść na odprawę. Nawet nie wiecie jaka to ulga dla mnie była kiedy mogłam już wstać z tego niewygodnego siedzenia, które są na lotniskach.
-Liza? Zapomniałam powiedzieć ci o jednej małej rzeczy.
Co pewnie zapomniała czegoś ważnego, może biletów! Nie tylko nie to, jeśli to się okaże prawdą to jak Boga kocham usiądę na tym lotnisku na samym środku i zacznę się drzeć. A Ashley doskonale wie, że jestem do tego zdolna.
-Co? Nie mów tylko, że zapomniałaś biletów.
-Nie.- Kamień spadł mi z serca ale po chwili pojawił się nowy, no bo skoro nie bilety ani dowody, ktore miałam w torebce to co? Walizki przecież też miałyśmy przy sobie.
-To o czym tak ważnym zapomniałaś mi wspomnieć?- Podparłam boki rękoma czekając na odpowiedź.
- Bo nie lecimy same, będzie jeszcze jedna osoba- I w tym momencie miałam ogromną ochotę aby po prostu z stamtąd odejść, wyjść z tego lotniska, zamówić taksówkę i pojechać do swojego mieszkania, do mojego ukochanego łóżka. Ale spokojnie Liza nie denerwuj się, bądź spokojna nie daj poznać po sobie zdenerwowania.
-Kto to taki?- Tylko tyle udało mi się z siebie wykrztusić.
-Ale obiecaj, że nie będziesz się denerwować?- Oho czyli szykuje się coś grubego, ale dobra nie będę krzyczeć, przecież tu tyle ludzie. Ale o czym ja w ogóle myśle ja mam tych ludzi w dupie, jak zresztą zawsze.
-No dobra obiecuje.- Moja cierpliwość się kończyła. Tak czy siak wiedziałam jak to się skończy.
-No dobra. Ufam ci.- Dziewczyna zrobiła tu przerwe i wciągnęła powietrze.- Wiec, jedzie z nami mój daleki kuzyn.-Co kurwa! Po pierwsze dlaczego ja nic o nim nie wiedziałam, a po drugie co kurwa!?
-Miałaś się nie denerwować.- Choć nic nie powiedziałam to pewnie stwierdziła moje zdenerwowanie po moim wyrazie twarzy i tym, że ściskałam moją lewą pieść. Robiłam to zawsze gdy się denerwowałam. Pieprzone przyzwyczajenie.
-Ale ja się nie denerwuje.
-Przecież widzę.
-No dobra, może trochę ale przecież nic nie powiedziałam.- Choć miałam na to wielką ochotę.
-Na pewno się polubicie, on jest fajny.- Taaak już widzę jak się kumplujemy i spędzamy razem wesoło czas. Ona serio myśli, że to się uda? Przecież on nie wytrzyma ze mną nawet jednego dnia, tak samo jak ja z nim.
Naszą rozmowę przerwał jakiś koleś, który do nas podszedł, zlustrowałam całą jego sylwetkę i posłałam w cale nie przyjemne spojrzenie.
-Cześć- Co on taki ścieszony? Chyba nie wie jeszcze co go czeka.
-Hej, nareszcie jesteś.- Serio Ashley też się cieszysz. Rozumiem, że to jej rodzina ale ludzie ja tutaj koszmar przeżywam.
-Liza to jest właśnie mój kuzyn Aaron. Aaron to jest Liza.- Coś zbyt miły ten cały Aaron, ale ma ładne oczy... Kurwa Liza ogarnij dupe, o czym ty myślisz?
-Dobra chodźcie bo się spóźnimy.- A ta się nagle obudziła.
-Już, już idę mamo.- Przewróciłam oczami i niechętnie ruszyłam przed siebie
-Wziąć twoją walizkę?- Co ten koleś sobie myśli, że niby będzie zgrywał gentelmena przede mną i od razu go polubię? Nie ma tak łatwo.
-Nie, ale dzięki.- Dziwnie się na mnie spojrzał, chyba nie był zadowolony z mojego wyboru no ale cóż, nie będę zgrywała miłej dziewczynki.
***
I co myślicie o relacji Lizy i Aarona?
Coś z tego będzie, może dziewczyna przekona się do chłopaka.Tutaj dam wam jego zdjęcie.
CZYTASZ
Kuzyn mojej przyjaciółki
Teen Fiction20 letnia Liza Carter ze swoją najlepszą koleżanką Ashley Collins niespodziewanie wylatują do Los Angeles. Liza choć na początku zniechęcona co do wyjazdu zobaczy, że była to najlepsza decyzja w jej życiu. ----------- Najwyższe notowania: Nr.1 #podr...