prolog

3.9K 228 197
                                    

Nie wiem, jak ktoś taki jak ja może teraz w ogóle oddychać na tym świecie...




***



     Chyba jako jedyny ze wszystkich uczniów uwielbiałem chodzić do liceum. Żałowałem, że to był już ostatni rok, kilka miesięcy temu ukończyłem osiemnaście lat, a początek drugiego semestru miał zacząć się niebawem... To smutne, bo to oznacza, że wszystko niedługo się skończy. Moje dzieciństwo już dobiegło końca, teraz musiałem przede wszystkim myśleć o dobrych studiach, ale do tego potrzebowałem bardzo wygórowanych wyników z wielu przedmiotów. Nie byłem złym uczuciem, mogę nawet skromnie powiedzieć, że ja, Jung Hoseok, uczę się naprawdę nieźle, bo w sumie... Co innego miałbym niby robić?

     Dzień w dzień siedziałem nad książkami, uczyłem się na pamięć głupich formułek, które niejak miały się do rzeczywistości, obliczałem delty i cosinusy na lekcjach matematyki, co naprawdę będzie się ciągnęło za mną, aż do samej śmierci.

     Bez sensu były niektóre działy, nie wszystkie...

     Lecz... Skoro tak bardzo nieznosiłem bezsensownych lekcji, nieprzydatnych wiadomości, teorii zamiast praktyki, to dlaczego lubiłem chodzić do szkoły?

     W liceum ludzie mnie jednak unikali. Miałem swoją paczkę, z którą trzymałem. Garstka osób, do której zaliczała się moja klasowa kumpela Taeyon, z którą po zajęciach szkolnych chodziłem na treningi tańca oraz młody świeżyna w szkole, z którym polubiłem się przypadkiem podczas incydentu na stołówce.

     Pamiętam, był to czwartek na początku października. Obok wystraszonych, jeszcze nieobeznanych pierwszaków przechodziła znana całej szkole paczka najpopularniejszych chłopaków. Z nimi nikt nie odważył się zadzierać.

     Liderem grupy był Kim Namjoon, który sprzedawał innym uczniom papierosy oraz inne używki. Wydawało mi się, że z tego był najbardziej znany, ale nie... Okazało się, że wysoki chłopak o fioletowych włosach potrafił złoić każdemu twarzyczkę pod byle jakim pretekstem. Wiele osób na niego donosiło dyrekcji, ale... Cóż ona zrobi skoro dyrektorką tegoż liceum była jego ciotka. Bez znajomości wątpię, żeby dostał się do tak dobrej szkoły.

     Ale wracając do tego incydentu, który był przykrym zdarzeniem, ale z drugiej strony zyskałem przyjaciela.

     Na długiej przerwie jak zawsze każdy chodził na stołówkę. Usiadłem tuż obok przyjaciółki z klasy i mieliśmy spokojnie zająć się swoim posiłkiem. Wtedy za naszymi plecami usłyszeliśmy dźwięk upadającej tacy i tłuczącego się szkła o podłogę. Każdy odruchowo spojrzał w tamtym kierunku, a ja ledwo zdołałem przełknąć porcję, którą jeszcze przed chwilą włożyłem do ust.

     Ujrzałem niskiego, brązowowłosego chłopaka. Sądząc po jego postawie i przerażeniu od razu się zorientowałem, że był tutaj nowy. Los nie był dla niego łaskawy, ponieważ strącił on tacę liderowi szkolnej grupy. Młodszy zaczął go przepraszać, ale starszy chłopak pociągnął brązowowłosego za koszulkę i rzucił go na ziemię. Znalazł sobie pretekst do bójki, kolejną ofiarę, a ja nie mogłem pozwolić, aby za taką błahostkę oberwało się świeżynie.

     Wstałem ze swojego miejsca i zacząłem iść w kierunku rozpoczynającej się awantury, słysząc za sobą jedynie ostrzeżenia Taeyon. Ręce drżały mi jak nie wiem, o mało co nie narobiłem w gacie, ale poczułem, że muszę pomóc temu chłopakowi. Stanąłem naprzeciw lidera grupy i zasłoniłem leżącego na ziemi pierwszaka.

     Fioletowowłosy był o wiele wyższy i bardziej masywny ode mnie. Jego jedna ręka była wielkości mojego uda i to już zwiastowało moją porażkę. Nie zdążyłem powiedzieć nawet całego zdania w obronie młodszego. Chciałem wygłosić mowę i wyznać Namjoonowi jakim jest tępym burakiem, ale wtedy poczułem ogromny ból i mrowienie na policzku. Doszedł do tego także ból wewnątrz jamy ustnej, ponieważ przygryzłem sobie język, z którego zaczęła sączyć się krew. Runąłem na podłogę tuż obok brązowowłosego i wyszedłem na jeszcze większego durnia.

     RM - bo taką ksywę nosił Kim Namjoon - podszedł do mnie i widziałem po jego minie, że to dopiero początek. Zerknąłem na nogę chłopaka, która uniosła się nieco ponad ziemię. Zakryłem swoją twarz, nogi skuliłem, szykując się na solidnego kopa, ale gdy zamknąłem oczy, czekając na ból usłyszałem czyjś głos.

     — Odpuść, RM. Daj sobie na dziś spokój.

     Nie poczułem niczego przez dłuższą chwilę i wtedy odważyłem się otworzyć swoje powieki. Spojrzałem przed siebie widząc jak białowłosy chłopak położył rękę na ramieniu lidera. Potem poklepał go po nim i odszedł, chowając ręce do kieszeni swoich jeansowych rurek.

     Namjoon na całe szczęście dał mi spokój i rodzice dzięki temu mogli spokojnie rozpoznawać swojego syna. Gdyby nie Min Yoongi... Byłbym trupem.

     Po całym zajściu, brązowowłosy podziękował mi za ratunek, a ja zaprosiłem go do naszego stolika. Było widać po nim, że jest strasznie nieśmiały i aspołeczny, ale gdy lepiej poznał mnie oraz Taeyon, zmienił się. Teraz w sumie często nam dokuczał i lubił się z nami drażnić. Nie było śladu po dawnym, przestraszonym chłopaku.

     Jak już wcześniej wspomniałem, nie robiłem nic poza nauką. Żyję w ciągłej nadziei, że na studiach na poważnie zajmują się przygotowaniem uczniów do wykonywania przyszłego zawodu. W szkole nie mam zbyt wielu znajomych... W sumie to nikogo prócz Taeyon oraz Jungkooka, ale mimo wszystko nie chciałem kończyć szkoły, a powodem był jeden z chłopaków należących do świty Namjoona.

     Min Yoongi, tak, właśnie ten chłopak był powodem, dla którego z radością, każdego ranka budziłem się z łóżka, pędziłem do łazienki, aby się przygotować do wyjścia i za każdym razem wyglądać dobrze.

      Jest przyczyną moich ciągłych westchnień. Uwielbiałem go obserwować od samego początku szkoły. Gdy tylko zobaczyłem te białe włosy, bladą cerę i jednostajny wyraz twarzy, na którym wreszcie chciałem ujrzeć jego unikalny uśmiech. Do tej pory zauważyłem go tylko raz i chciałem, aby ten moment się powtórzył.

      To było na początku szkoły, gdy jeszcze chodził z nim do klasy rudowłosy chłopak. Z tego, co pamiętam miał na imię Jimin. Oboje byli najlepszymi przyjaciółmi od dziecka, ale coś się między nimi wydarzyło. Jimin zmienił szkołę i zamieszkał w internacie, natomiast Yoongi dołączył do paczki tych idiotów. To znaczy... Tylko Namjoona nie lubiłem, reszta nie wydawała się być jakaś zła.

     Wiedziałem tak dużo, bo Taeyon lubiła plotkować z koleżankami z różnych klas, a to, że Jimin mieszkał w internacie sam się dowiedziałem, ponieważ przydzielili mi jego pokój, gdy rudowłosy się wyprowadził z rodziną. Nigdy z nim nie rozmawiałem, ale wydawał się być bardzo ułożonym chłopakiem. Pewnym siebie i zdecydowanym.

     Jednak, to nie on był dla mnie istotny, ale Yoongi. Tamtego dnia na stołówce... Ochronił mnie przed Namjoonem, co sprawiło, że jeszcze bardziej się w nim zadużyłem. Wiedziałem, że białowłosy nie miał pojęcia o moim istnieniu, bo nigdy nawet nie zauważył jak się w niego wpatrywałem na przerwach, ale mimo wszystko... Nie chciałem się z nim rozstać... Tylko w szkole mogłem go widywać i to chciałem robić przez cały czas.









***

Kolejne opowiadanie sope/yoonseok. Mam nadzieję, że znajdą się jacyś czytelnicy 💕

Rozdziałów będzie około 15-20, będzie pisane w formie czatu połączonego z prozą. Zobaczę jak to wyjdzie 😉

Rozdziały będą dodawane co...

Dwa czy trzy dni? 😄 WYBIERAJCIE!

MESSAGE • yoonseok • Where stories live. Discover now