17.

1.7K 135 9
                                    

Jak zawsze powoli do przodu haha 😁




– Po prostu mi odpowiedz – powiedział ostrym tonem Liam i tak właściwie sam po sobie nie spodziewał się takiej reakcji.

Mulat od razu próbował wstać z kanapy, jednak Payne zatrzymał go, przyszpilając do niej.

– Siedź, muszę ci opatrzyć ranę – oznajmił, a Zayn spojrzał na niego, unosząc pytająco brwi.

Gdzie się podział ten grzeczny i ułożony Liam? Nie miał pojęcia od kiedy ten chłopak jest tak zadziorny, ale zdecydowanie podobała mu się ta zmiana.

Liam zaczął przemywać jego rozciętą wargę, a Zayn wlepił w niego swoje ciemne oczy. Podobała mu się ta bliskość, podobała mu się ta namiastka zainteresowania i opiekuńczości ze strony chłopaka, zwłaszcza kiedy dowiedział się nie wiadomo skąd, że tak naprawdę miał już nie żyć. Mało tego, to właśnie on miał go zabić. Payne obmywał go tak delikatnie, jakby był ze szkła, jakby bał się, że go uszkodzi, a przecież właśnie teraz mógł się chociaż minimalnie zemścić i zadać mu ból.

W kuchni słychać było co chwilę przekleństwa Nialla, próbującego poradzić sobie ze spalonym właśnie obiadem i tak naprawdę gdyby nie blondyn, to Zayn byłby święcie przekonany, że świat wokół nie istnieje, a są tylko on i Liam. Nie miał pojęcia, co mógłby zrobić, żeby ten chłopak spojrzał na niego inaczej, a nie tylko z odrazą i nienawiścią. Nie odzywał się, jedynie obserwował uważnie każdy ruch Payne'a jak zahipnotyzowany.

Louis wpadł do domu, przerywając wpatrywanie się swojego przyjaciela w chłopaka, którego tak naprawdę porwał.

– Musimy mieć plan – oznajmił, dopiero teraz zauważając, że Zaynowi towarzyszy nie Niall, ale Liam. – Wyjdź stąd – warknął do Payne'a, a ten nawet się nie zastanawiając, zrobił, co mu kazano.

Nie miał takiej natury jak Harry, który pewnie zaraz zacząłby się wykłócać z szatynem. Ruszył na piętro, wyłapując jeszcze przepraszające spojrzenie mulata, którym ten go obdarzył.

– Horan, do mnie – rozkazał Louis i Liam jedynie upewnił się, że to właśnie on jest tutaj szefem.

– Spierdalaj, Lou, przyjdę, jak skończę – usłyszał jeszcze głos blondyna, zanim wszedł do pokoju.

Harry leżał na łóżku i ewidentnie był wściekły. Spojrzał na wchodzącego chłopaka, który usiadł obok niego.

– Masz coś ciekawego? – zapytał.

Liam pokręcił głową.

– Nic, oprócz tego, że prawdopodobnie teraz robią sobie jakąś naradę, bo Louis mnie stamtąd wyrzucił.

– Naradę? – zapytał od razu Harry wyraźnie zainteresowany i podniósł się do siadu. Oto po raz kolejny nadarzała mu się rewelacyjna okazja, żeby coś podsłuchać.

– Chyba nie chcesz tam iść? – zapytał lekko przerażony Liam.

Według niego Harry za bardzo się przeciwstawiał temu szatynowi i bał się, że kiedyś naprawdę jego cierpliwość się skończy i jego przyjacielowi stanie się coś poważnego.

– Oczywiście, że chcę tam iść, nie będę siedział tutaj z tymi psychopatami – powiedział od razu chłopak, podchodząc do drzwi i otwierając je jak najciszej.

Liam wstrzymał oddech, kiedy ten wychodził na korytarz, to naprawdę się kiedyś źle dla nich skończy.

Harry rozejrzał się dookoła, ale nikogo nie było, więc po cichu, ostrożnie stawiając stopy, ruszył w stronę schodów. Słyszał przyciszone głosy dochodzące z kuchni i postawił stopę na najwyższym stopniu schodów, uśmiechając się uspokajająco do Payne'a, który już wychylił się z pokoju i obserwował go uważnie. Powoli schodził coraz niżej i słyszał dochodzące z kuchni głosy coraz lepiej, a przynajmniej był w stanie wyłapywać jakieś pojedyncze słowa.

Partners in crime. Not the worst crimeWhere stories live. Discover now