seven (77 WAYS TO MY HEAVEN)

830 56 34
                                    

przepraszam za tytuł. musiałam

Ciekawość nie dawała mi spokoju. Patrzyłam się na koślawe cyfry zastanawiając się nad zadzwonieniem. Dobra, raz się żyje. Sięgnęłam po swój telefon i powoli zaczęłam pisać. 

Jest sygnał. Po chwili odebrała jakaś kobieta.

-Mrrr, cześć kociaku... 

Nie wierzę, ten urwipołeć napisał mi numer jakiejś panienki spod latarni! O nie nie, tak nie będzie. 

Rozłączyłam się po czym wpisałam w Google ''gdzie mieszka zeamsone?'' i poczułam się jak 12 letnia fanka. Po jakichś 2 minutach odnalazłam dokładną lokalizację. I powróciłam do numeru wypisanego na kartce by napisać SMS.

Ja: Bardzo przepraszam, że się rozłączyłem lecz mam ograniczony czas rozmów, natomiast SMS-y mam nielimitowane. Mogłabyś przyjechać pod (top secret). Będę czekał na ciebie buzi :*

(numerhyhy):No jasne kociaku. ....

No i się udało. Niech ten gagatek, łapserdak, żul (i Bóg wie co jeszcze) wie z kim ma do czynienia. 

*pov zeamsone (biada mu, oj biada)*

Po swojej pierwszej i wyczerpującej trasie wróciłem do domu. Natychmiastowo wskoczyłem na moje łóżko by zasnąć. Wtem usłyszałem dzwonek do drzwi. Ledwo wywlokłem się z mojej świątyni. Gdy otworzyłem ujrzałem kobietę ubraną jak dama do towarzystwa. Nie wierzę.

-Kim ty jesteś i czego chcesz?

Dziewczyna zamarła.

-O PANIE, ZEAMSONE?!????!??

-Czego chcesz?

-DZWONIŁEŚ PO MNIE -tu urwała- CHYBA.

-Nie, spływaj bo nic od ciebie nie chcę.

-Ale mogę chociaż autograf?

Zamknąłem drzwi. Mam dosyć. Chwila, chwila. Przecież ja napisałem numer latawicy na chustce w lokalu. Czyli zadzwoniła, ale postanowiła się odegrać. Jedno mnie najbardziej niepokoi. Skąd znała mój adres?

To było złe, ty też | zeamsoneWhere stories live. Discover now