24.Czemu mi nic nie powiedziałeś, że...?

40.3K 1.7K 19
                                    

Weszliśmy do ogromnego holu. Wszystko było w barwach beżu z dobrze dobranymi dodatkami i klasycznym stylem. Moja mina już nie wyrażała jakiegokolwiek entuzjazmu, zresztą Olivera też. Ciekawe, czy wiedział, że ONA tu będzie. Zapytam go oto później. W naszą stronę zmierzała w średnim wieku brązowowłosa, zadbana kobieta z nienaganną figurą i ubiorem.

- Oliver - powiedziała z nutą radości w głosie. Przytuliła go i pocałowała w policzek na powitanie.

- Mamo, to moja dziewczyna Anastazja Green. Ana, to moja mama Eva. - Kobieta dopiero teraz przeniosła swój wzrok na mnie. Zmierzyła mnie lodowatym wzrokiem, a mnie przeszedł nieprzyjemny dreszcz.

- Miło mi panią poznać. - Starałam się być pewna siebie, ale przy tej kobiecie trudno mi to wychodziło.

- Mi ciebie również, Anastazjo - odparła sztywno. Czułam, że moja obecność nie jest tu mile widziana. Z resztą nie tylko przez nią, ale również przez Evelin. Oliver złapał moją rękę i ścisnął ją w geście pocieszenia. Odwzajemniłam uścisk. Złożyliśmy życzenia matce Olivera i podarowaliśmy prezent. Gospodyni zaprosiła nas do salonu połączonego z jadalnią. W pomieszczeniu było już sześć osób. Urocza blondynka, Alison - siostra Olivera, którą od razu polubiłam. Ojciec, mojego chłopaka - postawny, wysoki w średnim wieku brunet o imieniu Adam.

- Tato, to moja dziewczyna Anastazja Greene. - Również przedstawił mnie, jak jego matce.

- Miło mi pana poznać, panie Johnson.

- Mi ciebie również, Anastazjo. - Zamyślił się na chwilę.- Greene, jesteś córką Jamesa i Elizabeth Greene?

- Tak, zgadza się.

- Jesteś strasznie podobna do matki. Co tam u nich słychać?

Pana Johnsona polubiłam już na samym początku. Zanim podano posiłek rozmawialiśmy na różne tematy związane z moimi rodzicami. Jak się dowiedziałam, mimo że mój tato pracuje dla Johnsona, przyjaźnią się. Tata mi nigdy o tym nie wspominał. Pozostała czwórka to byli przyjaciele rodziny. Po skończonej kolacji, która odbyła się z masą pytań, niestety skierowanych do mnie przez Evelin i matkę Olivera, typu: gdzie się spotkaliście, co robisz? skąd pochodzisz ? itp. Również nie obyło się bez komentarzy na mój temat, co mnie pomału zaczęło denerwować.

- Evelin, skarbie, a co tam u ciebie? U rodziców? - zapytała p. Johnson.

- Wszystko w porządku. A tak przy okazji pozdrawiają państwa i ciebie, Oliver.

- Tak, byliście piękną parą narzeczonych. Szkoda, że jednak nie poślubiłeś Evelin, synku. - Ona była jego narzeczoną?! Byłam wściekła, że mi nic nie powiedział. Rozmowa dalej się toczyła, jakby mnie tu w ogóle nie było. Spojrzałam na Olivera, cały zesztywniał i kipiał ze złości. Położył swoją ciepłą rękę na moje gołe kolano pod stołem, lekko je ściskając.

- Uwierz mi, mamo, że to była najlepsza decyzja, jaką mogłem podjąć. - Uciszył skutecznie tym zdaniem wszystkich. Evelin zrobiła się cała czerwona ze złości, a pozostałym zrzedły miny. - A teraz przepraszam, pójdę oprowadzić Anastazję po posiadłości. - Wstał od stołu, podając mi swoją dłoń. Poszłam w jego ślady i się podniosłam. Gdy tylko wyszliśmy, na korytarz usłyszeliśmy szepty: Skąd on wytrzasnął taką wywłokę? - To pytanie padło z ust p. Johnson. Pewnie poleciała na jego majątek. - Dodała trzy grosze Evelin. Oliver, słysząc to, chciał zawrócić do salonu, ale mu na to nie pozwoliłam. Pociągnęłam go za rękę ze łzami w oczach i zaprzeczyłam głową, przytulił mnie mocno swoim ramieniem i wyprowadził na zewnątrz. Znajdowaliśmy się w ogrodzie. Poszliśmy w głąb i usiedliśmy na huśtawce. Żadne z nas się nie odzywało. Czułam jego spojrzenie na sobie.

- Nawet nie wiem jak mam cię przeprosić. Skarbie, tak mi przykro. Gdybym wiedział... - Słychać było żal i przykrość w tych słowach. - Mogłem przewidzieć zachowanie swojej matki. Zawsze taka była i jest.

- Nie względem Evelin. Czemu mi nic nie powiedziałeś, że była twoją narzeczoną? - Podniosłam na niego swój wzrok i obserwowałam, wyczekując na odpowiedź. W moich oczach nadal majaczyły się łzy. Byłam zła jak nigdy.

- Bo nic do niej nie czuję i nie... czułem nigdy. Nasz związek był wielkim błędem. Uległem matce i byłem z nią. Nie trwało to długo. Zerwałem z nią po miesiącu - wydukał zamyślony. - Kiedyś ci opowiem dokładnie o tym.

- A twoje zdanie się nie liczyło?

- Sama widziałaś jaka potrafi być moja matka.

- Tak, widziałam i słyszałam. - Głos mi się łamał. Było mi przykro, że myślą tylko, że lecę na jego kasę.

- Nie przejmuj się nimi. To tylko gadanie. Nie znają cię, ja wiem jaka jesteś. Dla mnie jesteś idealna. - Przygarnął mnie do siebie, tuląc mocno i całując w czubek głowy. - Kocham cię Ana i nic ani nikt tego nie zmieni. Rozumiesz? Nikt nas nie poróżni.

- Ja ciebie też. - Wtuliłam się jeszcze bardziej w jego umięśniony tors, wdychając perfumy. - Ale nadal jestem zła, że mi nic nie powiedziałeś - zauważyłam z żalem.

- Wiem. Obiecuję, że ci wszystko opowiem, ale jeszcze nie teraz. Nie chcę o tym gadać.

----------------------------------------------------------------------------------------------------

Przepraszam za tak długą nieobecność. Dodaję kolejny, jeszcze ciepły rozdział w wasze ręce!

Trochę beznadziejny wyszedł :( Następny postaram się napisać lepszy.

Dziękuję za tyle wyświetleń i gwiazdek.

Anastazjaa

Jedno słowo / Dwa słowaWhere stories live. Discover now