XXII

1.3K 116 103
                                    

    Tima następnego dnia nie pojawił się w szkole. Kolejnego również. Nie było go cały tydzień. W tym czasie Luka się do niego nie odzywał, nie wysłał ani jednej wiadomości, jakby akceptując fakt, że Tima się odizolował. Dopiero w następnym tygodniu czerwonowłosy poczuł się na siłach, by zmierzyć się z rzeczywistością. W szkole towarzyszyły mu szepty i ciekawskie spojrzenia, gdziekolwiek by się nie udał. Choć drażniło go to niemiłosiernie, starał się je ignorować. O dziwo przychodziło mu to dość łatwo, w porównaniu do sytuacji sprzed kilku miesięcy. Na jednej z przerw zdecydował, że powinien porozmawiać z Luką. Powinni wyjaśnić sobie wszystko na spokojnie. Wysłał mu smsa na lekcji, by spotkali się przy schodach do piwnicy, jakoś nie potrafiąc odezwać się do niego wprost, na oczach wszystkich. Równo z dzwonkiem wyszedł z sali, by zaczekać na niego w tamtym miejscu.

    Luka nie spodziewał się dostać już kiedykolwiek, jakiegokolwiek esemesa od Timy. Tym bardziej go to zaskoczyło. Cały dzień, odkąd pojawił się w klasie, starał się nawet na niego nie patrzeć. Wystarczająco ciężka była już sama jego obecność w tym samym pomieszczeniu. Luka poczuł się niezręcznie z myślą, że miałby się z nim skonfrontować twarzą w twarz. Ale podświadomie wiedział, że prędzej czy później musiało to nastąpić i że powinni byli chociaż raz jeszcze porozmawiać. By wszystko sobie ułożyć i nie pozostawić za sobą niepozałatwianych spraw. Cóż. Luka już powiedział, co chciał. Dosyć krótko, ale jak na niego i tak był to olbrzymi sukces. A teraz pora była na Timę. Czerwonowłosy chłopak jako pierwszy wyszedł z sali, więc zawczasu czekał na niego w umówionym miejscu. Luka miał wrażenie jakby minęły wieki odkąd spojrzał mu ostatnio w oczy. Okolice schodów do piwnicy nie były zbyt często uczęszczanym miejscem, toteż nie było potrzeby jego oświetlania. Panował więc tu półcień, który idealnie pasował w tym momencie Luce do sytuacji.

    Tima widząc zbliżającego się Lukę, momentalnie stracił całą pewność siebie. Zignorował jednak palącą chęć ucieczki i odetchnął głęboko. Miał wrażenie, że nie widzieli się naprawdę długo, choć minął dopiero tydzień. Jakaś część czerwonowłosego nawet się cieszyła, że znów może porozmawiać z Luką.

    — Cześć — mruknął cicho, usilnie unikając wzroku chłopaka. — Chciałem pogadać z tobą o tym co się wydarzyło w zeszłym tygodniu. Konkretniej o tym, co wtedy powiedziałeś — sprostował.  

    Mimowolnie spojrzał w oczy blondyna. Wydawały się być jakieś smutne i zrezygnowane.

    — Chciałem wiedzieć, czy mówiłeś serio o tym, że mnie... No wiesz — bąknął. 

    Jakoś nie mogło mu przejść to przez gardło.

    Luka pokiwał lekko głową, unikając znowu wzrokiem Timy. 

    — Nie musimy się już ze sobą zadawać jeśli cię to obrzydza.

    Luka nigdy specjalnie nie przykładał wagi do rzeczy, które ludzie normalnie uważali za dziwne, czy nietypowe, ale teraz, prawdopodobnie przez wzgląd na mniejszego chłopaka, zaczęło mieć to dużo większe znaczenie. W końcu nigdy nawet nie zastanawiał się nad tym, że Sasza wolał mężczyzn. Nawet nie pomyślał o tym, że mogło mieć to jakiekolwiek znaczenie. Ale społeczeństwo działało inaczej niż Luka. Słowa, które właśnie powiedział do Timy, ledwo przeszły mu przez gardło. Były ciche i niezręczne. A Tima kompletnie nie spodziewał się usłyszeć czegoś takiego i choć nieco zaskoczyła go jego własna reakcja, to poczuł się zraniony. Zupełnie jakby oczekiwał czegoś innego. Choć nie wiedział czego właściwie, to z pewnością nie bierności i pogodzenia się z losem. 

    — I uważasz, że to okej? W sensie... Czegoś tutaj nie rozumiem — powiedział, przytykając palce do nasady nosa. — Mówisz, że mnie kochasz, a potem, że w sumie to nie musimy się ze sobą zadawać?

✔ Cyka BlyatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz