Nevertheless

90 11 3
                                    

Szedł z uśmiechem. Podskakiwał wesoło w ogóle nie zwracając uwagi na wpatrujących się w niego przechodniów.
Nie obchodził go też szept starszych pań o jego dziwnym zachowaniu. Liczyło się tylko to spotkanie.

Oczywiście Ten nie chciał żywić takich uczuć do amerykanina, ale niestety znowu się w nim zauroczył i takie reakcje jego ciała na kontakt z nim, czy chociaż myśleniu o nim, były nieuniknione.
Miał nadzieje, że Youngho wymyśli coś aby przestał zachowywać się jak typowa zakochana nastolatka.

Kiedy dotarł do kawiarni usiadł przy ich ulubionym stoliku. Nerwowo uderzał paznokciami o blat, czuł jak w jego gardle powstaje kula a pot spływa po czole.
Gdyby nie był tak zestresowany, zauważył by, że do 15 zostało jeszcze ponad dwadzieścia minut.

Chittaphon miał wrażenie jakby wrócił na nudną lekcje fizyki, tylko teraz był jeszcze bardziej zestresowany.

Z melancholijnych przemyśleń o życiu i śmierci tym razem wyrzucił go głos kelnerki.

- Dzień dobry. - uśmiechneła się sztucznie - Co panu podać?

- Poproszę americano.

Kelnerka udała się na zaplecze zgłosić zamówienie a Chittaphon znowu wrócił do zakamarków swojego umysłu. Patrząc przez okno, przyglądał się dokładnie każdej osobie, mając nadzieje, że właśnie nią jest Johnny.

- O hej Ten. - w końcu usłyszał dobrze znany mu głos. - Czekałeś?

Tajlandczyk spojrzał na chłopaka i zegar. Przybił sobie mentalną piątkę kiedy zobaczył, że jest teraz 15:06 a on przyszedł za wcześnie.

.
Nikt tego nie czyta I know.
Chce tylko napisać, że rozpisałam wszystkie rozdziały i myślę, że ostatni wrzuce w walentynki.

forgottenWhere stories live. Discover now