"Sayonara"

1.1K 75 66
                                    

Nowy dzień rozpoczynający się od pięknego wschodu słońca. I za każdym razem ty w moich myślach. Twoje piękne blond włosy, przenikliwe zielone oczy, które tak często płakały, blada karnacja oraz szczupła selwetka, która wbrew pozorom wiotka nie była. Pamiętam jak za każdym razem mnie broniłeś będąc o dwa lata młodszym. Niby dzieciak, a jednak dużo doroślejszy niż ja. To takie zabawne, a zarazem smutne i flustrujące. Za każdym razem byłeś tuż obok. I choć chciałem być jakoś bardziej przydatny, ty jedynie próbowałeś mnie odesłać do Japonii lub trzymać zdala od krwawych bijatyk. Nie chciałeś, żebym cię takiego widział. Wiem, że robiłeś to dla mojego bezpieczeństwa i mojego braku zepsucia w tym poplątanym świecie. Teraz to wiem.
Dlatego Ash, poczekaj jeszcze chwilę. Wrócę po ciebie i zabiorę tu do mnie. Do Japonii. Do świata bez broni i ciągłych zmartwień o swoje życie. Będziesz wolny, obiecuję. Dotknąłem palcami szybę, od której biło przyjemne ciepło. Ogrzana promieniami słońca, była taka przyjemna. Miałem wrażenie jakbym miał cię cały czas obok.

Parenaście minut później ubrałem się, umyłem i poszedłem zrobić sobie śniadanie. Moja mama była w pracy, a siostra od przed wczoraj na kolonii. Uśmiechnąłem się sam do siebie, rozbijając jajko o brzeg patelki. Przypomniało mi się jak mówiłeś, że byłbym dobrą żoną. Bardzo zabawny żart, Ash.
Chwilę później siedziałem przy stole, spoglądając w błękit nieba. Wyobraziłem sobie ciebie lecącego w samolocie tutaj do Japonii. Dotarło do mnie jak bardzo czuję się pusty, gdy nie ma cię blisko.

Po skończonym posiłku, umyłem naczynia i jednym, szybkim ruchem ręki zabrałem aparat i wybiegłem z domu. Pobiegłem na moje ukochane wzgórze, gdzie nigdy nikogo nie było i usiadłem pod samotnym drzewem wiśniowym. Jego liście szumiały mi nad głową, a ptaki śpiewały przyjemną dla ucha melodię. Kocham te elementy samotności, gdzie mogę się wyciszyć. Pamiętam, że ty do tego potrzebowałeś biblioteki. Dlatego zawsze w opuszcznonej dziupli miałem schowaną książkę o Ameryce. Teraz znów ją wyjąłem i zacząłem w spokoju czytać. Lubiłem te wszystkie obrazy wielkich miast i wsi, oraz dopracowane opisy każdego z nich. Jednak żadna książka nie przekaże w pełni tego co można zobaczyć na żywo. Do tego zdjęcia to jedynie marna namiastka. Jednak dzięki nim wciąż dokładnie pamiętam tamte wydarzenia. Co się gdzie wydarzyło i jaki miało przebieg.
Przejechałem delikatnie palcem po zdjęciu pewnej wsi i pomyślałem, co teraz robisz i gdzie jesteś. Może w domu, ale tym prawdziwym. Może właśnie siedzisz na zielonej trawie i przyglądasz się błękitnemu niebu oraz leniwie sunących po nim chmurach...

Trzy godziny później zadzwonił mi telefon. Rozbudzony po godzinnym śnie pod gołym niebem, odebrałem.

- Eiji - usłyszałem damski głos w słuchawce. To była moja mama. Pewnie wróciła do domu i chce żebym jej pomógł w przygotowaniu obiadu. W końcu dzisiaj wraca mój tata z delegacji.

- Tak, mamo - odpowiedziałem, równocześnie wstając i chowając książkę do dziupli drzewa.

- Wracasz już? Chciałabym żebyś mi pomógł

- Przygotować obiad, bo tata wraca - dokończyłem śmiejąc się do telefonu.

- No to czekam na ciebie, pa - po czym rozłączyła się. Spojrzałem na górujące słońce i powoli skierowałem się do domu. Po drodze spotkałem jeszcze koleżankę z podstawówki, która niedawno wróciła do Japonii. Pogadałem z nią, po czym rozeszliśmy się w swoje strony. Miło tak znów odświeżyć stare znajomości. Może jutro wpadnę do domu Mikoto? Zdziwiłby się na mój widok. Zaśmiałem się pod nosem. Spojrzałem na zegarek i zorientowałem się, że już 15:07. Przeraziłem się trochę i pobiegłem przed siebie. Nie zdawałem sobie sprawy, że minęła mi godzina gdy rozmawiałem z Akemi.
W domu byłem pół godziny później. Szybko zdjąłem buty i wpadłem do kuchni jak poparzony.

- Spokojnie - powiedziała do mnie uśmiechnięta mama. Odetchnąłem z ulgą i podszedłem do lodówki po potrzebne składniki. Miałem zamiar zrobić jedną potrawę, którą jadłem razem z tobą w Ameryce. Tego waszego słynnego Hamburgera. Dlatego moje spóźnienie uargumentowałem tym, że szukałem odpowiednich rzeczy.
No bo wiesz, Ash u nas to inny świat. Zresztą niedługo sam się przekonasz ~ pomyślałem.
Przygotowywania obiadu zeszły mi na przyjemnej rozmowie z mamą. Dlatego nawet nie zauważyłem kiedy było już po 17 i wrócił mój ojciec. W tym samym czasie na dworze zaczęło padać i grzmieć. Jednak to nie zepsuło nam humoru. Co prawda mojej siostry nie było, ale tata nie miał na razie zamiaru wyjeżdżać gdzieś poza granice Japonii. Usiedliśmy razem do stołu i ze śmiechem opowiadaliśmy o wszystkim co się działo. Nie mówiłem o tej całej akcji z mafią, ale wspomniałem o Ash'u. Moi rodzice, a szczególnie mama zaczęła się ze mną droczyć. Mimo to nie przeszkadzało mi to w najmniejszym stopniu. Lubiłem wygłupy z rodziną.

Po skończonym posiłku, gdy rodzice siedzieli przed telewizorem, a ja zmywałem naczynia, ktoś zapukał do naszych drzwi.

- Otworzę! - krzyknąłem i pobiegłem w stronę korytarza. Otwarłem drzwi i zobaczyłem zdyszanego, przerażonego oraz smutnego pana Ibe.

- Ibe-san! Co pan robi w taką pogodę?

- Eiji...możemy porozmawiać? - zapytał drżącym głosem, a ja gestem ręki zaprosiłem go do środka. Pomogłem mu się rozebrać w mokrych ubrań, a parasolkę zaniosłem do łazienki. Nim wyszedłem do salonu, zastanawiałem się co się takiego stało. Oprócz akcji w Ameryce nigdy nie widziałem pana Ibe w tak fatalnym stanie. Spojrzałem na pochmurne niebo oraz na krople spływające po oknie w łazience. Zacząłem się bać.

Pięć minut później siedziałem na wprost Ibe-san, który ledwo utrzymywał w dłoniach kubek zielonej herbaty.

- Eiji - zaczął, spoglądając mi głęboko w oczy - błagam cię tylko nie panikuj

Łatwo mu było mówić, zresztą co miałem zrobić po takich słowach. Ale niech będzie, uspokoiłem się nieco. Mimo to moje mięśnie były bardzo spięte.

- Co się stało? - spytałem najspokojniej jak umiałem.

- Sprawdzili czy to na pewno był on i autopsja również to potwierdziła. Został śmiertelnie ugodzony w bok i znaleziony martwy w bibliotece, leżący na twoich listach, które były w plamach krwi oraz łez - mówił drżącym głosem, a mnie aż sparaliżowało.

- O-o czym pan mówi!? Ibe-san! - krzyknąłem, zrywając się na równe nogi tym samym wprawiając w osłupienie moich rodziców.

- Ash...nie żyje

Czułem właśnie jak świat zwala mi się na głowę. Moje serce biło jak oszalałe, a po głowie chodziła tylko jedna myśl "To nie może być prawda". Spojrzałem wielkimi jak piątki, oczami na pana Ibe, który z ogromnym smutkiem kiwnął głową, na znak, że tym razem Ash nie wyrwał się szponom śmierci.
Nie wytrzymałem i z prędkością światła pobiegłem na górę do swojego pokoju. Trzasnąłem drzwiami i zamknąłem je na klucz. Nabrałem powoli dużo powietrza w płuca, po czym powoli je wypuściłem. Usiadłem na skraju łóżka, na wprost dużego okna.

- Więc to dlatego niebo zaczęło płakać...a raczej TY. Wiedziałeś, że dziś się o tym dowiem - szepnąłem do siebie, a tuż po chwili po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Zakryłem twarz dłońmi i płakałem jak dziecko.

Teraz już wiem, dlaczego wtedy w szpitalu powiedziałeś do mnie Sayonara.

Escape to You //Ash x Eji// [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz