¿ 12 ?

44 2 0
                                    

Gdy się obudził, już nie miał spętanych rąk ani nóg. Leżał na swoim łóżku.
Obrócił się na drugi bok i spał dalej.

Pamiętał każdą minutę poprzedniego dnia, jak mu się zdawało. Pożegnał Lunę, która musiała jechać do domu, wrócił do Chaty i poszedł spać. Poprzednie tygodnie spędził na łażeniu bez celu po takowej, zwiedzaniu pobliskich lasów czy uczestniczeniu w życiu miasteczka. Zabawne, jak bardzo jeden zastrzyk może zmienić życie.

— Wstawaj, braciak — mruknęła Mabel, szturchając go delikatnie. — Wracamy do domu.

Dipper spojrzał ze zdziwieniem na jak się okazało, wskazujący dwudziestego ósmego sierpnia kalendarz.

— A nie wracamy przypadkiem trzydziestego?

— Mieliśmy, ale rodzinka postanowiła zrobić nam niespodziankę urodzinową w Kalifornii i mamy wracać dzisiaj — odparła na jednym wdechu. — Nie patrz tak, nie wiem, o co chodzi!

Nastolatek westchnął przeciągle, podnosząc zasypane ciało do siadu.

— A wcześniej się nie dało? — spytał, wskazując na elektroniczny zegarek. Wskazywał siódmą.

— A powiedz mi, czy uwinąłbyś się, załóżmy, w godzinę ze spakowaniem się i ogarnięciem? — szatynka odpowiedziała pytaniem na pytanie retorycznie. — Nie martw się, zjarana jednorożcami, chłopakami i brokatem główka jeszcze pracuje — dodała, pukając się palcem wskazującym w takową na potwierdzenie własnych słów.

Jej brat uniósł lekko brew.

— Na którą mamy autobus?

— Dziesiątą.

Westchnął ponownie, zatapiając twarz w kołdrze. Po kilku sekundach zrezygnował jednak na rzecz wstania i pościelenia łóżka.

Po kilku minutach zaś poszli zjeść śniadanie i się przebrać, by po kolejnych dziesięciu wrócić do pokoju i zacząć się pakować.

Nic się nie zmieniło w ilości ich bagażu. No, może fance chodzenia w swetrach ubyło włóczki na rzecz właśnie tych ubrań, ale i tak ich walizki zupełnie wystarczyły.
Gdy skończyli, była dziewiąta trzydzieści.

Idealna chwila, by odejść na przystanek i zniknąć z Gravity Falls. Na pozór normalnego już dla Dippera, choć dla Mabel niekoniecznie...

Luna zapomniała bowiem o jednym elemencie, mianowicie właśnie właścicielce pewnej różowej świnki i siostry głównego elementu jej w teorii zakończonej misji.

Tak, Moonlight widziała każdy fragment pożegnania. Uściski ze strony rodziny czy pracowników Tajemniczej Chaty, tak samo oczekiwanie na autobus do starego świata.

To jej chwila.

Dipper wciąż próbował uporać się ze swoim bagażem kilkadziesiąt metrów z tyłu, nie widząc jeszcze zza gęstwiny swojej siostry.

To zdecydowanie jej chwila na naprawienie przeoczenia.

Zwinnym krokiem podeszła do dziewczyny, jednocześnie pewnie zakrywajac jej dłonią usta i pociągając do tyłu. Wbiła jej delikatnie w ramię wcześniej wygrzebaną strzykawkę, wpuściła w ciało bakterie i wymamrotała ciche przepraszam, po czym wypchnęła delikatnie rówieśniczkę z powrotem na przystanek.

Patrzyła.

Szatyn poodbiegł szybko do bliźniaczki i w ostatniej chwili ją złapał, gdy zachwiała się lekko.

Świetnie, działa.

Mogła odejść.

W tym samym czasie nadjechał autobus. Stary, sfatygowany autobus, który miał zabrać bliźniaki do starego świata.

Niby starego, ale jednak nowego.

KONIEC

Gravity Falls 2: Przygoda z Powrotem Where stories live. Discover now