1.

1.7K 69 199
                                    

Starałam się szarpać i krzyczeć, ale wszystko na nic. Napastnik był zbyt silny jak dla mnie. Myślałam, że już po mnie. Przecież mnie zgwałci, zabije i sprzeda na narządy. A jestem tak młoda, mam dopiero 23 lata, całe życie przede mną.

Wreszcie odsłonił mi usta.

- Zostaw mnie, zboczeńcu! Moi ludzie cię znajdą! - krzyczałam z myślą, że może go przestraszę, a w myślach uderzyłam się w czoło za tak żałosną groźbę. Jacy moi ludzie? Przecież jestem tylko kasjerką.

- Zamknij mordę, kretynko - upomniał mnie znajomy męski głos porywacza. - To tylko ja.

- Ja pierdolę, Kuba, chcesz żebym na zawał zeszła?! - uderzyłam kuzyna w ramię, gdy mnie puścił. Blondyn zaczął zanosić się śmiechem, na co prychnęłam, krzyżując ręce na piersi.

Czekając, aż się uspokoi, odpaliłam Chesterfielda. Zaciągnęłam się papierosem i powoli wypuściłam dym prosto na Kubę.

- Fuuu - skrzywił się. - Czemu nie rzucisz? - spytał.

Mhm, zaczęło się, pomyślałam. Que od zawsze miał jakiś problem do wszystkich, którzy palą. Nie lubi papierosów i to bardzo.

- A po co mam rzucać? - wzruszyłam ramionami, ponownie się zaciągając. - Zresztą jak mnie tak straszysz, to muszę chyba jakoś odreagować, nie?

Pokręcił tylko głową i oparł dłonie o biodra.

- Tylko się trujesz - westchnął.

- Na coś trzeba umrzeć - odparłam obojętnie i rzuciłam wypalonego peta na ziemię, przydeptując go obcasem.

- Wsiadaj - wskazał na czerwone Porsche i otworzył przede mną drzwi. Zajęłam miejsce pasażera, a blondyn zasiadł za kierownicą. Jechał oczywiście jak ostatni wariat, bo nie byłby sobą, gdyby grubo nie przekroczył prędkości. Ale na szczęście ja tam lubię szaleńczo szybką jazdę i tę adrenalinę, która wtedy mi towarzyszy.

Zajechaliśmy pod mój blok, gdzie Kuba najpierw naciągnął kaptur bluzy na głowę i zasłonił oczy czarnymi okularami. Prychnęłam rozbawiona, ale nie skomentowałam sytuacji, bo wiem, że kuzynek jest zmuszony do takiego postępowania.

Dotarliśmy do mieszkania, które ku mojemu zaskoczeniu było otwarte. Po przekroczeniu progu zobaczyłam buty Kingi, co mnie zaskoczyło jeszcze bardziej.

- Wróciłam, młoda! - zawołałam. - Przywlokłam ze sobą przybłędę - zaśmiałam się, patrząc na Kubę, który pokazał mi język.

- Heeeej - pojawiła się w drzwiach swojego pokoju. - O mamusiu! To Quebonafide! - zapiszczała jak napalona nastolatka z jego koncertów, na co wybuchliśmy śmiechem.

- A ty nie powinnaś być w pracy? - spytałam, gdy już się z Kubą rozebraliśmy.

- Teoretycznie tak, ale Borys odesłał mnie do domu, bo jest jakaś awaria prądu - odpowiedziała, załączając elektryczny czajnik. - Co sobie państwo życzą?

- Kawy - odparliśmy z Kubą równocześnie.

- Widać, że w nas płynie ta sama krew - prychnęła i wsypała do trzech kubków ciemny proszek, który po zalaniu wrzątkiem zmienił się w kawę. - Grabowscy, łączmy się! - krzyknęła, unosząc pięść w górę. Kuba zaczął tańczyć, na co strzeliłam się z otwartej dłoni w czoło.

- Z kim ja żyję - westchnęłam, śmiejąc się z rodzinki.

- Z wariataaaaami - wykrzyczała skacząca obok blondyna Kinga.

- Dobra, to teraz raperzyno, powiedz mi, czym sobie zawdzięczamy wizytę gwiazdora? - spytałam, gdy wreszcie się uspokoili.

- A, bo wiecie... Raperzyna organizuje Quefestival, na którym będzie występował wraz z innymi raperzynami ze swojej wytwórni i paroma innymi - uśmiechnął się głupkowato.

- A co my mamy z tym wspólnego? - ciągnęła białowłosa.

- No a wy oczywiście się na nim pojawicie na backstage'u - rzucił w nas plakietkami dla VIP-ów.

- Czekaj, a to nie jest czasem w sobotę? - olśniło mnie.

- Tak, dokładnie, Aguniu - poczochrał mnie po włosach. - W Katowicach. Zabierzemy was ze sobą, spokojnie.

- Jaki ty dobroduszny człowiek jesteś - wywróciłam oczami.

Przed nami ciekawy weekend, do którego zostały trzy dni. Jedyne trzy dni, które zapewne będą dłużyły się w nieskończoność. Zawsze tak jest, gdy mam świadomość, że chłopaki zabierają nas ze sobą na koncerty. Uwielbiam na nich patrzeć. Są wtedy tacy beztroscy, szczęśliwi. Prawdziwie kochają to, co robią. Czasem im tego trochę zazdroszczę, ale cieszę się ich szczęściem. Wesoła Ekipa to w końcu nasza mała rodzinka.

=============================

Mamy rozdział 1.

I małe ogłoszenia parafialne... Rozdziały będą pojawiały się raz w tygodniu. Czemu tak rzadko? Otóż problem tkwi w czasie, którego mi wiecznie brakuje. W tym roku mam egzaminy gimnazjalne, a że zostały do nich dwa miesiące, to nauczyciele już świrują. Co idzie za egzaminami - nauki w cholerę. Do tego poza ,,Grzechem", jestem w trakcie pisania czegoś nowego, tym razem o Que (i to nie jest one shot, ale też nie jakieś długie ff). Mam nadzieję, że ukaże się jak najszybciej.

Wracając... Jeden rozdział tygodniowo przy natłoku nauki i innych obowiązków, które mam na głowie, a także pracy nad dwoma innymi projektami, myślę, że jestem w stanoe napisać. Nie ukrywam, że mimo to mogą się pojawić opóźnienia, więc z góry za nie przepraszam.

Miłego dnia!

~Nessa 😈

Grzech || Adrian Borowski & ReTo ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz