10.

1.2K 42 85
                                    

Dwa tygodnie później...

W ostatnim czasie bardzo zbliżyliśmy się do siebie z Adrianem. Spędzaliśmy ze sobą niemalże każdą wolną chwilę. Stałam się częstym bywalcem w mieszkaniu jego i Igora, a on w moim i Kingi, która dalej pozostawała co do niego uprzedzona, ale przynajmniej starała się trzymać nerwy na wodzy, gdy go widziała. Z racji, iż regularnie odwiedzałam Borowskiego, moja przyjaźń z Igorem, Kacprem i Dawidem również się zacieśniła. Jednak to właśnie Adi wywoływał u mnie motyle w brzuchu, szybsze bicie serca i przyjemne ciepło, rozlewające się po całym ciele. To właśnie jego zapach pobudzał wszystkie moje zmysły. To właśnie Kasztanek zakorzenił się w mojej głowie i sam podlewał swoje nasionko, które kiełkowało i wyrastało coraz bardziej zasłaniając sobą wszystkie inne myśli. To jego głos przynosił mi ukojenie i rozwiewał mój lęk, który w sobie dusiłam po pracy.

A propos pracy... Każdy kolejny dzień był dla mnie koszmarem. Świderski, odkąd wrócił z tego wyjazdu służbowego, stał się o wiele śmielszy. Niestosowne komentarze stały się rutyną. Gdy w pobliżu nie ma Dagmary, szczypie bądź klepie mnie w tyłek, łapie za biust, czasem próbuje obmacywać... Za każdym razem odtrącam tę jego odrażającą łapę, ale to go nie zniechęca, by korzystać z każdych następnych okazji. Wieczorami, gdy patrzyłam w lustrze na swoje ciało, czułam do siebie obrzydzenie. Chciało mi się płakać. Płakać między innymi z bezradności. Nikomu nie mogłam powiedzieć o tym, co mi robi szef. To było męczące, okropne. Nie wiem, jak długo jeszcze tak wytrzymam.

Tylko Adrian potrafi odciągnąć moje myśli o tej całej sytuacji. Jego obecność działa na mnie jak lek. Taki mój narkotyk. Uzależnia od siebie coraz bardziej i bardziej. Gdy jest przy mnie, wszystko staje się piękniejsze, nabiera intensywniejszych barw, odczuwam wręcz wewnętrzną euforię. Gdy się rozstajemy, po kilku minutach już tęsknię - jestem jak na głodzie. Czuję, że długo bez niego nie wytrzymam. Organizm domaga się kolejnej dawki mojego narkotyku. Gdy go nie ma dłużej, to jest tak, jakbym miała zjazd. Nie mam ochoty na nic. Wszystko traci sens, staje się szare. Jestem wyprana z życia. Wtedy wracają do mnie te sytuacje ze Świderskim, niczym najgorsze demony. Jego obleśne dłonie... Na samą myśl przechodzą mnie ciarki.

Kinga zauważyła, że coś jest nie tak. Kilkulrotnie pytała mnie, czy aby wszystko jest w porządku, a ja za każdym razem muszę kłamać jej w żywe oczy. Fatalnie się z tym czuję. Żeby tak oszukiwać własną siostrę? Ale czy mam jakieś wyjście? Nie. Jestem postawiona pod ścianą. Niczym ze spustem pistoletu przy skroni, trzymanego przez groźnego gangstera. Jeden niewłaściwy ruch, niewłaściwy gest, niewłaściwe słowo i po mnie. Tak okropnie się boję. Biję się z myślami, jak zakończyć tę chorą grę, w której jak na razie jestem na straconej pozycji.

- Wychodzisz gdzieś? - spytała Kinga, widząc mnie smarującą rzęsy tuszem.

- Idę z Adim do kina - poinformowałam, po czym posmarowałam usta wiśniowym balsamem i zabrałam się za rozczesywanie włosów. Siostra uważnie przyglądała się moim poczynaniom. Wreszcie spięłam czarne pukle w niechlujnego koka, wypuszczając pojedyncze pasma po obu stronach twarzy, by swobodnie ją okalały. - I jak wyglądam? - poprosiłam o opinię, zakładając srebrne kolczyki koła.

- Zajebiście, jak zawsze - pochwaliła. - Jak ty na niego, kobieto lecisz - skomentowała, kręcąc głową.

Wywróciłam oczami. Nie mogłabym zaprzeczyć, że Adrian mi się nie podoba, bo podoba. I to bardzo. Stał się dla mnie kimś więcej niż przyjacielem. Drobnymi, niewinnymi gestami wywoływał u mnie takie reakcje, jakich nikt wcześniej nie potrafił wywołać. Chyba się zakochałam. Bez wątpienia darzyłam go silniejszym uczuciem, niż tylko przyjaźnią, jednak bałam się do tego przyznać przed samą sobą. Bałam się odrzucenia, zawodu. Co, jeśli on mnie uważa tylko za przyjaciółkę i nikogo więcej? Załamałabym się. Tak, jak jest mi odpowiada, choć to może wydawać się komuś chore. Te wszystkie czułe gesty, niby niewinne. Przyjacielskie całusy w policzek, przytulenie, czasem i trzymanie za rękę... Ja się napawam właśnie tym, łudzę się, że to jest zupełnie normalne, że dla mnie to znaczy o wiele więcej, niż powinno, a dla niego to zapewne nic takiego. Pozostając w tej relacji, tak blisko siebie, a jednak tak daleko, czuję się świetnie i beznadziejnie jednocześnie. Tak bardzo kusi nieraz, aby go pocałować, powiedzieć, co czuję, ale coś w środku mnie blokuje i mówi mi ,,stój, Aga, nie możesz" i odpuszczam. I wszystko wciąż pozostaje tak samo. Nie potrafiłam zaprzeczyć Kindze, gdy mi zarzuciła, że lecę na Borowskiego.

Grzech || Adrian Borowski & ReTo ✅Where stories live. Discover now