II. Pan idealny uczeń

11K 477 232
                                    


Reszta drogi minęła jej bezproblemowo w towarzystwie Belli, która okazała się bardzo pomocna. Kiedy wysiedli na stacji Hogsmeade, resztę drogi musieli przebyć karetami ciągniętymi przez testrale, które dla większości z nich były niewidzialne. Bell wytłumaczyła jej, że widzą je tylko osoby, które były świadkiem czyjejś śmierci. Alexandra je widziała, jednak powiedziała koleżance, że tak nie jest. Nie chciała przyznawać się ani nawet wracać myślami do tamtych mrocznych czasów. Nim się obejrzała, już siedziała w Wielkiej Sali i podziwiała zaczarowany sufit, który przedstawiał wieczorne zachmurzone niebo. Usłyszała, że piosenka tiary się skończyła, wtedy nadeszła jej kolej, miała zostać przydzielona do domu. Chciała po prostu trafić gdzieś, gdzie mogliby ją zaakceptować. Na oczach uczniów całej szkoły nasłuchiwała, co mamrotał do niej kapelusz, słyszała, jak wahała się pomiędzy hufflepuffem a ravenclaw. Przez chwilę miała wątpliwości czy to wszystko nie jest może snem i wtedy usłyszała.

- Slytherin!!! – To kompletnie zbiło ją z tropu, być może dlatego, że nie słyszała połowy tego, co mówiła tiara. Usłyszała niezbyt entuzjastyczne oklaski studentów ubranych w mundurki dopełnione barwami ich domu. Co za paradoks, chciała akceptacji i trafiła tam, gdzie jest jej najmniej.

Potem nadszedł czas wysłuchania zasad panujących w hogwarcie. Nadal nie do końca do niej docierało, że jest w wielkim zamku i zacznie się uczyć magii, która jeszcze do niedawna mogła być dla niej jakimś wymysłem. Siadając do stołu, od razu przyuważyła chłopaka z pociągu, który wydawał się zażenowany całą tą sytuacją. Siedział razem z kilkoma chłopakami najwidoczniej z tego samego roku co on. Kiedy tylko usiadła, poczuła, że ktoś klepie ją po ramieniu, to była Bella.

- Gratuluję, trafiłaś do najlepszego domu! – odparła podekscytowana. Następnie na stołach pojawiło się pełno jedzenia. Powitalna uczta szła w najlepsze. Potem musiała udać się razem z pierwszorocznymi za prefektem, by poznać resztę ważnych informacji dotyczących slytherinu. Uznała to za nieco poniżające, że jest traktowana jak jeden z pierwszorocznych, jednak nic nie mogła poradzić na to, że była kompletnie zielona w tych sprawach.

Gorzej, że prefektem, który miał ich oprowadzić, okazał się właśnie chłopak z pociągu. Poznała jego imię, dopiero kiedy przedstawił się młodszym uczniom. Nazywał się Tom Riddle. Pomimo że oprowadzał dzieci, to ton jego głosu pozostawał protekcjonalny i nieco nakazujący jakby mieli się go bać i słuchać, jednak miała wątpliwości co do tego, że może chodziło mu tylko o nią. Być może miała takie wrażenie głównie przez to, że mu się odgryzła. Dopiero teraz mu się przyjrzała ze względu na fakt, że w pociągu unikała kontaktu wzrokowego. Pierwszy raz w życiu chyba ujrzała kogoś tak przystojnego i nie zdziwiłaby się, gdyby okazało się, że szaleje za nim cała damska część hogwartu... zresztą z męskiej pewnie też by się ktoś znalazł. Wysoki i szczupły o nienagannie ułożonych czarnych włosach i ostrych rysach twarzy. Przypominał jej nieco posąg, być może przez ten beznamiętny wyraz twarzy.

Jego brązowe oczy wydawały się takie puste.

Po jakimś czasie nareszcie mogła udać się do swojego dormitorium. Łóżko miała obok łóżka Belli. Poznała wtedy też dwie inne dziewczyny. Jedną była Violet, która uwielbiała Quidditcha, przynajmniej to wywnioskowała z jej wypowiedzi. Drugą dziewczyną była Elle, która wydawała się nie zbyt przyjacielsko do niej nastawiona, być może przez to, że była najlepszą przyjaciółką Belli i mogła być zazdrosna. Resztę dnia spędziła właśnie z nimi, poznając je nieco lepiej. O sobie starała się mówić jak najmniej ze względu na przeszłość. Zdążyła zauważyć, że ich najbardziej lubianym tematem do rozmów byli właśnie chłopcy. Kładąc się wieczorem spać po całym tym szalonym dniu, nadal nie mogła uwierzyć, że jest w jakimś ogromnym zamku w Szkocji, gdzie od jutra zacznie uczyć się magii. Nadal miała wrażenie, jakby miała się nagle obudzić, a wszystko okazałoby się snem.

Kiedy obudziła się rano, od razu przebrała się w mundurek z dodatkiem zielonych barw jej domu. Razem z Violet, Bellą i Elle udały się na śniadanie. Do większości uczniów przyleciały sowy, zrzucając listy. Ona nie dostała niczego, nie miała od kogo. Ze stresu przed tym dniem nie zjadła na śniadanie nic, nie mając chęci czegokolwiek w siebie wciskać. Potem nadszedł czas na pierwszą lekcję. Miały niewiele czasu, musiały udać się na pierwsze zajęcia, którymi były zaklęcia prowadzone przez panią Filexey.

Weszła do sali ostatnia i to był błąd. Pozostały tylko dwa wolne miejsca. Jedno przy grubym chłopaku z gryffindoru, który właśnie dłubał w nosie w jednej z ławek w środkowym rzędzie. Drugie miejsce znajdowało się obok Toma Riddle'a, już miała zamiar zająć miejsce obok tamtego grubego chłopaka, jednak coś ją zatrzymało.

- Och to ty jesteś tą nową? Usiądź z Tomem to dobry uczeń, wszystko ci wyjaśni – odparła starsza kobieta o czerwonych nieco nastroszonych włosach, posyłając chłopakowi uśmiech.

- Dopilnuję, by za nami nadążała, pani profesor – powiedział miłym tonem, uśmiechając się szeroko do nauczycielki. Alexa tymczasem westchnęła, widząc sztuczny uśmiech chłopaka i usiadła obok niego w ostatniej ławce. Kiedy tylko usadowiła się na swoim miejscu, poczuła, że się niebezpiecznie zbliżył.

- W niczym ci nie pomogę – syknął jej do ucha z lekką nutą pogardy w głosie. Tego mogła się spodziewać. Jedynie się do niego kpiąco uśmiechnęła i zaczęła słuchać tego, co miała to powiedzenia profesor. Oczywiście przez cały ten czas nie spojrzała się nawet na chłopaka obok, bo pokazałaby mu w ten sposób, że interesuje ją jego osoba, a tak nie było, przynajmniej tak myślała. Jak na razie uważała, że jest po prostu ładnym opakowaniem. Problem był w tym, że ładni ludzie przeważnie są po prostu puści i zapatrzeni w siebie czy też głupi, ale on był inny. Po kilku zdaniach wymienionych z nim wydawał się po prostu wredny, nie potrafiła tego inaczej nazwać.

Myślała, że lekcja okaże się nieco trudniejsza, jednak jak się okazało, wsiąkała całą tę wiedzę, jak gąbka. Miała problem z nauczaniem w mugolskich szkołach, tutaj, kiedy uczyli jej czegoś zupełnie innego, zrozumiała, że chodziło po prostu o dziedzinę o to, do czego została stworzona.

Potem miała lekcję z zielarstwa, gdzie na szczęście nie musiała, siedzieć z Riddle'm. Jak się okazało ten przedmiot szkolny, akurat wydawał się jej wyjątkowo nudny. Głównie ze względu na fakt, że nigdy nie interesowało ją ogrodnictwo, nawet jeśli było magiczne. Ta godzina wydawała się jej dłuższa, niż przypuszczała, a zapach, który towarzyszył w cieplarni nieprzyjemny. Tak bardzo się nudziła, że przyłapała się na spoglądaniu na Riddle'a. W pewnym momencie on spojrzał na nią jak zwykle tym swoim nieprzeniknionym wzrokiem. Zaczęła się wtedy bitwa na spojrzenia i trwała przez kolejne dziesięć minut, dopóki Bella jej nie szturchnęła, zauważając, co wyrabia jej nowo nabyta przyjaciółka.

- Widzę, że już poznałaś Riddle'a – westchnęła, podlewając jedną z roślin.

- Niestety – mruknęła w odpowiedzi Alexa, chwytając za konewkę i powtarzając czynność koleżanki. – Co z nim jest nie tak – warknęła, zauważając, jak spogląda na nią z kpiną.

- Jest idealny, może to cię irytuje? – zapytała z trochę mniej przyjemnym tonem, niż zamierzała – Przepraszam, po prostu ja i dziewczyny go trochę lubimy i to dziwne usłyszeć jak ktoś na niego narzeka i nie chodzi o odrzucanie uczuć przez niego – wytłumaczyła się zawstydzona tym, jak powiedziała wcześniejsze zdanie.

- Wszystko gra, po prostu go nie trawię.

- A poświęcił ci dziś więcej swojej uwagi niż którejkolwiek z nas podczas zeszłego roku szkolnego – spojrzała na nią znacząco.

- Bo go irytuję bardziej niż którakolwiek z was przez cały rok szkolny – warknęła, zauważając, że magiczna roślina, którą przedtem podlewała, ugryzła ją w palca. To było dziwne.

Jesteś moim koszmarem - Tom Riddle [ZAKOŃCZONE] Where stories live. Discover now