LII. Prawdziwe oblicze

4.9K 342 94
                                    


- Wyjaśnijmy sobie coś – powiedział chłodnym protekcjonalnym tonem, kiedy tylko drzwi od pokoju życzeń się za nimi zatrzasnęły. Stała tam przed nim jednocześnie wbijając sobie paznokcie w wewnętrzną stronę dłoni, robiła to wpółświadomie. Na dźwięk jego słów uniosła brwi.

- Nie muszę ci się z niczego spowiadać – syknęła rozkładając na stole potrzebne księgi. Za kilka dni zacząć się miały sumy, musiała przypomnieć sobie co poniektóre zagadnienia z ksiąg.

- Bądż tak do... - nie dokończył, bo postanowiła zrobić to za niego.

- Bądź tak dobry i ten jeden jedyny raz daj mi spokój. Nie interesuje mnie twoja konieczność dominacji i decydowania o wszystkim! Ten jeden raz przestań być tak perfekcyjny, bo mam tego dość i po prostu nie mam już siły! Po prostu zostaw mnie w spokoju!  – krzyknęła wbijając w niego wściekłe spojrzenie. Ani trochę go to nie poruszyło. Wyczytał z myśli jej współlokatorek, że nie śpi po nocach i stresuje się sumami. Czasem ciekawiło go co mogło się jej śnić, ale zwykle starał się odsunąć od siebie tę myśl.

Musiała się zachowywać jak przystoi, inaczej inni w końcu wyczują, że coś jest nie tak. Pod koniec roku szkolnego musiał być szczególnie niepozorny. Jego zamiary tego wymagały.

Czy tego chciala czy nie. Alexandra musiała zrozumieć, że ma być jego kochającą dziewczyną przy Slughornie i reszcie nauczycieli a w szczególności Dumbledorze który cały czas węszył.

- Po moim trupie – syknął dając jej do zrozumienia, że jej zmęczenie tym wszystkim nie ma rzadnego znaczenia.

- Da się załatwić – mruknęła pod nosem z wyraźnym rozżaleniem. Miała jedynie nadzieje, że to usłyszał. Zaczęła przekartkowywać jedną z ksiąg o zaklęciach czwartego stopnia. Nie wiedziała jak to się stało, ale zorientowała się, że podszedł dopiero wtedy, kiedy poczuła jego gorący oddech na karku. Zastygła.

Złapał ją za łokieć i obrócił przodem do siebie, miał lodowate ręce. Zadrżała. Przez targające nią emocje, na wszysto reagowała ze zwiększoną siłą. Zmierzył ją tym swoim chłodnym spojrzeniem, a ona odwracala wzrok. W końcu drugą dłonią uniósł jej podbródek.

- Nie masz wyjścia – wycedził ściszonym głosem. Jego dotyk był tak parzący, a głos i wzrok tak chłodny, że była bliska szoku termicznego – na następnym spotkaniu klubu ślimaka musimy być bardzo, bardzo wiarygodną parą – zabrał ręce ponownie tworząc między nimi dystans.

- Jesteś niemożliwy – syknęła siląc się na ślizgońską obojętność, która coraz gorzej jej wychodziła w jego obecności. Mimo że z zewnątrz była chłodna i beznamiętna, to wewnątrz panował istny chaos spowodowany tym wszystkim.

- Powiadasz? – uniósł brwi wskazując na księgi – po co ci to wszystko skoro to potrafisz? – zapytał i automatycznie ugryzł się w język. To co powiedział mogła odebrać jako komplement z jego ust mimo, że było to zwykłe stwierdzenie faktu.

- Nic już nie mów – wycedziła, spodziewał się zupełnie odwrotnej reakcji, ale teraz niezbyt się nad tym zastanawiał. Milczeli przez chwilę. On jedynie stał i przyglądał się temu co robiła. Starała się nie odwracać i nie patrzeć na niego, ale od czasu do czasu nie wytrzymywała.

- Dlaczego krzyczysz przez sen po nocach? – przerwał głuchą ciszę, kiedy ona czytała jakieś stare notatki. Po jego pytaniu natychmiast spięła wszystkie mięśnie. Liczyła że chłopak o tym nie wspomni. Czy może mu powiedzieć? Sama zna jego tajemnice, ale ich doszukała się samodzielnie.

- Nie twój interes – burknęła jedynie wracając do lektury. Zwykle to ona starała się mu zaimponować, zwrócić uwagę czy pokazać, że jest w czymś coraz lepsza i zaraz go przerośnie. Dla niego ta sytuacja była nadwyraz wyjątkowa, bo sam musiał teraz sprawić by zainteresowała się tym czego on od niej potrzebuje.

- Jeśli ci to w jakimkolwiek stopniu pomoże, to wiem co Slughorn nam zada na sumach z eliksirów – odparł ostentacyjnie, a ona natychmiast się odwróciła nagle poświęcając mu swoją uwagę.

- Jak się dowiedziałeś? – zapytała mierząc go nieco sceptycznym spojrzeniem.

- Doskonale wiesz, że Slughorn lubi sobie popić – odparł, a ona od razu zrozumiała co miał na myśli. Profesor często mówił za dużo, kiedy przesadzał z alkoholem. Tom jak zwykle był na tyle wspaniałomyślny by to wykorzystać.

- Więc? Czego mam się spodziewać na teście? – zapytała czując ulgę, że być może eliksiry będzie miała z głowy.

- Informacje o eliksirze płynnej śmierci oraz przygotowanie eliksiru bezsennego snu – odpowiedział i wtedy coś do niej dotarło. Przeciez nie zrobił tego bezinteresownie. Teraz targała nim zwykła ciekawość, jakby to co jej się śniło było w jakimś stopniu dla niego ważne.

- Dziękuję – powiedziała zamykając dwie księgi i odkładając je na bok.

- Powiedz dlaczego nie śpisz – naciskał wpatrując się w nią nieugięcie. Doprowadzało ją to do białej gorączki.

- Wspomnienia z dzieciństwa – mruknęła i z powrotem zabrała się do przeglądania ksiąg.

- Jakie? – czuł potrzebę dowiedzenia się o tym. Niepokój i zachowanie dziewczyny świadczyły o tym, że raczej nie były to miłe wspomnienia. Chciał wiedziec jak bardzo niemiłe były. Gwałtwonie odwróciła się w jego stronę. Cała pobladła, ale wyglądała na zdenerwowaną. Nieświadomie po raz kolejny wbiła paznokcie w wewnętrzną część dłoni.

- Przestań!- wrzasnęła i zrzuciła kilka ksiąg na podłogę. Później zaczęła szybkim krokiem kierować się ku wyjściu. On stał w bezruchu, przesadzała. W końcu staneła w półkroku i nim zdążył się otrząsnąć przylgnęła do niego swoim ciałem. Nie rozumiał co w nią wstąpiło, ale mimo to położył dłoń na jej ramieniu. Był wręcz otępiały, nikt nigdy go nie przytulił w taki sposób. Jej głowa była tuż pod jego brodą, którą po chwili na niej oparł.

- Zabiłam ją – jęknęła trzęsąc się – Zabiłam – na dźwięk tego słowa stał się jeszcze bardziej otępiały niż wcześniej.

Musiala komuś powiedzieć, a nikt nie zrozumie jej tak dobrze, jak ten kto dopuścił się tego samego.

Jesteś moim koszmarem - Tom Riddle [ZAKOŃCZONE] Where stories live. Discover now