Rozdział I ~ Sunvaar

7.9K 429 330
                                    

Jest to nowsza wersja mojego starego opowiadania "Son of Dragon". Wiele rzeczy zostanie zmienione, dodane itd. Nie wiem, co ile będę dodawać rozdziały, więc proszę o cierpliwość. Za wszystkie błędy przepraszam i zapraszam do czytania.

Szykowała się kolejna ekspedycja, przed masywną bramą stało około pięćdziesięciu żołnierzy na swoich koniach. Dowódca Erwin, kiedy otrzymał znak, że brama za moment się otworzy podniósł do góry prawą rękę trzymając w niej miecz. Żołnierze wyglądali na zdenerwowanych. Na ich twarzach można było zauważyć grymasy niezadowolenia. Ręce, którymi trzymali wodze wyraźnie im się trzęsły i nerwowo pociły. Jedynym, który choć trochę podnosił ich na duchu był kapitan Levi - Najsilniejszy Żołnierz Ludzkości. Siedział sztywno, niezwykle skupiony. Nie rozglądał się, ani nie komentował. Delikatnie pomasował swojego wierzchowca, na co ten parsknął.

Obok kapitana stała pułkownik Hange Zoe. Ona w przeciwieństwie do Levi'a kręciła się na siodle niczym małe dziecko, które domaga się uwagi. Jej fascynacja smokami była niesamowita. Potrafiła godzinami opowiadać, o tym jakie te bestie są piękne i jak mało ludzkość jeszcze o nich wie. Najczęściej opowiadała o nich Levi'owi, który miał szczerze wywalone na nią jak i na te gady. Dla niego fascynacja tymi bestiami, które bez zawahania mogą odgryźć ci rękę albo nogę jest bez sensu. Jednak nigdy nie powiedział tego Hange prosto w twarz. Szanował ją jako żołnierza. Wiedział, że zrobiła wiele dla ich korpusu, który i tak już liczył mniej niż trzoda w zagrodzie.

Wokół szykujących się do wyprawy żołnierzy stało na prawdę sporo ludzi, lecz nie stali tam, ponieważ ich szanowali, skądże znowu. Ci ludzie przyszli tylko po to, by rzucić parę obelg w ich stronę.

Ktoś krzyknął, ktoś groził, ktoś splunął w ich stronę, lecz w tym wściekłym tłumie był mały jasnowłosy chłopiec, który podziwiał Zwiadowców, za to co robią. Stał na schodku, żeby lepiej ich widzieć. Jego jasnoniebieskie oczęta wypatrywały tego, kogo zwą Najsilniejszym Żołnierzem Ludzkości. Kiedy go ujrzał, otworzył szerzej buzię, a małego pluszowego smoczka wypuścił z małych, chuderlawych rączek. Nie mógł uwierzyć w to, że go widział. Zaraz potem niewiele wyższa, czarnowłosa dziewczynka chwyciła jego dłoń i coś mu tłumacząc, wyprowadziła z tego wściekłego tłumu. Chłopiec nadal z podziwem zerkał na Zwiadowców, zapominając przy tym swojego czerwonego, pluszowego smoka.

Nawet nie wiedział, że ten którego podziwia niezauważalnie mu się przyglądał, mając na twarzy niemalże widoczny uśmiech. Tak, Levi - Najsilniejszy Żołnierz Ludzkości, czekając na znak od Erwina wpatrywał się w tego małego, ciekawskiego chłopca.

Dlaczego to dziecko, aż z takim podziwem spoglądało na niego?
Nie miał przecież na koncie niesamowitych wyczynów jak bohaterowie książek, w których dzielny rycerz zabija złego smoka, ratując przy tym królewnę. On tylko wykonuje rozkazy, więc dlaczego ten mały chłopiec wlepiał w niego swoje błękitne oczęta, otwierając przy tym buzię z podziwu?

- Naprzód! - wydał rozkaz dowódca ruszając z miejsca.

Hange jeszcze bardziej się podnieciła, kiedy byli już za murami. Prawie pisnęła w ucho kapitana, gdyby ten nie skierował się bardziej na prawo.

Aura jaka panowała za murami była zupełnie inna niż ta, która panowała w obrębie murów.

Tutaj była ona miła i ciepła.

Trawa była żywsza i bardziej zielona. Drzewa były wyższe, a ich korony wyglądały jakby dotykały błękitnego nieba. O dziwo, można było tu spotkać przeróżne zwierzęta, nie tylko smoki. Hange zawsze się zastanawiała, dlaczego za murami aż roiło się od jeleni, łosi, wilków i innych stworzeń, skoro smoki ponoć atakowały i mordowały każdego na swojej drodze. Czyżby te zwierzęta miały jakąś symbiozę ze smokami?

❌Dovahkul ||Riren|SnK||Where stories live. Discover now