Rozdział 6 Hope...nadzieja

2.7K 130 5
                                    

Od tej pory książka będzie pisana z perspektywy Luis'a

Nowy York, dwa dni później

PERSPEKTYWA LARISSY

Zgodnie z umową wróciliśmy do Nowego Yorku, a Valentin wyruszył w świat jak tego pragnął. Ciężko było mi to zaakceptować. Zapewne, dlatego że martwię się o niego. Ale rozumiem, że jest już dorosły i pragnie innego życia. Niebezpieczeństwo zawsze czyha na nas za rogiem, lecz to nie znaczy, że mamy zamknąć się w domu i nie spełniać naszych marzeń. Skoro nasz syn chce wolności, by móc podróżować po świecie i zwiedzać go niech jego marzenie spełnia się. My jako przykładni rodzice będziemy mu kibicować, a martwić się w głębi duszy i nikomu o tym nie mówić.

Luis zawiózł nas do willi pod miastem, w której mieszkał przez ostatnie pięć lat. Kiedy razem z Kanako przekroczyłam próg ujrzałam Aratę, Masahiro, Shinji'ego oraz jakąś dziewczynę. Muszę przyznać, że stęskniłam się za tą trójką.

-Miło znów was widzieć - Shinji uśmiechnął się do nas.

-W końcu wszyscy w komplecie, ale gdzie Valentin? - zapytał Masahiro.

-Ruszył w świat - odparł Luis

-Nie przedstawiliśmy wam jeszcze naszej nowej znajomej. Nazywa się Hope i niedawno dołączyła do nas - Arata spojrzał na dziewczynę, a my się z nią przywitaliśmy.

Dowiedziałam się później, że Arata, Masahiro, Shinji oraz Hope będą mieszkać razem z nami w jednym domu. Jednakże ani trochę mi to nie przeszkadza. Willa jest naprawdę ogromna i nie dość, że wszyscy się tutaj pomieścimy to nawet nie będziemy się zbytnio widywać. Zresztą tak dawno ich nie widziałam, że miło będzie wrócić do starych czasów, gdy widywaliśmy się praktycznie codziennie. Valentin zapewne też dołączy do nas za jakiś czas, ponieważ uznał, że gdy wystarczająco zwiedzi Europę wróci do Ameryki.

Byłam zmęczona po podróży, a więc poszłam do sypialni Luis'a trochę odpocząć, a mój mąż został na dole z trójką przyjaciół oraz Hope.

PERSPEKTYWA LUIS'A

-Który z was ją przemienił? - poparzyłem po mężczyznach.

-Shinji - Arata wskazał na chłopaka.

-W takim razie jak coś jesteś za nią odpowiedzialny i za jej późniejsze wyeliminowanie - przytaknął.

-Nie przejmuj się tym. To tylko w razie jakbyś nas zdradziła - podszedłem do brunetki.

-Nie zdradzę - spojrzała na mnie.

-Mówisz, że będziesz nam posłuszna? Pewna jesteś? Życie wśród nas nie należy do najłatwiejszych plus wiele ryzykujesz - nachyliłem się nad nią.

-Jestem w stu procentach pewna i świadoma swojej sytuacji. Jeśli będzie trzeba zabijecie mnie, ale obiecuję, że nie zawiodę - odpowiedziała z determinacją w głosie.

-Podoba mi się ta mała, a jej upór może nam się przydać - uśmiechnąłem się.

-Opowiedz mi tylko jak doszło do tego, że moje wampiry cię znalazły - objąłem dziewczynę ramieniem i skierowałem się w stronę wyjścia.

-Pójdziemy się przewietrzyć, a wy możecie sobie trochę odpocząć - odwróciłem się do trójki przyjaciół puszczając im przy tym oczko.

Opuściliśmy willę. Szliśmy drogą koło lasu, a Hope wydawała się bardzo spokojna. Zadziwia mnie. Słyszałem nawet od chłopaków, że gdy ją przemieniali u niej, ani na chwilę nie pojawił się strach. Wtedy również była nad wyraz spokojna. Szczerze mówiąc coś mi w niej nie pasuję. Nie podoba mi się, że niczego się nie boi i nie zna uczucia strachu. Każdy czegoś się boi, a człowiek, który nie boi się niczego kim tak naprawdę jest? 

Powiadają, że tylko psychopaci niczego się nie boją. 

Zatem kim jest Hope?

Skręciliśmy polną dróżką do lasu.

-Jak jest twoja historia? - spojrzała na mnie z pustką w oczach.

-Pamiętam, że zostałam zabrana z ulicy, gdy miałam 15 lat. Nie wiem jak się tam znalazłam, nie znam swojej rodziny. Umarli? Wyrzucili mnie z domu? A może uciekłam? Nie pamiętam. W każdym bądź razie rodzina, która mnie przygarnęła zrobiła ze mnie swoją służącą. Mieszkałam w piwnicy i nie miałam żadnych praw. Cztery dni temu skończyłam 18 lat, wtedy uznano, że jestem już za stara i nie będą mnie trzymać. Zostałam sprzedana, za grosze. Byłam dla nich warta 1000 dolarów. Po prostu chcieli się mnie pozbyć. Trafiłam do dziwnego domu. Mężczyzna, który mnie tam przyprowadził ostrzegł mnie, ale wtedy myślałam, że żartuje. Otworzył drzwi, a ja ujrzałam mrok. Zostałam dosłownie wepchnięta do mieszkania, a mój towarzysz uciekł w siną dal, aż się za nim kurzyło. W środku prócz zaduchu, wszędzie czułam metaliczną woń. Bałam się, a nagle przed sobą ujrzałam postać o świecących oczach - spojrzała w niebo.

-Ujrzałaś wampira - wtrąciłem do rozmowy.

-Owszem - przytaknęła.

-A wiesz co było najgorsze? - zaprzeczyłem.

-Stałam się jego zabawką. Robił ze mną co mu się żywnie podobało, a ja nie mogłam się obronić. Nigdy nie czułam się tak poniżona jak w tamtym momencie. Przebywałam u niego dosłownie kilka dni, a wystarczyło bym wyzbyła się wszystkich uczuć. Pewnego dnia przeciwstawiłam mu się. Wtedy postanowił mnie zabić. Dusił mnie, miałam coraz mniej tlenu, a przed oczami ciemność. Zebrałam się na odwagę. Złapałam za nóż i wbiłam w szyję wampira. Kiedy on starał się wyciągnąć narzędzie ja cudem wymknęłam się i uciekłam. Resztę historii już znasz - ponownie spojrzała na mnie.

-Pragniesz zemsty? - milczała.

-Pragniesz. Każdy by pragnął - skinęła delikatnie głową.

-Umożliwię ci ją, a ty zrobisz wszystko o co cię poproszę - wyciągnąłem do niej dłoń.

-Zgoda - podała mi rękę.

-Pamiętaj jak długo z nami jesteś masz wszystko. Zdradzisz nie masz nic - przygwoździłem ją do pobliskiego drzewa i zacisnąłem dłoń na jej gardle.

-Przyjęliście mnie do rodziny, nie musieliście. Będę i chcę być wierna - złapała mnie za rękę i z uśmiechem na twarzy skinęła do mnie porozumiewawczo.

,,Zbrodnia i kara, krzywda i zemsta, wcześniej czy później, ale zawsze idą w parze"

Skradziona Wolność: Utracona miłośćWhere stories live. Discover now