7. Minęły już ponad dwa lata...

1.7K 41 12
                                    


Grudzień, rok 2019 

-Ja Wiktor biorę Ciebie Anno za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci - powtarzał Banach, patrząc w załzawione, zielone oczy ukochanej

-Ja Anna biorę Ciebie Wiktorze za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.

-Co Bóg złączył człowiek niech nie rozdziela. Małżeństwo przez Was zawarte ja, powagą Kościoła Katolickiego, potwierdzam i błogosławię, w imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego.

-Anno, przyjmij tę obrączkę, jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego.

-Wiktorze, przyjmij tę obrączkę, jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca, i Syna i Ducha Świętego.

-Ogłaszam Was mężem i żoną. Możecie się pocałować - po słowach księdza Banach zrobił dwa kroki w stronę Anny, by połączyć ich usta w delikatnym pocałunku. W tym momencie w kościele rozniósł się dźwięk oklasków. Kiedy zakochani odsunęli się od siebie, posłali sobie nawzajem delikatne uśmiechy. 

Po mszy w kościele, małżeństwo otrzymało wiele gratulacji i życzeń, po czym udali się do niewielkiej restauracji, aby wraz z najbliższymi świętować ten wyjątkowy dla nich dzień. Wyjątkowy z dwóch względów. W końcu zostali małżeństwem, a Anna kilka dni wcześniej dowiedziała się, że jest w drugim miesiącu ciąży.

*****

Wrzesień, rok 2045

Starsza kobieta owinięta grubym kocem stała na tarasie i podziwiała swój ogród. Razem z mężem włożyła w niego dużo pracy, by dzisiaj mogła zachwycać się jego pięknem. Było jesienne, niedzielne popołudnie. Dom Anny Banach tętnił życiem. Przyjechała Zosia z mężem i dziećmi oraz jej syn Kuba z narzeczoną i ich pięcioletnią córeczką. Jednak w domu brakowało Wiktora. Mąż lekarki zmarł ponad dwa lata temu. Miał zawał. To wszystko wydarzyło się tak szybko. Z dnia na dzień. Przecież wszystko było w jak najlepszym porządku. Nie skarżył się na żadne bóle. Widocznie tak już musiało być. Wdowa dość długo nie mogła pogodzić się ze śmiercią męża. Miała do siebie żal, że jako emerytowana lekarka, niczego nie zauważyła i nie mogła w żaden sposób go uratować. Anna spędziła z Wiktorem najpiękniejszy czas w swoim życiu. Byli małżeństwem przez 24 lata. Wspólnie wychowywali Zosię, a później Kubę. Banach był szczęśliwym mężem, ojcem i dziadkiem. W wieku 60 lat przeszedł na emeryturę, a cały swój wolny czas spędzał z rodziną. Annę, dzieci i wnuki zawsze stawiał na pierwszym miejscu. Nigdy im niczego nie brakowało. Jednak dzisiaj brakuje im Wiktora i jego uśmiechu...

-Tu jesteś - rozmyślenia Anny przerwała wchodząca na taras Zosia

-Coś się stało? 

-Nie. Martwię się o Ciebie, mamo - mówiła patrząc jej w oczy

-Zupełnie niepotrzebnie - posłała jej słaby uśmiech

-Wiem, że za nim tęsknisz. Nam też go brakuje, wiesz o tym doskonale, ale nie możesz się tym ciągle zadręczać. To nie była Twoja wina. Tak po prostu musiało być. Na każdego w życiu przychodzi czas.

-Wiem córeczko. Po prostu nie spodziewałam się, że mimo upływu czasu to nadal będzie takie trudne - samotna łza spłynęła po twarzy Anny

-Chodź do nas. Zrobiłam obiad, a Ty musisz coś w końcu zjeść... 

*****

Po zjedzonym obiedzie Anna wraz z rodziną siedziała w salonie i piła herbatę. Wnuczki Anny biegały po całym domu, robiąc przy tym niemały hałas. Jednak on jej nie przeszkadzał. Dzięki niemu wiedziała, że są obok niej osoby, dla których jest wszystkim. Cieszyła się, że ma dookoła osoby, które nie zostawiły jej, gdy ona przestała sobie radzić ze stratą Wiktora. Codziennie rozmawiała z dziećmi przez telefon, co weekend przyjeżdżali do niej na obiad, a w każdym wolnym od szkoły i przedszkola czasie w jej domu na dłuższy czas gościły wnuki, którym przekazywała sporo miłości, czasu i uwagi. To one były jej szczęściem i nadawały jej życiu sens. Kiedy na wieczór wszyscy wrócili do swoich domów z Anną została jej najstarsza wnuczka - Asia. Dziewczyna, mimo tego, że była już dorosła to bardzo mocno przeżyła śmierć dziadka, a każdą wolną chwilę spędzała u boku babci. Tak było i tym razem, kiedy następnego dnia nie miała zajęć na uczelni. Nie potrzebowała słów. Wystarczała jej sama obecność babci,która była dla niej wzorem do naśladowania. Przy nikim nie czuła się tak szczęśliwa i z nikim nie była tak szczera, jak właśnie z Anną. Siedziały na kanapie w ciszy, trzymając się za dłonie, kiedy dziewczynie przyszło do głowy pewne pytanie.

-Babciu, czemu nie ściągniesz obrączki? Minęły już ponad dwa lata...

-Bo przez te ponad dwa lata ani razu nie przyszło mi do głowy, aby ktoś inny mógł mi zastąpić Twojego dziadka...

**********

Witajcie, Kochani!

Błagam nie krzyczcie na mnie. Historia naszych bohaterów dobiegła końca. Od początku wiedziałam, że to opowiadanie nie będzie miało zbyt wielu rozdziałów. Dzisiaj postanowiłam je zakończyć, jednak mam nadzieję, że w najbliższym czasie wrócę do Was z czymś nowym.

Z całego serca dziękuję awi_nasygnale, dzięki której to opowiadanie powstało i dla której to opowiadanie zostało stworzone. Jesteś niezwykła.

Dziękuję wszystkim i każdemu z osobna za obecność, wsparcie, każdy komentarz, wiadomość czy też gwiazdkę. Mam nadzieję, że już niedługo znowu Was zaskoczę.

Buziaki!

Zacznijmy od nowaWhere stories live. Discover now