34. „Kto sie czubi ten sie lubi."

848 27 0
                                    

Przeczytajcie proszę opis!!!

Theo wyrzucił mnie z łóżka, co oznaczało wyjazd na wakacje. Niechętnie przeciągnęłam się, a następnie słyszałam już tylko strzyk kości. Nienawidziłam tego.

Podeszłam leniwie do lustra zaczynając codzienny, letni makijaż. Mimo całego dnia w drodze chciałam się czuć dobrze sama ze sobą. Nałożyłam odrobinę korektora na niedoskonałości, a później przejechałam po twarzy puszkiem z pudrem. Poprawiłam brwi i zadowolona odłożyłam kosmetyki do torby. Nadszedł czas na ubranie się. Sięgnęłam swoje czarne, dresowe spodenki i białą bluzkę z małym napisem na środku. Wyglądałam jakbym miała zaraz się położyć z powrotem spać. Wsunęłam na stopy różowe skarpetki i gotowa zbiegłam na dół po drodze spotykając się z Rose. Zjedliśmy szybkie śniadanie, a kiedy je skończyliśmy mogliśmy już jechać. Zmęczona zgarnęłam z komody czarną torebkę i nacisnęłam klamkę drzwi wejściowych od razu czując lekki powiew wiatru. Na dworze słońce powoli zaczęło wschodzić. Przyjaciele czekali na nas przy czarnym matowym audi, które należało do Jake'a.

Od razu podbiegła do mnie przyjaciółka się przywitać. Stałam jeszcze na pół śpiku nic nie ogarniając. Wiedziałam tylko, że moja walizka nadal nie są spakowane.

- Czemu nadal moje bagaże nie są..- zmarszczyłam brwi chcąc zadać pytanie, ale Zack mi przerwał.

- Auto Theo jest pięcioosobowe.- zaczął tłumaczyć.- Ja, Cameron i Theo musimy być w jednym aucie... dwa miejsca zostają dla dwóch blondynek.

- To znaczy, że...- otworzyłam szerzej oczy lekko uchylając ze zdziwienia wargi. Powiedzcie mi, że to zły sen.

- Tak. Jedziesz ze mną.- prychnął do tej pory nieodzywający się Parker.

Skamieniałam. Z jakiej racji miałam jechać z nim?! Przecież droga zajmie nam półtorej dnia! Jaki idiota wymyślił, żeby jechać do Miami samochodem?!

Nie spoglądając na innych ruszyłam w stronę audi. Wsiadłam i zaczęłam przeglądać media społecznościowe. Było mi już wszystko obojętne. Zaraz pójdę spać, będę słuchała muzyki, droga przeleci szybko no nie?

*

- A więc?- zapytał po raz setny unosząc tą swoją pieprzoną, perfekcyjną brew.

- Jak nie to nie!- podniosłam głos zdenerwowana.- Musisz być, aż taki irytujący?

- Uwielbiam taki być.- na jego ustach pojawił się kpiący uśmieszek.

Tak bardzo nienawidziłam tego człowieka.

Jechaliśmy już dobre pięć godzin. Przez dwie spałam, a resztę starałam się wytrwać z Parker'em, który ciągle pytał czy dobrze się czuje, albo czy nie chce czegoś zjeść. Z każdym kolejnym jego słowem miałam ochotę wysiąść z tego cholernego auta.

Nagle telefon bruneta zaczął dzwonić. Jak gdyby nigdy nic chwycił urządzenie, a następnie przyłożył je do ucha.

- Nie... nie ma mnie na miejscu... wakacje.- mruczał przeżuwając gumę. Ukradkiem obserwowałam jego żuchwę, która była definicją ideału.- Za kilka dni... no... załatwię to...- westchnął ciężko.- Siema.

Po skończonej rozmowie rzucił telefon na tapicerkę. Odwróciłam w końcu wzrok za okno widząc jakąś rzekę.

- Nieładnie się tak gapić.- skomentował, na co prychnęłam.- Nie jestem ślepy, Hale.

- A ja nie chce oślepnąć.- odpowiedziałam z chamskim uśmieszkiem.

- Bardzo śmieszne.- odparł z chrypką.- Oboje wiemy, że najchętniej zaliczyłabyś ze mną tylne siedzenia.

Because, I love you.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz