35. „Po prostu ty jesteś zbyt łatwy."

827 23 0
                                    

2/...

- Żartujesz?!- pisnęła mi nad uchem blondynka przez co spiorunowałem ją wzrokiem w lusterku.

- Nie.- parsknął śmiechem Jonas.

- Ta cała Amber przespała się z Ryan'em?! Gdzie on miał oczy?!- Martin nie ukrywała swojego zdziwienia i rozbawienia.

- Naprawdę nie macie ciekawszych tematów?- zapytałem trzymając kurczowo ręce na kierownicy.

- Jedziemy już kilka godzin.- stwierdziła.- Nudzę się.

- To zamknij papę i idź spać.- odpowiedział jej Romero, przez co oberwał solidnie w ramię.- Wali cię kobieto?!

- Jesteście beznadziejni.- skomentowała kładąc głowę na ramieniu Cameron'a. Zamknęła oczy mając zamiar pójścia spać.

Zauważyłem, że Zack się ucieszył z powodu ciszy i zajął się telefonem. Rose siedząca obok drzemała, a ja miałem ochotę zrobić to samo. Niestety czekało mnie jeszcze pół godziny drogi i zmiana.

- Macie jakiś plan na spędzenie pierwszego dnia w Miami?- zapytał blondyn.

- Pewnie klub.- odpowiedziałem beznamiętnie wpatrując się na drogę.

- Ja marzę tylko o łóżku.- odezwała się szarooka.- Cholernie tu niewygodnie.

- Jeśli ci coś nie pasuje to...- zacząłem, ale mi przerwała.

- Chcecie, żebym spała to zamknijcie te jadaczki.- warknęła wracając do poprzedniej pozycji.

Posłuchaliśmy jej i w ciszy przebywaliśmy kolejne kilometry.

***

Rozprostowałem kości i skierowałem się w stronę łazienki. Było już ciemno, a do Dallas zostały nam jakoś dwie godziny drogi. Załatwiłem swoją potrzebę, a następnie ruszyłem do sklepu, aby kupić sobie coś do jedzenia. Zauważyłem stojąca przy napojach Naomi, a obok niej Jake'a. Śmiali się z czegoś, co spowodowało i u mnie uśmiech. Chciałem, by moja mała siostra była szczęśliwa. Parker nie jest zły. Tylko najbliżsi znają jego prawdziwe ja.

Chwyciłem szybko paczkę chipsów, paluszki i colę. Poszedłem za wszystko zapłacić, następnie wychodząc w stronę auta. Korzystając z wolnej chwili odpaliłem papierosa i zaciągnąłem się nim. Patrzyłem przed siebie zauważając gwiazdy. Stacja znajdowała się na jakimś pustkowiu, więc krajobraz był ubogi. Nagle przed moimi oczami pojawiła się Rose.

- Przestraszyłam cię!- krzyknęła zadowolona, na co posłałem jej beznamiętnie spojrzenie.- Przyznaj!

- Może.- wzruszyłem ramionami, biorąc kolejnego bucha.

- Ugh. Z tobą nie da się bawić.- burknęła i usiadła na krawężniku. Jej blond włosy powiewał lekki i przyjemny wiatr. Zająłem miejsce obok niej wpatrując się w jej profil.

- Da się, Wilson.- odpowiedziałem z kpiącym uśmiechem. Niebieskooka od razu domyśliła się o co chodzi i przewróciła oczami.

- Jesteś nienormalny.- wybuchnęła śmiechem.

Puściłem jej oczko i wyrzuciłem peta. Siedzieliśmy tak jeszcze kilka minut dopóki nie usłyszałem o ruszaniu w drogę. Tak cholernie miałem już dość jazdy w samochodzie i żałowałem, że jednak nie wybraliśmy samolotu.

Zająłem miejsce z tylu obok Rose i Nory. Ostatni kierował Cameron, który jednak miał najgorzej. Każdy był zmęczony już tą pieprzoną drogą, a jutro czekało nas to samo. Około drugiej w nocy następnego dnia czekało nas wymarzone Miami.

Because, I love you.Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang