14. Nya

1.2K 109 8
                                    

W czwartek lekcje minęły mi bardzo szybko i chociaż droga powrotna się przedłużała, bo musiałam jechać autobusem, to jednak zanim się nie obejrzałam byłam już w domu. Mój kochany braciszek ma jeszcze jedną lekcję, więc mam godzinę wolną dla siebie. Przebrałam się, zrobiłam sobie coś do picia i usiadłam przed telewizorem, ale znudziło mnie to zajęcie, więc postanowiłam zrobić porządki w moich ubraniach. Powoli lato się kończyło, dlatego postanowiłam schować letnie ciuchy, a wyciągnąć już te jesienne i zimowe. Akurat wyciągałam płaszcze na przedpokoju, gdy do pomieszczenia wszedł Kai.

- Cześć Nya - przywitał się - Co porabiasz?
Brunet zamknął za sobą drzwi, rzucił plecak oraz buty w kąt i podszedł do mnie.
- Porządki - odparłam - mógłbyś mi podać ten karton z szafy? Nie dosięgam, a chciałabym schować już moje sandały.
- Jasne, moja mała siostrzyczko - powiedział podnosząc już rękę. Nagle zamarł, schował dłoń do kieszeni spodni i przez chwilę na jego twarzy pojawiło się jakieś zmartwienie, ale tylko przez sekundę. Po chwili znowu był radosny.
- O co chodzi? - spytałam.
- Wiesz, myślę że nie powinnaś jeszcze chować butów - odparł tak po prostu - może być jeszcze ciepło.
- Nie sądzę - stwierdziłam - z dnia na dzień robi się coraz chłodniej.
- Chodź do kuchni - powiedział tylko Kai - dzisiaj moja kolej na gotowanie obiadu. Musisz pilnować żebym nie spalił kuchni.
Zaśmiał się i wyszedł z pomieszczenia, a mi nie pozostało nic innego jak pójście za nim.

Siedziałam przy kuchennym blacie, patrząc jak mój brat miesza sos do spaghetti i rozmyślałam. Nie o chłopakach, ciuchach, ani nawet o ocenach. Nie należałam do tych dziewczyn. W ogóle różniłam się od dziewczyn z mojej klasy. Nie rozmawiam z nimi dlatego zbyt często. Ich sprawy wydają mi się strasznie płytkie. Jakby nie było ważniejszych rzeczy od wyglądu i chłopaków. Grrr...

Czasami się zastanawiam czy jest to wpływ tego, że wychowywałam się tylko z bratem. To z nim się na początku trzymałam, on mi pokazywał wszystko i pomagał, gdy coś mi nie wychodziło. Ale to nie znaczy, że nie jestem samodzielna. O nie. Nie lubię jak ktoś mi każe co mam robić, albo mówi, że sobie nie poradzę. Mogę udowodnić całemu światu, że potrafię wszystko. No powiedzmy...
Dlatego właśnie, większość moich przyjaciół to chłopacy ze starszych klas. Oni nie krytykują, nie obgadują, pozwalają być sobą... A podobno to dziewczyny szybciej dojrzewają.

Tak więc, siedziałam w kuchni i myślałam, nad tym jak ostatnio wyglądało nasze życie. Co się stało z moim bratem przez ten miesiąc? Wraca coraz później do domu, a w dzień jest często zmęczony. Mam nadzieje, że to nic poważnego. Może dobrze by zrobiło, gdybym spędziła z nim trochę czasu, a nie na niego ciagle krzyczała?
- Kai..?- odchrząknęłam i zaczekałam, aż na mnie spojrzy.
- Hm...? - obrucił się, patrząc na mnie i próbując odrobiny spaghetti.
- Przepraszam, cię za to co powiedziałam w weekend - nienawidziłam przyznawać się do błędu.
- Szybka jesteś - powiedział Kai, na co zmroziłam go wzrokiem - no dobrze... ja też chciałbym cię przeprosić.
- Oboje zachowaliśmy się jak dzieci - odparłam.
- Tak... - zaczął - ale to ja powinienem częściej słuchać mojej młodszej, mądrej siostrzyczki. Uśmiechnęłam się na te słowa, ale odwróciłam się do niego plecami, żeby nie dać mu satysfakcji z tego, że wywołał u mnie taką reakcję.
- Kai, co powiesz na nasz wieczór dziś wieczorem? - zaproponowałam, bo wiedziałam jak dawno go nie robiliśmy.
- Chodzi ci o FGN? - przypomniał nasz skrót, na który zachichotałam.
- Tak - przytaknęłam - Filmy, gry, nachos'y.
- Nya... - zaczął mój brat rozmarzony - nie robiliśmy go od...
- Dawna - odparłam powoli.
- Skąd ci ten pomysł nagle przyszedł do głowy?- zapytał brunet.
Chciałam powiedzieć, że wolę to niż żeby znowu poszedł do klubu, ale wiedziałam, że to może mu się nie spodobać.
- Sama nie wiem - powiedziałam tylko.
Widać było, że mój brat chciał coś powiedzieć, gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Oboje spojrzeliśmy na siebie, a po chwili rzuciliśmy się do drzwi.
- Kto to może być? - spytałam nie spodziewając się gości.
- Nie mam pojęcia - wyznał również mój brat.
- Może jakiś z naszych znajomych wpadł na pomysł żeby nas odwiedzić? - powiedziałam, jednak gdy Kai otworzył drzwi ujrzeliśmy przed sobą starszego mężczyznę. Był to listonosz.
- Ale my niczego nie zamawialiśmy - zdziwił się mój brat, widząc paczkę w rękach mężczyzny.
- Opłacona z góry - powiedział tylko listonosz - potrzebuję tylko podpisy pana Kai'a Smitha i panny Nya'i Smith.
- To my - powiedział Kai.
- Od kogo ta paczka? - spytałam zaciekawiona.
- Nadawca nieznany - powiedział dostawca, pokazując nam gdzie mamy podpisać.
Na początku się wahaliśmy, jednak po chwili podpisaliśmy papiery i odebraliśmy paczkę, zamykając drzwi za kurierem.
- Co w niej może być? - spytałam brata, gdy weszliśmy do salonu.
Kai mi nie odpowiedział. Był blady na twarzy. Widać było, że coś go zaniepokoiło.
- Coś się stało? - spytałam zmartwiona.
- Nie... nic - powiedział tylko - otwórz tę paczkę.
Zrobiłam, więc jak mi kazał. Otworzyłam pudełko, ale w nim znajdowało się kolejne, a w tym jeszcze jedno. Komu by zależało na takim pakowaniu?
- Chyba ktoś zrobił sobie żart - powiedział Kai zdenerwowany, spoglądając na pudełko.
- To już ostatnie - powiedziałam, widząc że w kolejnym pudełku nie ma już opakowania.
- Co to? - zdziwieni przyglądaliśmy się metalowej skrzynki, wielkości małego tabletu, którą wyciągnęłam z paczki.
- Otwierać? - spytałam niepewnie, na co mój brat skinął głową.
- A jeśli to bomba? - powiedział szybko, na co znieruchomiałam.
- Po co ktoś miałby nam przysyłać bombę? -
- Żeby wysadzić kamienicę? - spytał ironicznie mój brat.
- Takie rzeczy sprawdzają na poczcie - odparłam i otworzyłam skrzynkę.
Moje oczy zrobiły się szerokie, gdy wyjęłam z niej pięć ciężkich plików. Pięć ciężkich plików po tysiąc w każdym.
- Pięć tysięcy! - krzyknął zmieszany Kai - kto przystałby nam pięć tysięcy?
- I po co? - dodałam.
- Co z tym zrobimy? -zastanawiał się mój brunet. Ja byłam pewna jednego: nie możemy ich wydać.
- Trzeba to oddać - powiedziałam więc.
- Co!?
- Może to pomyłka - wyjaśniłam.
- Listonosz wyraźnie powiedział - odparł mój brat - dla Kai'a i Nya'i...
- Zaczekaj - przerwałam mu - patrz, tutaj jest jakiś liścik.
Zauważyłam białą kartkę z wydrukowaną na niej słowami. Kai wziął ją do ręki i przeczytał na głos.

Mądrze to wykorzystajcie. Trzymajcie się.

- Co to może znaczyć? - spytałam - Kto byłby tak hojny.
- Masz rację - powiedział mój brat, a ja z początku nie wiedziałam o co mu chodzi - Nie możemy tego zachować. Dziwne...
To ostatnie słowo wypowiedział bardziej do siebie. Był zamyślony i tak jak ja przejęty tym wszystkim.
- Zaraz wracam - powiedział nagle - muszę zadzwonić do Zane'a.
Teraz zamierza do niego zadzwonić? Dlaczego? Mam nadzieję, że nie zamierza się chwalić, że dostał pięć tysięcy. A jeśli nie o to chodzi, to czemu akurat teraz musi do niego zadzwonić. Sprawy szkolne przecież można odłożyć na później.
Coś czuję, że przez tą niespodziewaną przesyłkę mogę zapomnieć o naszym wieczorze. Spojrzałam, więc jeszcze raz na wiadomość, żeby może znaleść w niej jakiś ukryty sens, ale nawet po przeczytaniu od tylu nic nie znalazłam.
Przydałaby mi się mama. Z tego co opowiadała babcia, była policjantką i uwielbiała rozwiązywać różne zagadki. Życie bez nich jest naprawdę trudne.

Jak przeżyć liceum i nie zwariować /Według Lloyda Garmadona/Where stories live. Discover now