16. Lloyd

1K 101 20
                                    

Leżałem na kanapie w salonie, rozwiązując zadanie z matmy, gdy moja mama pracowała nad czymś do szkoły, siedząc obok.
- Mamoo mam problem - powiedziałem nagle bez zastanowienia, bawiąc się ołówkiem.
- Nie teraz Lloyd - powiedziała siwowłosa - pomogę ci z tym zadaniem, gdy skończę wypełniać te dokumenty.
- Ale mi nie chodzi o szkołę - powiedziałem szybko.
Mama odłożyła papiery na bok i spojrzała na mnie.
- Co się stało w takim razie? - spytała z troską.
- Znaczy chodzi... ale nie chodzi - zaplątałem się we własnej wypowiedzi - znaczy jest to związane ze szkołą, ale nie z nauką.
- Kochanie - powiedziała Misako - do rzeczy.
- No bo... - zacząłem, ale ta rozmowa nie była dla mnie łatwa. Jeszcze nigdy z mamą o takich sprawach nie gadałem, a to się wydaje dziwne, bo mówię jej wszystko.
- Lloyd - powiedziała surowo rodzicielka, wracając do pisania, jakbym specjalnie próbował ją odciągnąć od pracy.
- Zaprosiłem koleżankę na dyskotekę - wydusiłam w końcu z siebie.
Moja mama po raz kolejny, odłożyła papiery patrząc na mnie.
- Kiedy mój Lloyd tak szybko dorósł? - powiedziała bardziej do siebie niż do mnie.
- Mamo - jęknąłem.
Teraz to ja udawałem, że jestem na nią zły.
- W czym problem? - spytała.
- Bo to... - przerwałem szukając odpowiednich słów - ... pierwsza koleżanka, na której mi zależy.
- Podoba ci się? - spytała prosto z mostu.
- Chyba tak - powiedziałem, przełykając ślinę.
Ostatnio zacząłem bardzo dużo czasu spędzać z Rumi. Po lekcjach często idziemy razem coś zjeść, albo po prostu posiedzieć na huśtawkach w parku. Dużo rozmawiamy i bardzo ją lubię, ale dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że może bardziej niż tylko lubię.
Może jednak lepiej by było pogadać o tym z Jay'em, a nie z mamą? No ale za późno. Nie ma już odwrotu.
- To powiedz jej to - doradziła mi rodzicielka.
- Tak po prostu? - nie sądzę, żebym się na to odważył.
- Nie, może nie tak po prostu
- To jak? - nie zrozumiałem, jestem fatalny w tych sprawach.
- W odpowiedniej chwili - wyjaśniła mama.
- A kiedy będzie taka chwila? - nadal nie mogłem sobie wyobrazić, jak miałbym to zrobić.
- Będziesz to wiedział - odparła - poczujesz to.
Zapadła chwila ciszy, po czym zapytałem.
- Tak tata wyznał, że mu się podobasz? -
Mama od razu nie odpowiedziała.
- Nie... - odparła w końcu - tata napisał do mnie list...
Usiadłem po turecku na kanapie, żeby lepiej widzieć mamę, odkładając zapomniane już zeszyty na bok.
- Co było w tym liście? - zapytałem, ciekawy historii rodziców.
- Lloyd, muszę ci coś powiedzieć - westchnęła mama.
- O co chodzi? - spytałem cicho.
- Jakiś czas temu... - zaczęła - Jakiś czas temu dowiedziałam się, że to nie Garmadon napisał ten list.
Wyznała mama, a mnie zamurowało.
- To kto go napisał?
- Wu
- Ale... ale jak to się stało? - nie pojmowałem - nie był podpisany?
- Właśnie był... - westchnęła - Garmadon podpisał się pod listem, napisanym przez jego brata.
- Mógł zrobić coś takiego? - byłem trochę rozczarowany.
- Od tego momentu zakochałam się w twoim ojcu  - wyznała mi mama - ale nie wiem, co by było gdyby jednak Wu dał mi ten list.
- Żałujesz? - spytałem - że sprawy tak się potoczyły?
- Nie - uśmiechnęła się - nie byłoby cię wtedy ze mną.
Na te słowa przytuliłem się do niej, oznajmiając równocześnie, że też się cieszę, że z nią jestem.
- Co zrobiłaś jak się dowiedziałaś? - spytałem odrywając się od niej.
- To przypieczętowało rozstanie z twoim ojcem
- I po tym porozmawiałaś z wujkiem
- Nie... - zaprzeczyła mama.
- Dlaczego? - szepnąłem - Ach... kochasz jeszcze tatę?
Mama chwilę milczała, a potem odparła:
- Nie wiem... czy kocham... czy kochałam - powiedziała ledwie słyszalnie - wiem, że nam go brakuje... ale się zmienił i dopóki tego niezauważy, nic nie zrobimy...
- A co z Wu? - tylko tyle udało mi się wykrztusić po wyznaniu Misako.
- Lloyd... nie powinnam chyba rozmawiać z tobą na takie tematy - powiedziała, po czym wstała i poszła do łazienki.

***

W piątek na prośbę i zaproszenie Jay'a pojechałem przed dyskoteką do domu Smith'ów. Jay mi przekazał, że Nya zaproponowała, że jej brat nas podrzuci. Na początku nie byłem przekonany, ponieważ ja miałem już załatwioną podwózkę, ponieważ moi rodzice też się wybierają na szkolną imprezę jako opiekunowie i nie chciałem robić problemów z tym związanym. Ale Jay jak to Jay nie ustąpił, powiedział, że mam przyjść i podał mi adres.
Tak więc stałem właśnie przed domem zastanawiając się czy lepiej zadzwonić czy zapukać. W końcu zapukałem, a po chwili drzwi otworzył mi wysoki brunet. Spojrzałem na niego od stóp do głów, przypominając sobie, że widziałem go w szkole. I jeśli dobrze pamiętam, nie chciałem mieć z nim nic wspólnego. Ten czekał wyczekująco, aż w końcu się odezwałem.
- Chyba pomyliłem dom - powiedziałem, wkładając ręce do kieszeni spodni.
No niech to Jay musiał mi dać zły adres, albo ja jestem już ślepy i nie umiem czytać.
- A ty nie do Nya'i? - odezwał się w ostatniej chwili chłopak w czerwonej koszulce.
To on zna Nya'e? Zaraz zaraz. Przecież on się nazywa jeśli dobrze pamiętam Kai Smith, tak samo jak brat Nya'i! Ale ze mnie gapa! Dlaczego wcześniej ich nie widziałem razem? Szybciej bym połączył fakty.
Pokiwałem, więc głową i wszedłem do środka. Zauważyłem, że przy stole, albo raczej na stole siedzą już Nya, Jay i Cole.
- W końcu jesteś Lloyd! - przywitał się ze mną Jay.
- To co jedziemy? - spytałem stając obok kominka.
- Nya mówiła o jednym koledze, ale niech jej będzie - zaśmiał się brat czarnowłosej.
- Zaczekaj - powiedział nagle Walker - mam wam coś do powiedzenia.
Nya spojrzała się najpierw na swojego brata, a później na Jay'a.
- Za późno zgodziłeś się - powiedziała najpierw do Kai'a - O co chodzi Jay?
- Chciałbym was zaprosić na swoją osiemnastkę - wyznał Jay.
- Uuu cudownie - zachichotała ciemnowłosa.
- Ale nas wszystkich zapraszasz? - spytałem, żeby się upewnić.
- Tak - odparł Jay wzruszając ramionami - A co w tym dziwnego?
- Może to, że znamy się niecałe dwa miesiące - zasugerowałem.
- Dwa miesiące to dużo - odparł chłopak.
- A mnie dlaczego zapraszasz? - odchrząknął Kai - Nie przyjaźnimy się.
- Nie? - zaśmiał się chłopak - Ale jesteś bratem Nya'i, a jej przyjaciele to moi przyjaciele.
- No dobra - powiedział tylko brunet - nie pogardzę imprezką.
- Jeśli o imprezce mowa - przerwał Cole - chyba czas jechać na tą szkolną.
- Eh... - westchnął Smith - dyskoteki szkolne są nudne.






__________
Wybaczcie mi tak długą nieobecność. Mam nadzieję, że rozdział się podobał.
__________

Jak przeżyć liceum i nie zwariować /Według Lloyda Garmadona/Where stories live. Discover now