Część druga - Roztopy

2K 92 57
                                    


Zmiany zachodzą tylko wtedy,
gdy idziemy pod prąd,
kiedy robimy coś całkowicie wbrew wszystkiemu,

do czego przywykliśmy.

Paulo Coelho


Dni mijały jeden za drugim, zlewając się ze sobą. Czas nieubłaganie przybliżał dzień pierwszego września, który był jednoznaczny z powrotem do Hogwartu. Draco leżał na hamaku zawieszonym w ogromnym podwórku, między dwoma rozłożystymi jabłoniami. Zachodzące słońce oświetlało jego platynowoblond włosy tworząc różnorodną konstelację kolorów, a delikatny ciepły wietrzyk muskał jego wciąż bladą twarz. Od dwóch dni czuł się całkiem nieźle i bardzo dobrze zdawał sobie sprawę, że jest to zasługa troskliwej opieki, którą obdarzała go ta niezwykła gryfonka. Od pamiętnego dnia, gdy się obudził, a dziewczyna wybiegła z pokoju trzaskając drzwiami, starał się nie naciskać jej na odcisk. Próbował być uprzejmy, ale preferował raczej trwanie z boku połączone z obserwowaniem jej poczynań. Do teraz nie odważył się podziękować jej za wszystko co dla niego zrobiła. Sumienie gryzło go z każdym dniem coraz bardziej, szepcząc natarczywie by to zrobił, jednak nie potrafił się zebrać. Za każdym razem gdy próbował, dziwny blask w jej czekoladowych oczach z łatwością odbierał mu całą determinację i pewność siebie. Zmienił pozycję tak, by móc obserwować leżącą nieopodal na kocu, brązowowłosą nastolatkę. Dziewczyna leżała na brzuchu, ubrana w krótkie, granatowe spodenki oraz letnią koszulkę na ramiączkach. Wyglądała bardzo dziewczęco i... słodko. Mimo, że pierwszy raz użył tego słowa już trzy dni temu, to wciąż nie mógł pogodzić się z faktem, że takie myśli tworzą się w jego głowie. Westchnął bezgłośnie, po czym opadł z powrotem na plecy wpatrując się w czyste niebo. Może i przez ten czas starał się unikać Granger, jednak nieświadomie zawsze był w pobliżu obserwując każdy jej ruch czy zachowanie. Znał już na pamięć rozkład jej dnia, ulubione danie, książkę czy ciuch. Z łatwością potrafił odgadnąć z wyrazu jej twarzy każdą emocję oraz myśl. Był bardzo dobrym obserwatorem, jednak niewielu ludzi zdawało sobie z tego sprawę. W umyśle pojawiła mu się scena jak dzień po ich pierwszym wspólnym śniadaniu wyrzuciła cały obiad stwierdzając, że „nie wyszedł jej tak jak powinien". Musiała być jak zwykle perfekcyjna; zawsze i we wszystkim. Na to wspomnienie z ledwością powstrzymał parsknięcie śmiechem, który skumulował się w jego piersi. Coraz częściej zdarzało mu się śmiać, co dawniej było niemalże anomalią. Przez te parę dni spędzonych w maleńkim domku na malowniczej wsi, zdążył całkowicie zapomnieć o czekającym go zadaniu. Czasem tylko, gdy wieczorem leżał w samotności w przydzielonym mu pokoju, pojawiały się bolesne myśli oraz wspomnienia. Musiał przyznać, że obecność gryfonki przestała mu w jakikolwiek sposób przeszkadzać. Nie zwracał już najmniejszej uwagi na to, że nie jest czystej krwi. Całkowicie też zrezygnował z nazywania jej szlamą. Po tym jak okazała mu swoje serce, nie zasługiwała już na takie traktowanie jakie serwował jej przez tyle lat. Ta mała miała na niego dziwny wpływ... może nawet mógłby zacząć z nią rozmawiać. W momencie, gdy ta myśl zaświtała w jego głowie zauważył, że nieświadomie podniósł się z miejsca. Jego ciało postanowiło zdecydować za niego i jakoś nie miał ochoty mu się przeciwstawiać. Złapawszy za jaśka, na którym leżał, podszedł do leżącej na kocu kasztanowłosej. Kiedy znajdował się parę kroków od niej, coś sprawiło, że się zawahał. Nagle zniknęła cała determinacja, która towarzyszyła mu od momentu kiedy wstał z wygodnego hamaka. Po raz kolejny poczuł się jak tchórz, co przy tej drobnej osóbce zdarzało się stanowczo zbyt często. Już miał się odwrócić by odejść, kiedy leżąca przed nim dziewczyna zwróciła na niego zdziwione spojrzenie.
- Stało się coś? - zapytała mrużąc oczy od blasku zachodzącego słońca.
- Nie.
Niewielka zmarszczka przecięła jej gładkie jak marmur czoło.
- To dlaczego stoisz nade mną?
Draco zawahał się na moment. Co miał odpowiedzieć na tak jasno postawione pytanie?
Że zmienił do niej stosunek i postanowił, że może rozmawiać z ludźmi jej pokroju? Jak nic dostałby w twarz, a czuł, że dzisiejszego dnia nie chce denerwować swojej „opiekunki".
- Chciałem... - zupełnie nie wiedział jak dokończyć myśl. Spojrzał we wpatrzone w niego zdziwione oczy i poczuł, że robi mu się naprawdę głupio. Miała na niego zdecydowanie zbyt duży wpływ. Za długo już przebywa w jej towarzystwie! Dziewczyna podniosła się do pozycji siedzącej, następnie obejmując nogi ramionami zaczęła przyglądać mu się bardziej przenikliwym wzrokiem.
- Chciałeś...? - ponagliła, pochylając się delikatnie w jego stronę.
- Chciałem... zapytać kiedy będzie kolacja - wydukał w końcu pierwszą lepszą rzecz jaka mu przyszła do głowy. Na widok miny Granger niemal natychmiast skarcił się w duchu.
- Jak jesteś głodny to tam jest kuchnia - powiedziała wskazując dłonią na postawiony za nią domek pokryty białą farbą. - Odzyskałeś siły, masz dwie sprawne ręce, nic więc nie stoi na przeszkodzie byś mógł przygotować sobie jedzenie.
Dodała opanowanym tonem, po czym wróciła do czytanej książki. Dawniej za taki tekst Draco z pewnością zrównałby tę gryfonkę z ziemią, teraz jednak nie poczuł nic. Przestąpił jedynie z nogi na nogę, zastanawiając jak inaczej rozwiązać zaistniałą sytuację.
- Coś jeszcze? - podejrzliwy głos Granger wyrwał go z zamyślenia. Zupełnie nie zauważył kiedy się odwróciła. Z wyrazu jej twarzy wywnioskował, że wpatruje się w niego już dłuższą chwilę. Nie odpowiedział tym razem nic, tylko po prostu wpakował się na koc tuż obok niej. Nie wiedział co go do tego podkusiło, lecz gdy zobaczył oniemiałą minę Granger, pogratulował sobie takiego zachowania.Dziewczyna dosłownie musiała zbierać szczękę z ziemi. Draco zaśmiał się lekko, kładąc jednocześnie z rękami podłożonymi pod głowę.
- Co ty, przepraszam, robisz? - zapytała, gdy już udało jej się otrząsnąć z pierwszego szoku. Blondwłosy ślizgon nadal rozbawiony całą tą sytuacją, wzruszył jedynie ramionami.
- Bolą mnie plecy - odpowiedział prosto, wpatrując się w ciemniejący nieboskłon.Zobaczył kątem oka, że marszczy czoło i ledwo zauważalnie kręci głową. Nic już jednak nie odpowiedziała, wracając do przerwanej lektury.Zapanowała między nimi spokojna cisza, bez wrzasków, kłótni, ani żadnych innych spięć. Draco nie potrafił wyjść z szoku, że potrafią siedzieć tak blisko siebie bez żadnych obraźliwych słów czy komentarzy. To zakrawało niemalże na cud, mimo to czuł się z tym w miarę dobrze. Leżeli tak w milczeniu, on zapatrzony w niebo, ona czytająca książkę. Dopiero późnym wieczorem, kiedy już nawet przy świetle różdżki nie było zbyt wiele widać, zebrali się z miejsca i nadal w milczeniu ruszyli do domku. Pożegnali się lekkim skinieniem głowy, po czym każde poszło do własnej sypialni dokładnie analizując dzisiejsze wydarzenie, które bez wątpienia było czymś na kształt przełomu.

Potęga UczućWhere stories live. Discover now