6

2K 110 7
                                    

Gryfon leciał dalej bezwładnie w kierunku twardej ziemi, a ja byłam daleka za nim, wyciągnęłam rękę przed siebie, Wood był milimetry ode mnie i metry od ziemi. ,,Muszę go złapać. Muszę!" Coraz bliżej i coraz niżej i... I złapałam go za rękę zaledwie dwa metry od ziemi ,,Złapałam go, złapałam!". Odstawiłam go delikatnie i dopiero wtedy coś do mnie dotarło - na boisku zapanowała grobowa cisza. Rozejrzałam się po trybunach i po innych graczach, a moje spojrzenie skrzyżowało się ze wzrokiem Marcusa. To co zobaczyłam, wywołało u mnie gęsią skórkę, mój brat wyglądał jakby patrzył na zdrajcę rodziny i tym zdrajcą byłam ja. Pierwszy raz czułam tak wielki strach przed nim. Tak wielki, że nie umiałam się poruszyć, wszyscy na mnie patrzyli. Ślizgoni ze wściekłością i pogardą, a inni z podejrzliwością. Patrzyłam tak na Marcusa i dostrzegłam, że wyraz jego twarzy gwałtownie się zmienił, a ja poczułam silny podmuch wiatru tuż obok mojej głowy, wywołany przez tłuczek, który koło mnie przeleciał ,,Miałam szczęście". Gdy się otrząsnęłam, powoli wzbiłam się do góry i trzęsącym się głosem powiedziałam do drużyny.
- Nie chcę, by inni mówili, że wygrywamy bo oszukujemy i że mój brat to kanciarz. A teraz wracajmy do gry, bo jeszcze to przegramy! - Marcus dalej się patrzył na mnie ze wściekłością, ale przytaknął i wróciliśmy, do zdobywania punktów. Jak można było się spodziewać, była to dla nas łatwizna, bo obręczy nikt nie pilnował, a Złotego Znicza nigdzie nie było. Świetnie nam szło, aż Potter i Terrence zaczęli gonić to małe dziadostwo i jak na złość nasz szukający okazał się kompletnym nieudacznikiem i odpuścił w ostatniej sekundzie. Potter złapał go i koniec. Slytherin 60 - Gryffindor 170 ,,Na szczęście nie ja dostanę największe baty, tylko Terrence". W szatni nic nie mówiłam, a w drodze do zamku trzymałam się z dala od innych.
- Diana! - odwróciłam się i stanęłam twarzą w twarz z Madie - Czemu to zrobiłaś? Czemu uratowałaś Wooda? - dziewczyna patrzyła na mnie ze smutkiem, co spowodowało, że serce mnie zabolało ,,Oni mnie nienawidzą... Bez nich zostanę sama!".
- Nie wiem dlaczego... po prostu wszyscy mówią, że Marcus jest oszustem i że ja... że ja jestem taka sama. Nie chce taka być. - odwróciłam głowę i utkwiłam spojrzenie w stadionie.
- On jest dla ciebie kimś więcej niż tylko pajacem z Gryffindoru prawda? Ty coś do niego czujesz, mam rację? - na słowa dziewczyny poczułam strach i spojrzałam jej w oczy.
- Jeśli mnie za to nienawidzisz to trudno, nie zabronię ci tego. - ,,Czemu nie zaprzeczyłam? Czyżby miała rację? Czy... Wood jest dla mnie... ważny?" Mad podbiegła do mnie i przytuliła, a ja nie wiedziałam co zrobić. Stałam tam i lekko objęłam ją, usłyszałam szloch i poczułam, jak fragment mojego ubrania staje się wilgotny od łez dziewczyny. - Madie co się stało?!
- Dziękuję, dziękuję... Nie jestem jedyna. Nie jestem jedyna... - stałyśmy tak jeszcze przez kilka minut.
- Madie, może... się przejdziemy? Opowiesz o co chodzi, dobrze? - dziewczyna kiwnęła głową i poszłyśmy nad jezioro.

Szłyśmy powolnym krokiem w ciszy, aż w końcu zabrałam głos.
- To czemu tak zareagowałaś na to co zrobiłam? Czemu mi dziękowałaś? - Mad się zaczerwieniła i niepewnie zaczęła mówić.
- Bo ja się zakochałam w chłopaku spoza Slytherinu. - popatrzyłam z niedowierzaniem ,,Czyli miałam rację, Mad się zakochała".
- W kim? - spojrzała na mnie.
- Zakochałam się w Puchanie. - to był lekki szok, ale nie pozwoliłam sobie, na pokazanie tego ,,Nie mogę jej tego zrobić".
- Jak długo?
- Od drugiego roku.
- Czemu nic nam nie powiedziałaś?
- Bo bałam się, że mnie zostawicie... Że znowu będę sama. - dziewczyna spuściła głowę, a z jej policzka skapnęła pojedyncza łza, przytuliłam ją mocno i powiedziałam.
- Nie zastawie cię. Jesteśmy przyjaciółkami, na dobre i na złe. - po jeszcze kilku minutach wróciłyśmy do zamku. W pokoju wspólnym panowała posępna atmosfera, a inni uczniowie z naszego domu obdarowywali mnie bardzo nieprzyjemnymi spojrzeniami ,,Gdyby spojrzenie mogłoby zabić, pewnie leżałabym już martwa na podłodze". Przeszłyśmy obok nich obojętnie i skierowałyśmy się do dormitorium.
- Coś tak czuję, że to będzie ciężki tydzień dla ciebie Diano.
- Raczej ciężki rok... - uśmiechnęłam się pod nosem ,,Teraz nic już nie mam do stracenia".

TY WREDNA ŻMIJO (Oliver Wood)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz