Część dwunasta

77 8 0
                                    

Koniec Świata ukazał się na horyzoncie jak tylko nastał świt. Loki, na szczęście wiedział gdzie lecieć, w przeciwieństwie do Wrzeńca. Dookoła wypsy nie zauważyłam żadnych smoków. To mogło oznaczać, że wszyscy są na wyspie. Dostrzegłam lądowisko i skierowałam smoka w dół. Wylądował delikatnie, jednak nasze pojawienie się wywołało nieco zamieszania. Smoki spanikowały. Co dziwniejsze, nie stawiły się do obrony, oprócz Szczerbatka. Były skore uciec. Po chwili pojawili się jeźdźcy z bronią. Nocna Furia gotów był do strzału.

- Stop, nie atakujcie. To tylko ja.

Uśmiechnęłam się na ich widok, ale ich miny nie wyrażały aprobaty. Przynajmniej na początku. Byli raczej w ciężkim szoku. Mieczykowi z rąk wypadła Miecia, która spadła na stopę Smarkowi. Jego krzyk wyciągnął wszystkich z osłupienia. 

- To... to... Śmiercipieśń!!!

Śledzik krzyknął i zaczął uciekać do swojej chaty, a spłoszona Sztukamięs poleciała za nim. Hakokieł zapłonął, spłoszył Wichurę, która rzuciła na ślepo kolcami trafiając w Wyma i Jota, którzy w kilka sekund wysadzili połowę przystani.
Zrobił się nie mały bałagan... a wcale nie taki był plan. Loki odrobinę się speszył, ale na szczęście nie zaatakował. Wydał z siebie ten melodyjny dźwięk, ale ciszej niż ostatnio i smoki się uspokoiły. Nie zapadły w trans, ale opanował je błogi spokój. 
Zsunęłam się z jego grzbietu i podrapałam za uchem kiedy opuścił głowę. Dopiero tutaj mogłam go porównać z resztą i dojrzeć, jaki jest wielki. Przewyższał nawet Wyma i Jota.

Czkawka próbował się zbliżyć, ale Loki zasyczał na niego i machnął ogonem w jego stronę. Prawie go uderzył, ale ten na szczęście zdołał odskoczyć. Szczerbatek nie był w stanie odpowiednio zareagować, aby ratować przyjaciela, bo dalej był pod wpływem dźwięku Lokiego. 

- Spokojnie przyjacielu, można im ufać. Nie denerwuj się. 

- Mówiłaś, ze chcesz, aby twój smok był wyjątkowy, ale to... wow! 

- Prawda!? Jest wspaniały. Ale nie mam pojęcia jaki to gatunek? Miałam nadzieję, że nie jest nowy także dla Was. Na Vasteras takich nie mamy. 

- Uhh, wiesz... znamy. Niestety.

- Wyjaśnij. 

- To Śmiercipieśń. Mieliśmy z nimi do czynienia dwa, może trzy razy i niestety nie wspominamy ich zbyt dobrze. Są bardzo agresywne i niepodatne na tresurę, a próbowaliśmy wielu metod. Jak go oswoiłaś?

- Hmmm, wiesz, to dosyć długa historia. Trochę się działo. 

Mówiłam nieco niepewnie, ale rozpierało mnie od środka, żeby im o tym opowiedzieć. Astrid podeszła bliżej, pewniej niż Czkawka i tym razem Loki pozwolił jej na to.

- W takim razie słuchamy. 

Usiedliśmy razem przy obiedzie. Ogień przyjemnie nas grzał. Smoki leżały dookoła, a jeźdźcy słuchali w skupieniu. Nie ominęłam żadnego szczegółu. Loki musiał zostać na zewnątrz, bo nie zmieścił się w budowli. Ale ciągle widziałam jego wielki łeb w drzwiach. On także słuchał. 

- To naprawdę niezwykłe. - Zaczął Śledzik. - Nie wiedziałem, że Śmiercipieśnie są takie ciekawskie. Do tej pory jedynie atakowały wszystko co nowe. 

- Ale nie mówiłaś nam wcześniej, że ci się śni. Prześladuje właściwie.

- Bo nie sądziłam, ze to on. Tak naprawdę dalej nie wiem. Myślałam, że to tylko sen. Jak myślisz Śledzik, jak on to robi? 

- Nie mam pojęcia, ale... możemy się dowiedzieć. 

W tym momencie Czkawka gwałtownie wstał od stołu i zaczął nerwowo kołować po sali. Szczerbatek patrzył na niego, ale nie był równie zaniepokojony. Przyszły wódz machał palcem jakby chciał coś powiedzieć, ale cisza trwała dłuższą chwilę. 

kołysankaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz