45

80 11 0
                                    

           — Co robicie?

           Yurio, nadal ubrany jest w swoją kurtkę z zewnątrz, z białą torbą przewieszoną na ramieniu. Oboje podskoczyli do góry, prostując się i blokując leżący przed nimi telefon.

           — Yurio, hej — przywitał się z nim Yuuri.

           — Co robicie? — powtarza, nadal brzmiąc całkiem obojętnie.

           — My--

           — Planujemy nasz ślub — przerywa mu, a Yuuri patrzy na niego krótko, ale nie protestuje.

           — Właśnie, to. — Yurio siada na krześle naprzeciwko ich, z zielonymi oczami błyszczącymi w sposób, jakiego Viktor nigdy wcześniej nie widział. — Jak będziecie... no, brać ślub... Planujecie zaprosić media?

           — Media?

          — Nie — odpowiada natychmiast Yuuri, a potem patrzy krótko na Viktora. — Nie rozmawialiśmy o tym, ale nie, żadnych gazet, ani-- ani niczego — dodaje, znowu zerkając na swojego narzeczonego.

           Viktor wzrusza ramionami.

          — Cokolwiek pasuje ci, dla mnie jest też okej.

           — Żadnych mediów. Żadnego-- żadnego sprzedawania zdjęć, czy cokolwiek, nic--

           — Oprócz tego, co wrzucimy na Instagram.

           — Oprócz tego, co wrzucimy na Instagram — potwierdza Yuuri.

           A potem znowu patrzą na Yurio, czekając na odpowiedź na wszystkie rzeczy, które ostatnim czasem zastanawiały samego Viktora; i którymi jakkolwiek z Yuurim podzielił się tylko w delikatnym stopniu, ale wystarczającym, żeby Japończyk zaczął sam zwracać uwagę na to, co działo się wokół Yurio.

           — Czemu pytasz?

           Viktor jest po części pewny, że wie; przy tym, warto zapytać.

           — Myślałem, z kim mógłbym pójść. Nie chcę, żeby dowiedział się-- no, internet, czy media...

           — Nie musisz o tym teraz myś--

           — Wiem. — Yuuri natychmiast zamyka swoje usta. — Po prostu chciałem się zapytać.

           Dlaczego?, krąży po głowie Viktora — to jednak głupie pytanie. Chciał być złośliwy, tylko po to, żeby wiedzieć, że po raz kolejny miał rację.

           — Okej. — Po raz kolejny, Yuuri jest tym, który się odzywa. — Z kimkolwiek pójdziesz, dopilnujemy, żeby nie wyszło na zewnątrz.

           — Dzięki.

           I wtedy, Yurio po prostu wstaje i odchodzi. Bez słowa, bez niczego — i Yuuri z Viktorem śledzą go wzrokiem do momentu, kiedy w końcu go nie widać, a potem w tym samym momencie wzdychają.

           Nie musieli o tym rozmawiać.

✔ finally, you and me are the lucky ones this time | yuri on iceOù les histoires vivent. Découvrez maintenant