Zatańczysz Ze Mną?

3K 104 5
                                    

*Camila*

- Proszę powtarzać za mną. - stoję właśnie jako druhna na ślubie mojej przyjaciółki. Kto by pomyślał, że Dinah Jane Hansen się ustatkuje, oświadczy a później stanie przed ołtarzem. Bo napewno nie ja.
- Przysięgam. - słyszę głos przyjaciółki. Rozglądam się dookoła kościoła i patrzę na ludzi, którzy przyglądają się uroczystości. A wracając, Normani Kordei Hamilton narzeczona Dinah, a za chwilę żona. To ona ujażmiła moją przyjaciółkę i jej dziką naturę. Wiem też, że będzie dobrą żoną dla niej. Poznałam ją już w liceum, kiedy Dinah latała za nią jak szalona i nie odpuszczała jej sobie. Może to i lepiej, teraz przynajmniej wiem, że będzie szczęśliwa i nie muszę robić przesłuchania drugiej połówce mojej przyjaciółki.

Przechodzę wzrokiem do drugiej części kościoła i spoglądam na każdego z zebranego z ludzi. Ale mój wzrok zatrzymuje się na jednej osobie. O boże. Te tęczówki. Jak można mieć tak soczyście zielone oczy? Patrzę na nią przez dłuższy czas i nie czuję skrępowania, gdyż wiem, że przez dłuższą część mszy ona też przyglądała się mi. Uśmiecha się do mnie zadziornie i pokazuje gestem ręki bym się odwróciła. Patrzę na nią pytająco, ale wykonuje to polecenie.
- Teraz poproszę obrączki. - dochodzi do mnie głos księdza. Dobrze, że jednak mi pokazała. Gdyby nie ona nadal bym się na nią gapiła i nie podała bym im tych obrączek. Podaję im małą poduszeczkę z ową rzeczą i uśmiecham się do Dinah i Normani. Po raz kolejny się wyłączam, a w moim umyśle pojawia się zielonooka. Ciekawe kto to? Jaka jest? Ma kogoś? Zaraz.... Co? Skąd mi się to wzięło?
- Tak. - głos Normani sprowadza mnie to rzeczywistości.
- Tak. - tym razem odzywa się Dinah.
- Ogłaszam was żoną i żoną. Możecie się pocałować. - Dinah łapie w swoje ręce twarz Normani i czule całuje jej usta. Po kościele roznoszą się brawa, piski i gwiazdy. Gdy odrywają się od siebie schodzą z podestu i z uśmiechami na twarzy wychodzą z kościoła, a ja za nimi podtrzymując im suknie ślubne.

****

Dinah wstaje ze swojego miejsca, podnosi kieliszek i stuka w niego, by po chwili zacząć mówić. Gdy odgłosy rozmów cichną i wszyscy zwracają wzrok w stronę mojej przyjaciółki zaczyna mówić.
- Dziękuję wszystkim za przybycie. - mówi i przerzuca wzrok na każdego z zebranych gości. - Mi i mojej żonie - akcentuje ostatnie słowo. - Jest bardzo miło. Chciałam powiedzieć, że nigdy nie przypuszczałam i pewnie Camila też - tym razem spogląda na mnie. - Że się ożenię. Bo nie taki styl życia miałam. Ale Normani przewróciła mój świat do góry nogami. - tym razem uśmiecha się szeroko. - Chciałam Ci podziękować skarbie za to, że jesteś. Bardzo Cię kocham. - Normani wstaje i czule całuję usta Dinah.

Uroczystość trwa w najlepsze i obecnie większość jest na parkiecie. Ja natomiast siedzę przy stole popijając szampana i spoglądając na tańczące pary.
- Zatańczysz ze mną? - przy swoim uchu słyszę kobiecy ochrypnięty głos. Odwracam głowę w stronę dźwięku i nieruchomieję. Te tęczówki. Kiwam lekko głową i ujmuję rękę kobiety, którą wystawiła w moją stronę. Wstaję ze swojego miejsca i idę z kobietą za rękę na parkiet. Tańczymy jedną szybką piosenkę, dopóki nie słyszymy głosu orkiestry.
- Teraz wolny kawałek. Weźcie ze sobą swoje drugie połówki i chodźcie na parkiet. - uśmiecham się do kobiety i gdy już miałam odchodzić, złapała mnie za nadgarstek i obkręciła tak, że wpadłam na jej ciało.
- Gdzie uciekasz? - pyta ze swoją chrypką. Nie odpowiadam tylko obejmuję ją za kark i kołyszemy się w rytmie piosenki. Po chwili nachyla się w moją stronę, a mój oddech przyśpiesza. - Jak masz na imię? - szepcze do mojego ucha.
- Camila. A ty? - czuję jak uśmiecha się przy moim uchu, a jej wargi delikatnie stykają się z moją skórą.
- Lauren. - odpowiada.
- Lauren? - w jej oczach widać ogniki nadzieji. - Skądś kojarzę tę imię.

Gdy piosenka się kończy Lauren odprowadza mnie do stolika, a później znika mi z oczu.
- Niezła jesteś. - Normani siada obok mnie i spogląda na mnie.
- Nie rozumiem. - także odwracam głowę w jej stronę.
- Wiesz z kim tańczyłaś? - pyta.
- Z Lauren. - Normani kiwa lekko głową i uśmiecha się.
- To moja przyjaciółka. - mówi. - A niezła jesteś, bo z tobą zatańczyła. - kieruję pytający wzrok do jej osoby. - Ona nigdy z nikim nie tańczy. - odpowiada. - Co takiego zrobiłaś?
- Nic. Sama mi zaproponowała.
- Masz szczęście. Coś jest na rzeczy. - mówi i odchodzi w stronę Dinah.

Niedługo 2 w nocy i zaczną się różne zabawy.
- Zapraszamy do nas. Panny Młode będą rzucać welonami. - właśnie o tym mówiłam. Wstaję z miejsca i ustawiam się z tyłu. Przede mną jest jeden rząd dziewczyny, więc nie jest tak źle. - Zapraszamy którąś z Pań. - Normani popycha lekko Dinah, by poszła pierwsza.
- Camila... - słyszę za sobą. Odwracam się do tyłu i napotykam zielone tęczówki Lauren.
- Lau... - nie kończę, bo dostaję czymś w głowę.
- Oo, zapraszamy do nas. - nagle na mnie pada światło. Ściągam ową rzecz i widzę, że to welon. Uśmiecham się przepraszająco do Lauren i podchodzę do mojej przyjaciółki.
- Zrobiłaś to specjalnie? - pytam jej.
- Normani mnie o to prosiła. - odpowiada. - Chce ci coś pokazać. I ona też chce zobaczyć reakcje pewnej osoby.
- Lauren.. - szepczę cicho.
- Dokładnie. - odpowiada i uśmiecha się do swojej żony. Ja natomiast kieruję wzrok na zielonooką dziewczynę, która stoi w tym samym miejscu co wcześniej. Ma nieodgadniony wyraz twarzy i wpatruje się w tył żony mojej przyjaciółki. Dopiero teraz mogę się jej przyjrzeć. Te oczy, to one zostały mi w pamięci. Gdzie ja już takie widziałam? I te imię, Lauren.. Też znajome.
- Trzy! Dwa! Jeden! - tłum odlicza, a Normani rzuca welonem. Spoglądam na Lauren, która reakcja jest natychmiastowa. Przepycha się między ludźmi i wyskakuje po rzecz, po czym łapie ją.
- Zapraszamy do nas! - tym razem odzywa się prowadzący. Lauren podchodzi do Normani.
- Nienawidzę cię. - słyszę jak jej mówi.
- Wiedziałam, że to ty. Skąd ty się tu wzięłaś? - zadaje pytanie.
- Muszę o coś zawalczyć. - I nic więcej nie słyszę. Za to Normani uśmiecha się szeroko i kiwa głową. Zielonooka podchodzi do mnie i staje obok.
- To co, taniec? - pyta prowadzący. Tłum wykrzykuje pozytywną odpowiedź, a po chwili leci wolna piosenka, która znam. Tańczyłam ją tylko z jedną osobą. Moje oczy zachodzą łzami.
- Wszystko w porządku? - pyta Lauren.
- T-tak. - zająkuję się.
- Pamiętasz nasz taniec? - pyta. Odchylam się lekko od niej i spoglądam jej w oczy. Natomiast Lauren łapie mnie w talii i obraca, łapie za nadgarstek i robi kolejny obrót po czym podnosi mnie lekko.
- Gorzko! Gorzko! Gorzko! - słyszę krzyki ludzi, ale ja nie jestem w stanie nic zrobić. Jak to możliwe? Przecież to jest NIEMOŻLIWE. Skąd mogła o tym wiedzieć? Lauren odsuwa się kawałek ode mnie całuje czoło i podchodzi do orkiestry. Ja natomiast patrzę na jej kark gdzie powinien znajdować się tatuaż ważki. O. Mój Boże. Bierze jeden z mikrofonów i sprawdza czy działa.
- Raz, dwa. Ok. - spogląda na mnie, a potem kieruje swój wzrok na otaczających nas ludzi. - Trzy lata temu, gdy Dinah ganiała za Normani i na odwrót, mnie zapoznano z pewną dziewczyną. Była piękna, mądra, utalentowana po prostu chodzący ideał. Zakochałam się, pomimo moich wad ona też pokochała mnie. Po 3 miesiącu przyjaźni zapytałam ją czy zostanie moją dziewczyną. Zgodziła się. Nawet nie wyobrażacie sobie jaka ja wtedy byłam szczęśliwa. - widzę jak jej oczy zachodzą łzami. - Moi rodzice wtedy nie znali mojej orientacji. Gdy dowiedzieli się od jakichś uczennic, że jestem w związku z dziewczyną kazali mi to skończyć. Ja nie chciałam, kochałam i NADAL ją kocham. - dość wyraźnie akcentuje ostanie słowa. - Wtedy zagrozili mi widywania się z rodzeństwem. Nie wiedziałam co zrobić, dlatego wyjechałam. Zostawiłam moją jedyną miłość bez żadnej wiadomości i po prostu ją zostawiłam. - widzę jak po jej policzku spływa pojedyncza łza. - Dokładnie rok temu dostałam wiadomość od mojego rodzeństwa, że wszystko wiedzą i mi pomogą zawalczyć i mam się nimi nie przejmować. Za to 4 miesiące później dostałam zaproszenie na ten ślub. - tym razem zwraca się w stronę dziewczyn. - Dziękuję wam. To było po prostu jak gwiazda z nieba. Wiedziałam, że los chciał bym zawalczyła o miłość i właśnie to robię. - Lauren podchodzi do mnie i bierze jedną z moich rąk w swoje. - Karla Camila Cabello Estrabao - patrzę na nią z szeroko otwartymi oczami. - Czy wybaczysz mi?
- J-jak?
- Wiem, że Cię bardzo zraniałam i żałuję tego. Przed chwilą słyszałaś moją historię i wiesz, że nie zostawiłam cię bo ja tak chciałam. To wszystko przez moich rodziców. Wybaczysz mi? - mówi wszytko na jednym wdechu. Patrzę na nią surowym wzrokiem, Lauren natomiast widząc moją reakcję zaciska usta w wąska linię i patrzy na mnie niepewnie. Wyjmuję rękę z jej uścisku, zamacham się i policzkuję ją, a jej głową przekręca się w prawą stronę.
- To za to, że mnie zostawiłaś bez żadnej pieprzonej wiadomości. - mówię pewnie. - To natomiast, że jednak wróciłaś i jesteś tu ze mną. - dodaję i całuję ją czule. Lauren natychmiastowo oddaje pocałunek i umieszcza ręce na moje talii tak jak trzy lata temu. Tłum bije nam brawo i gwiżdże.
- Zdołasz pokochać mnie jeszcze raz, tak jak w liceum? - szepcze w moje usta.
- Nie.. - mówię, a na jej twarzy pojawia się smutek. - Nigdy nie przestałam cię kochać. - spogląda na mnie i szeroko się uśmiecha, po czym po raz kolejny mnie całuję.
- Kocham cię. - szepcze w moje usta.
- Kocham cię. - odpowiadam.

——————————————————
Mam nadzieję, że taka historia także przypadła wam do gustu. Co jakiś czas będą się tu pojawiać takie historie o Camren 😊

one - shoty | CamrenWhere stories live. Discover now