s01e05

170 21 0
                                    

Rosja rok 1916

— Malenkaja mogę zająć ci chwilę  — usłyszała chłodny ton ojca, dlatego też domyśliła się od razu, że to nie jest pytanie. Mikołaj chciał z nią rozmawiać, a ona nie wiedziała cóż takiego uczyniła, aby zaszczycił ją swoją uwagą.

Odłożyła na bok książkę czytaną po raz setny, tylko po to, aby chociaż przez chwilę mieć nadzieję, że skończy się inaczej niż za pierwszym razem. Romeo i Julia historia tragicznej miłości przypominała jej o bracie, ale Anastazja miała nadzieję na to, że chociaż w jego życiu znajdzie się odrobina miejsca na szczęśliwe zakończenie.

— Ależ oczywiście ojcze — odpowiedziała uśmiechając się przy tym sztucznie, ale car nie zwracał uwagi na to, że uśmiech jego córki jest wymuszony, a w jej czekoladowych oczach kryje się niechęć do jego osoby. Nigdy nie dbał o to, aby dzieci go kochały, ale za to skutecznie budził w nich strach i nienawiść. Co było dziwne, gdyż jakby nie patrzeć przyczynił się do ich poczęcia, ale poza tym nie włożył żadnego wkładu w wychowanie swoich potomków. I chociaż matka usprawiedliwiała go carskimi obowiązkami to Anastazja wiedziała, że gdyby ich chociaż odrobinę kochał to poświęciłby im chwilę uwagi, ale jego serce było zimne niczym bryła lodu w którą uderzył niedawno statek pociągający za sobą pasażerów na dno, a ona nie chciała upaść wraz z ojcem. Trzymała się więc od niego na dystans, ale musiała przy tym stwarzać pozory idealnego dziecka.

— Wiesz może co ostatnio zaprząta głowę twojemu bratu? Niedługo chciałbym przekazać mu władze jak wiesz, a nie mogę podarować korony osobie, która chodzi z głową w chmurach — zaczął swoją wypowiedź, a dziewczyna do której kierował swoje słowa na moment zamarła. Co jeśli on wiedział o romansie jej brata i teraz próbuje ją podejść, aby wymierzyć sprawiedliwość Alexandrowi? Panna Romanov bała się w tym momencie bardziej niż kiedykolwiek, ale musiała ukryć fakt, że jej dłonie lekko zaczynają drgać ze strachu, a po jej czole spływa perła potu. Momentalnie zrobiło jej zimno, ale uśmiech niezmiennie widniał na jej twarzy. Była dobrą aktorką, ale co jeśli ojciec przejrzy ją na wylot? Musiała zagrać to przedstawienie po mistrzowsku tak jakby zależało od tego życie. Bo przecież tak było. Miała los brata w swoich rękach, dlatego chciała uchronić go przed marnym losem.

 —Jeśli mam być szczera to mogę powiedzieć, że jego zachowanie spowodowane jest tym, iż obawia się, że nie poradzi sobie na twoim stanowisku. Jak wiesz wysoko ustawiłeś poprzeczkę —odpowiedziała bez ani jednego zacięcia. Obawiała się tego, że zacznie się jąkać i tym samym pogrąży brata, ale nie zdawała sobie sprawy z tego, że swoimi słowami jeszcze bardziej pogorszyła sprawę.

— A niech by to. Miałem rację — car poderwał się z miejsce i zaczął chodzić po komnacie urządzonej zupełnie inaczej niż większość części zamku. W pokoju Anastazji ściany pokrywała tapeta w kolorze pudrowego różu, co dodawało jej dziewczęcego uroku. Było to kompletne przeciwieństwo komnat jej rodziców, które skomponowane były w różnych odcieniach szarości. Poza tym dziewczyna codziennie ozdabiała komodę świeżymi kwiatami zerwanymi poza murami zamku. A jej białe jak kość słoniowa meble dodawały uroku temu miejscu. I właśnie to, że samodzielnie mogła urządzić swój pokój sprawiało, że tylko w tym zamkowym pomieszczeniu czuła się dobrze. Tak jakby pasowała do tego miejsca, a ono do niej, chociaż poza nim była nikim innym jak tylko carską córką, którą za wszelką cenę nie chciała być.

Coś trapiło myśli Mikołaja II, a ona nie chciała zagłębiać się w to co siedzi jego głowie. Przyglądała się mu jednak z uwagą. Tak jakby chciała czytać z niego jak z otwartej księgi. Chodziło przecież o jej brata, dlatego też Anastazja chciała wiedzieć co takiego wymyślił ojciec, który jakby czytając w jej myślach i spojrzał na swoją córkę i w końcu po długiej i niepokojącej przerwie zaszczycił ją swoją odpowiedzią. 

1917 Where stories live. Discover now