ROZDZIAŁ PIĘĆDZIESIĄTY DRUGI

391 38 9
                                    

Trybiki w głowie Sama kręciły się z zawrotną prędkością. Jeśli to była prawda... Mama musiała o tym wiedzieć. Black musiał ją jakoś przekonać, że nie zabił Pettigrew. A jeśli uwierzył w to także Lupin, to musieli mieć silne podstawy. Dobrze pamiętał, jak jechali za Harrym do zoo... Jak Lupin mówił, że Black zasłużył na to, by zgnić w Azkabanie. Sammy także uwierzył Blackowi. I teraz musiał zrobić wszystko, by ten wyjaśnił Harry’emu, co się wydarzyło w noc śmierci jego rodziców.
Do reszty młodych czarodziejów dopiero po kilku sekundach dotarła absurdalność tej sytuacji.
A potem Ron wypowiedział to, co pomyślał Harry:
– Obaj jesteście pomyleni.
– Śmieszne! – powiedziała słabym głosem Hermiona.
– Peter Pettigrew nie żyje! – zawołał Harry. – On go zabił dwanaście lat temu!
Wskazał na Blacka, któremu twarz zadrgała konwulsyjnie.
– Chciałem to zrobić – warknął, obnażając żółte zęby – ale mały Peter wzbudził moją litość... wtedy... bo tym razem będzie inaczej!
Krzywołap spadł na podłogę, gdy Black rzucił się na Parszywka. Ron zawył z bólu, bo mężczyzna całym ciężarem runął na jego złamaną nogę.
– Syriuszu, NIE! – krzyknął Lupin, podbiegając i odciągając go od Rona. – POCZEKAJ! Nie możesz tego zrobić tak po prostu... oni muszą zrozumieć... musimy im wyjaśnić...
W tym momencie Alison uznała za stosowne wkroczyć do środka. Syriusz niczego Harry’emu nie wyjaśnił, a Lupin zagmatwał sprawę dodatkowo. Była zmęczona, wściekła i jej cierpliwość właśnie się skończyła.
– Dobry wieczór – warknęła od progu. – Czy wy nie rozumiecie najprostszych poleceń? Lupin, miałeś załagodzić sytuację i wszystko im wyjaśnić. A ty, Black... Z tobą policzę się później.
Zamarli wszyscy z wyjątkiem Snape’a, który ominął Blacka i podszedł do zielonego z bólu Rona. Wyjął z jego rąk wyrywającego się szczura, podał go Samowi, a później nastawił Weasleyowi złamaną nogę. Chłopiec zawył z bólu, a po chwili osłabł z ulgi. Snape wlał mu do ust solidną porcję Szkiele–Wzro.
– Do jutra twoja noga będzie w porządku – stwierdził cicho. – Granger, przestań histeryzować i wypij to.
Podał jej eliksir uspokajający. I dopiero wtedy rozejrzał się po pomieszczeniu.
Alison stała na środku, pełgającym spojrzeniem wpatrując się w szczura.
– Podaj mi go, Sammy – rozkazała.
– Alison, oni mają prawo wiedzieć. Inaczej nie zrozumieją, co tu się dzieje – wtrącił się Lupin.
– Oczywiście. Masz rację. Jednak myślę, że najszybciej uwierzą, kiedy zobaczą to na własne oczy – stwierdziła. – O szczegółach opowiecie im później.
– Pani im wierzy? – spytał zrozpaczony Harry, który poczuł się tak, jakby grunt obsunął mu się spod stóp. Stracił ostatniego sojusznika.
– Tak, Harry, wierzę w to, że ten szczur to animag. Peter Pettigrew.
– A jeśli nie? Jeśli oni panią oszukali?
– To Black jeszcze dzisiaj wróci do Azkabanu. Chyba od początku liczył się z taką ewentualnością – oznajmiła, a Syriusz pokiwał głową.
– Dobrze, udowodnijcie nam, że to prawda – poddał się w końcu Harry.
– Remusie – poprosiła Alison.
Lupin podszedł do Sama i wziął od niego Parszywka. Severus przesunął się tak, by zasłonić sobą Hermionę i Rona, a Syriusz nie wytrzymał i zerwał się z łóżka. Stanął tuż obok Alison i mocno ścisnął jej bark.
– Zrób to – mruknął ochrypłym głosem.
Remus skierował swoją różdżkę na szczura i wyszeptał zaklęcie. Parszywek zadygotał, zaczął rosnąć i już po chwili palce Lupina zaciskały się na kołnierzu wyliniałego surduta, w który ubrany był... Peter Pettigrew.
– Cześć, Peter – powiedział Lupin beztroskim tonem, jakby często widywał szczury zamieniające się w dawnych szkolnych przyjaciół. – Kupa lat.
– S–syriusz... R–remus... – Pettigrew nawet głos miał piskliwy. Spojrzał szybko na drzwi. – Moi przyjaciele... moi starzy przyjaciele...
– To niemożliwe – wyszeptała Hermiona.
– Nie wierzę! – ryknął Ron, który czuł się osobiście urażony i oszukany.
– Mówiłem, że pożałujesz, jeśli od razu go zabijesz – stwierdził Sammy z uśmiechem.
To otrzeźwiło Harry’ego.
– Wiedziałeś?
– Nie... Ale znalazłem to i wydedukowałem resztę – pokazał mu list od mamy do Syriusza.
Harry przeczytał liścik, skinął głową i spojrzał na Blacka.
– Jak to możliwe?
Zawarł w tym pytaniu wiele treści, ale Syriusz zrozumiał, że w tym momencie najważniejsza jest kwestia tego, kto naprawdę zdradził rodziców Harry’ego. Całkowicie ignorując Pettigrew i jego próbę odwołania się do ich dawnej przyjaźni, zwrócił się do Alison:
– Mogę? – a gdy skinęła głową, kontynuował: – Wbrew obiegowej opinii, twoi rodzice wcale nie ukrywali się w jednym miejscu i nie mieli jednego Strażnika Tajemnicy... Przez prawie dwa lata zmienialiśmy się na tym stanowisku... Ja, Remus, Dumbledore, Arthur i Molly i kilka innych osób... – Ron zbladł słysząc imiona swoich rodziców, ale reszta zdawała się nie zwracać na to uwagi. – Za każdym razem, gdy Lily i James zmieniali miejsce pobytu, ktoś inny pełnił tę funkcję.
– Nigdy dwa razy ta sama osoba nie była Strażnikiem w tym samym miejscu – wtrąciła Alison. – Bardzo tego pilnowali, szczególnie pod koniec... Gdy już kończyły im się możliwości.
– Właśnie wtedy Dumbledore odmówił im, twierdząc, że to zbyt oczywisty wybór... A ja... także doszedłem do podobnego wniosku. Wszyscy wiedzieli, że przyjaźniłem się z Jamesem... Voldemort szukał również mnie... James chciał zwrócić się z tym do Lupina, ale ja nie byłem przekonany... Twierdziłem, że Peter jest poza wszelkimi podejrzeniami... I ostatecznie to on został Strażnikiem Tajemnicy... A PÓŹNIEJ ICH ZDRADZIŁ! – nie wytrzymał i rzucił się w stronę przerażonego Petera. Alison powstrzymała go w ostatniej chwili.
Lupin mocniej zacisnął dłoń na kołnierzu surduta i obrócił niewielkiego mężczyznę twarzą w stronę Harry’ego.
– To jest osoba, która zdradziła twoich rodziców – mówił cichym, zimnym głosem. – Patrz, Peter, spójrz w oczy temu chłopcu i powiedz, co zrobiłeś!
– Remusie – wyszeptał Pettigrew, a Harry dostrzegł krople potu spływające po jego ziemistej twarzy – chyba mu nie wierzysz, co?... Próbował mnie zabić...
– Tak mówiono – rzekł Lupin, tym razem jeszcze chłodniejszym tonem. – Chcielibyśmy z tobą wyjaśnić parę drobnych spraw, Peter...
– Chce mnie zabić... po raz drugi! – krzyknął nagle Pettigrew, wskazując na Blacka, a Harry spostrzegł, że zrobił to środkowym palcem, bo wskazującego mu brakowało. – Zabił Lily i Jamesa, a teraz chce zabić mnie... musisz mi pomóc, Remusie...
Black wpatrywał się w niego swoimi przepastnymi oczami; teraz jego twarz do złudzenia przypominała trupią czaszkę.
– Nikt cię nie zabije, dopóki nie ustalimy kilku faktów – wtrąciła się Alison.
– Co tu jest do ustalenia? – zapiszczał Pettigrew, rozglądając się gorączkowo po pokoju i zatrzymując dłużej wzrok na drzwiach i zabitych oknach. – Wiedziałem, że ucieknie, żeby mnie zabić! Wiedziałem o tym od dawna! Spodziewałem się tego od dwunastu lat!
– Wiedziałeś, że Syriusz ucieknie z Azkabanu? – zdziwiła się Stark, marszcząc brwi. – Choć nikt tego wcześniej nie dokonał?
– Posiadł moce, o jakich reszta nas może tylko marzyc! Nie wierzysz? A jak zdołałby stamtąd uciec, gdyby się nie sprzymierzył z siłami Ciemności? Myślę, że to Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać nauczył go paru sztuczek!
Black zaczął się śmiać. Straszny, mrożący krew w żyłach śmiech wypełnił cały pokój.
– Voldemort nauczył mnie sztuczek? – zapytał w końcu.
Pettigrew wzdrygnął się, jakby Black chlasnął go w twarz.
– Co, boisz się samego imienia swojego dawnego pana? Nie dziwię się, Peter. Jego banda nie pała do ciebie miłością, co?
– Nie wiem... o co ci chodzi, Syriuszu... – mruknął Pettigrew, oddychając jeszcze szybciej. Twarz lśniła mu od potu.
– Nie przede mną ukrywałeś się przez dwanaście lat. Ukrywałeś się przed starymi poplecznikami Voldemorta. Dowiedziałem się różnych rzeczy w Azkabanie, Peter... Oni wszyscy myślą, że umarłeś, bo inaczej musiałbyś przed nimi odpowiedzieć... Różne rzeczy wykrzykiwali przez sen. Wynikałoby z tego, że sprytny oszust ich przechytrzył. Voldemort dotarł do Potterów dzięki twojej informacji... i Voldemorta spotkała tam klęska. I nie wszyscy jego zwolennicy skończyli w Azkabanie, prawda? Nadal są wśród nas, chcą zyskać na czasie, udają, że zrozumieli swoje błędy... Jeśli się dowiedzą, że ty wciąż żyjesz, Peter...
– Nie wiem... o czym mówisz... – powtórzył Pettigrew, jeszcze bardziej piskliwym głosem. Otarł twarz rękawem i spojrzał na Lupina. – Chyba w to nie wierzysz... to czyste szaleństwo...
– Muszę dodać, Peter, że trudno mi pojąć, dlaczego niewinny człowiek godzi się na to, by przez dwanaście lat być szczurem – wtrąciła spokojnie Alison.
– Niewinny, ale przerażony! – zapiszczał Pettigrew. – Jeśli zwolennicy Voldemorta przysięgli mi zemstę, to dlatego, że dzięki mnie jeden z ich najlepszych ludzi trafił do Azkabanu... jego szpieg, Syriusz Black!
Na twarzy Blacka pojawił się grymas wściekłości.
– Jak śmiesz! – warknął, a jego głos przypomniał nagle Harry’emu warczenie czarnego psa, w którego się zmieniał. – Ja szpiegiem Voldemorta? Ale ty, Peter... Nigdy nie zrozumiem, dlaczego nie przejrzałem cię od samego początku. To ty byłeś szpiegiem. Zawsze lubiłeś przebywać w towarzystwie silniejszych od siebie, zawsze szukałeś w nich oparcia... Kiedyś byliśmy nimi my trzej... ja, Remus... i James...
Pettigrew ponownie otarł sobie pot z twarzy; teraz z trudem łapał oddech.
– Ja szpiegiem?... Chyba oszalałeś... Ja nigdy... Jak możesz coś takiego mówić...
– Skończmy z tymi wzajemnymi oskarżeniami – odezwała się Alison i tym razem wyglądało na to, że nie pozwoli sobie przerwać. – Możesz próbować oszukać Lupina, lub wzbudzić litość u tych dzieci, ale prawda jest taka, że fakty świadczą przeciwko tobie.
– Jakie fakty? Ally... Przecież mnie znasz, wiesz, że nigdy nie zrobiłbym czegoś takiego... – tym razem Peter wręcz błagał.
– Wiem, że w wieku osiemnastu lat rzuciłeś Klątwę Mroku na kolegę z roku – wyliczała spokojnie. – Wiem, że bywałeś w siedzibie Lorda Voldemorta na długo przed jego upadkiem...
– Jak możesz... tak mówić... – jęknął Pettigrew i zasłonił twarz dłonią, jakby chciał się odgrodzić od tych pomówień.
– Mam na to świadków – odparła i uśmiechnęła się wrednie. – I mam również bardzo szczegółowe zeznania Syriusza Blacka, potwierdzone przez Lily i Jamesa Potterów.
W pokoju zapadła cisza. Takiego obrotu sprawy nikt się nie spodziewał, a zadowolona z efektu Alison nie zamierzała się wdawać w szczegóły.
– Tak się składa, że Lily i James zabezpieczyli się na wypadek zdrady i powierzyli mi dokument, który mógłby wskazać mi sprawcę – powiedziała tylko, a pokonany Peter padł na kolana. – Jednak zanim zabiorę cię do zamku i przekażę w ręce dementorów, chciałam ci przypomnieć, że przyznanie się do winy, jest okolicznością łagodzącą.
Pettigrew do samego końca chciał bronić swojej niewinności. Odwrócił się w stronę jedynej osoby, która mogła mu pomóc.
– Harry... Harry... taki jesteś podobny do swojego ojca... taki podobny...
– JAK ŚMIESZ ODZYWAĆ SIĘ DO HARRY’EGO? – ryknął Black. – JAK ŚMIESZ SPOJRZEĆ MU W OCZY? JAK ŚMIESZ WSPOMINAĆ PRZY NIM JAMESA?
– Harry... – wyszeptał Pettigrew, idąc ku niemu z wyciągniętymi rękami. – Harry, James nie pragnąłby mojej śmierci... James by zrozumiał... ulitowałby się nade mną...
Black i Lupin podeszli do niego szybko, schwycili za ramiona i cisnęli z powrotem na podłogę. Siedział tam, drżąc ze strachu i wpatrując się w nich szeroko otwartymi oczami.
– Sprzedałeś Lily i Jamesa Voldemortowi – rzekł Black, który również cały się trząsł. – Zaprzeczysz temu?
Pettigrew zalał się łzami. Trudno było na to patrzeć: wyglądał jak wyrośnięte, łysiejące niemowlę, czołgające się po podłodze.
– Syriuszu, Syriuszu, co mogłem na to poradzić? Czarny Pan... ty nie masz pojęcia... miał broń, której nie potrafisz sobie nawet wyobrazić... Bałem się, Syriuszu, nigdy nie byłem tak odważny jak ty, Remus czy James. Nie chciałem tego... Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać, zmusił mnie...
– To mi wystarczy – uśmiechnęła się Alison i podeszła do Petera, by skrępować mu dłonie. – Zabierzemy cię do zamku i tam złożysz obszerne zeznania.
– Alison, może wyjdziesz na chwilę, a my go od razu przesłuchamy? – zaproponował niewinnym tonem Severus, który całkiem nieźle się bawił, obserwując miotającego się Pettigrew.
– Poradzę sobie z nim sama – odparła. – Ale gdybym potrzebowała konsultanta, to wiem gdzie się zgłosić.
Pettigrew zbladł jeszcze bardziej i całkowicie się rozkleił. Znał złą sławę Snape’a i wolał już przyznać się do wszystkiego niż wpaść w jego łapy.
I wtedy zegarek w kieszeni Snape’a zapikał przeraźliwie, i to samo zrobił zegarek Remusa.
– Lupin, zjeżdżaj na górę – krzyknął nagle spanikowany Severus. – Black, Sam, pomóżcie Ronowi. Granger i Potter, biegiem do wyjścia. Ruszać się!
– O matko! Dzisiaj jest pełnia... – wyszeptała Hermiona i pociągnęła Harry’ego w stronę tunelu.
Black wziął Rona pod ramię, Sammy wsparł go z drugiej strony i we trójkę, tak szybko jak mogli, pobiegli do wyjścia. Alison prowadziła przed sobą Pettigrew, który z trudem łapał równowagę przez związane za plecami ręce. A Snape zamykał ten pochód, patrząc co chwila na zegarek. Zostały im minuty...
– Szybciej! – poganiał ich, choć nie musiał, bo wszyscy pędzili na złamanie karku.
Już blisko wyjścia z tunelu wyprzedził ich wszystkich Krzywołap, który wyprysnął na zewnątrz jak świetlisty pocisk i naciskając na narośl na pniu, unieruchomił Wierzbę Bijącą.
Kilka minut później z tunelu wybiegli zdyszani Harry i Hermiona. Zaraz za nimi Ron, Sam i Syriusz, chwilę po nich wytoczył się półprzytomny z wysiłku Pettigrew i pilnująca go Alison. Tylko Severusowi zostało do pokonania kilka ostatnich jardów. Usłyszał za plecami wycie wilkołaka i odruchowo obejrzał się przez ramię... Lupin stał na końcu tunelu i węszył. Snape przyspieszył, wybiegł z tunelu i wyszeptał:
– A podobno nic dwa razy się nie zdarza.
– Podobno – uśmiechnął się do niego Dumbledore i dobrze znanymi sobie zaklęciami zablokował tunel.
Zanim doszło do jakichkolwiek wyjaśnień i nim ktokolwiek się zorientował, Pettigrew przedarł się w stronę leżącej na ziemi różdżki Rona, złapał ją zdrętwiałymi palcami i zmienił się w szczura.
Najszybciej zareagował Krzywołap, który rzucił się za nim w pogoń. Drugi był Dumbledore, który skonfundował kota, by ten nie dogonił Petera. W końcu plan Severusa zakładał, że Pettigrew ucieknie i odnajdzie swojego pana.
Wśród okrzyków oburzenia i przerażenia nikt nie zauważył, co tak naprawdę się wydarzyło. Tylko Alison posłała dyrektorowi porozumiewawcze spojrzenie.
– Czy mogę spytać, co tu się właściwie dzieje? – odezwał się w ciemnościach głos Rufusa Scrimgeoura.
– Szefie, jak miałeś przez chwilę możliwość zobaczyć, zatrzymałam Petera Pettigrew – zameldowała Alison, odczuwając ulgę, że Rufus dostał jej wiadomość i zdążył przybyć we właściwym momencie.
– Widziałem również, że Pettigrew dał radę ci uciec – zganił ją tak dla zasady. – Korneliuszu, mam nadzieję, że ty także to widziałeś?
– Widziałem – wymamrotał minister. – Chociaż nic z tego nie rozumiem... Myślałem, że mamy aresztować Syriusza Blacka.
Alison nie zawiodła nadziei Ministra. Podeszła do Syriusza i wycelowała różdżkę w kierunku jego dłoni.
– Syriuszu Orionie Black, zostajesz zatrzymany do wyjaśnienia – powiedziała cicho, a magiczne kajdanki pojawiły się na nadgarstkach Blacka. – Udasz się teraz z Szefem Biura Aurorów do Ministerstwa Magii, by złożyć zeznania.
Syriusz tylko skinął jej głową. Wiedział, że prędzej czy później będzie musiało do tego dojść i że nie ma już prawa prosić Alison o dalszą pomoc.
– Chodźmy – zadecydował Rufus. – Przy okazji wyjaśni pan panu Ministrowi, czego był dzisiaj świadkiem.
– Czy to konieczne? – spytał Harry.
– Obawiam się, że tak – mruknął Syriusz. – Zobaczymy się później.
*
Alison nie chciała zostawiać Syriusza samego z Knotem i Scrimgeourem, ale chwilowo nie miała innego wyjścia. Ktoś musiał dopilnować, by młodzież poznała prawdziwą historię Blacka oraz powstrzymać ją przed szukaniem Pettigrew. Co prawda nie sądziła, by którekolwiek z nich zamierzało ruszyć po nocy do Zakazanego Lasu na polowanie na szczura, ale po ich minach było widać, że prędzej czy później coś podobnego może im przyjść na myśl. Szczególnie Hermiona wyglądała, jakby biła się z myślami. Ściskała przez szatę coś, co miała zawieszone na szyi i mruczała niezrozumiale pod nosem. To dziwne zachowanie i urywane słowa, naprowadziły Alison na rozwiązanie tajemnicy jej zniknięć, które obserwowali z Severusem na Mapie. I już wiedziała, komu Ministerstwo wypożyczyło bardzo potężny magiczny artefakt.
*
Po odejściu Syriusza, eskortowanego przez Ministra i Szefa Biura Aurorów, Sam, Harry, Hermiona i Ron stanęli oko w oko z Dumbledore’em, który wcale nie wyglądał na zbyt szczęśliwego.
– Chyba należą mi się pewne wyjaśnienia – stwierdził Dyrektor. – Zatem zapraszam do mojego gabinetu.
Poszli za nim powłócząc nogami. To był długi, emocjonujący dzień i wszyscy czuli się wykończeni. Zwłaszcza teraz, gdy budująca w żyłach adrenalina zaczęła opadać.
Snape także czuł się zmęczony, ale jednocześnie cieszył się, że sprawa Blacka została wyjaśniona, a jego plan wszedł w ostatnią fazę. Pettigrew uciekł, a on miał wszelkie podstawy, by przypuszczać, że już wkrótce odnajdzie Czarnego Pana. Co prawda kiedy to już się stanie, to jego życie mocno się skomplikuje, ale bezczynne czekanie na to, co nieuchronne, wydawało mu się jeszcze gorsze. Porozumiał się wzrokiem z Alison i ruszył za dyrektorem, żeby móc cały czas obserwować dzieciaki. Oboje byli zdania, że pod żadnym pozorem nie wolno ich rozdzielić i zostawić samym sobie bez dalszych wyjaśnień.
Sammy rozmyślał tylko o tym, czy jego mama przypadkiem nie wpakowała się w kłopoty i czemu w ogóle pomagała Blackowi. Nie bał się rozmowy z dyrektorem, bo dziadek zawsze miał do niego słabość.
Harry także nie bał się Dumbledore’a. Jeśli miał zostać ukarany za to, co zrobił, to trudno. Był gotów ponieść konsekwencje. Jednak teraz, gdy trochę ochłonął, zaczął się bać o Syriusza i o to, co się z nim stanie. Od momentu, w którym mu uwierzył, powoli docierało do niego, że odzyskał ojca chrzestnego, a tym samym opiekunka prawnego. I zaczęła w nim kiełkować nieśmiała nadzieja, że gdyby Syriusz został uniewinniony, to on, Harry, mógłby wreszcie uwolnić się od Dursleyów.
Ron zaciskał zęby i to nie tylko z powodu bólu, który znów mu doskwierał. A Hermiona, jako jedyna, martwiła się o profesora Lupina.
– To, co dzisiaj, zrobiliście... – zaczął Dumbledore i spojrzał na poszarzałe ze zmęczenia twarze. – ... było bardzo odważne, ale też bardzo nieodpowiedzialne. Powinniście wszyscy zostać wyrzuceni ze szkoły. Jednak wezmę pod uwagę niecodzienne okoliczności... I nie zostaniecie ukarani.
Czworo uczniów odetchnęło z ulgą.
– Chciałbym usłyszeć waszą relację z wydarzeń we Wrzeszczącej Chacie, zanim odeślę was do łóżek.
Zaczęli opowiadać przekrzykując się nawzajem i przerywając sobie co drugie zdanie, ale Dumbledore nie próbował ich powstrzymywać. I tak z tej chaotycznej opowieści wyłuskał wszystko to, co było ważne. Był pod wrażeniem postawy Harry’ego, ale najbardziej zaimponował mu Sam, który wiernie stał u boku przyjaciela.
– No cóż... jestem z was dumny – przyznał w końcu. – Jednak bardzo bym prosił, aby nikt, absolutnie nikt, nie dowiedział się o tym, co się dzisiaj stało. Gdy panna Stark zamknie śledztwo i nam na to pozwoli, to wtedy będziemy mogli o tym swobodnie rozmawiać. Do tego czasu nikomu ani słowa. Jasne?
Pokiwali poważnie głowami i wreszcie dostali pozwolenie na pójście do łóżek.
Jednak nie udało im się do nich dotrzeć. Za drzwiami gabinetu dyrektora czekał na nich Severus Snape, który gestem pokazał im, że mają pójść za nim. Nie mieli sił, by się sprzeciwić, tylko Ron jęknął głośno na myśl o ilości schodów, które będzie musiał pokonać na swojej złamanej nodze. Na szczęście dla niego Alison pomyślała i o tym i czekała na nich już piętro niżej.
– Zapraszam – powiedziała otwierając drzwi do jakiegoś pomieszczenia, o istnieniu którego dzieciaki wcześniej nie miały pojęcia.
W przytulnym pokoju czekały na nich łóżka, czyste ubrania na zmianę, ręczniki i przybory do mycia oraz pachnące bułeczki cynamonowe i gorące kakao. Zmęczeni usiedli przy stole i zaczęli jeść.
– Pewnie macie sporo pytań – zaczęła Alison. – I jak was znam, to nie mogą one zaczekać do jutra.
– Jak dla mnie, to mogą – mruknął sennie Ron.
– Ja bym tylko chciała wiedzieć, co teraz będzie z profesorem Lupinem – odezwała się Hermiona.
– O to będziesz mogła go sama spytać, jutro rano. No może raczej bliżej południa. Zresztą sądzę, że on i tak będzie miał wam sporo do powiedzenia, jak już wróci... do ludzkiej postaci – odpowiedziała spokojnie Alison. – Ale póki co, musi ci wystarczyć moje zapewnienie, że Remus sobie poradzi.
– Co będzie z Syriuszem? – przerwał jej Harry.
– Złoży zeznania i będzie czekał na proces – odpowiedziała ostrożnie Ally.
– A później?
– Nie wiem. Mój szef mu wierzy. Knot widział Pettigrew na własne oczy, więc też w końcu uwierzy, choć niekoniecznie przyzna się do błędu... Za to nie będzie świadczył przeciwko niemu.
– Jest pani tego pewna? – spytał z nadzieją Harry.
– Tak. Podczas procesu musiałby powiedzieć, czemu dwanaście lat temu nie dopilnował wszystkich procedur, a tego na sto procent będzie chciał uniknąć. Odetnie się od tego i nie będzie bruździł.
– Czyli Syriusz zostanie uniewinniony? – chciał wiedzieć Potter.
– To wszystko zależy od Wizengamotu oraz od jego obrońcy.
– Ciekawe, kto będzie go bronił? – tym razem Severus zadał pytanie.
– Ja. Syriusz prosił mnie o to już dawno temu.
Harry odetchnął z ulgą, a Snape zacisnął zęby, żeby nie wyrwało mu się żadne przekleństwo. Mógł się tego spodziewać, ale miał nadzieję, że tym razem się mylił.
– Mamo, czemu nie mówisz nam o najważniejszym – wtrącił Sammy. – Pettigrew uciekł... Co teraz zrobi?
– Nie wiem. Tego pewnie nikt nie wie. Nawet on sam... – chciała jakoś wykręcić się od odpowiedzi, gdy nagle Harry poderwał gwałtownie głowę.
– Ja wiem, co on zrobi – oznajmił, a widząc utkwione w sobie spojrzenia, opowiedział im o tym, co usłyszał od profesor Trelawney.
Alison spojrzała na Severusa, który pokiwał głową. Mogli im powiedzieć, że podejrzenia Harry’ego są słuszne, ukrywając jednocześnie swój udział w planowanym powrocie Voldemorta.
– Myślę, że masz rację, Potter. To możliwe, że Pettigrew postanowił odnaleźć swojego dawnego Pana i jakoś się zrehabilitować – odezwał się złowieszczo Snape. – Jednak nic nie możemy na to poradzić, poza tym, że będziemy czekać na rozwój wydarzeń.
– Biernie? – spytał buntowniczo Sam.
– Wy na pewno tak – zgromił go wzrokiem ojciec. – A teraz idźcie spać. Jutro rano poszukam Lupina i jeśli będzie się czuł na siłach, to przyprowadzę go do was.
Młodzi czarodzieje zrozumieli, że tej nocy już niczego więcej się nie dowiedzą chociaż wciąż jeszcze mieli wiele pytań. Niechętnie zaczęli szykować się do snu.
Kiedy Ron, jako najbardziej poszkodowany, pierwszy zniknął w łazience, Alison poprosiła Hermionę o chwilę rozmowy.
– Hermiono, myślę że to będzie dobry moment, byś zwróciła Ministerstwu zmieniacz czasu – oznajmiła stanowczo.
– Ale... skąd pani o nim wie? – zdziwiła się dziewczyna.
– Jestem detektywem i potrafię łączyć fakty oraz wyciągać wnioski – odparła Ally. – Domyślam się także, że chętnie użyłabyś go jeszcze raz... Niekoniecznie w celu, w którym został ci on powierzony.
– Nie, ja nie... nigdy... – plątała się Hermiona.
– Słuchaj, nie przeczę, że w innych okolicznościach, to mógłby być dobry pomysł. Jednak nie mogę ci na to pozwolić. Oddaj mi zmieniacz i zapomnijmy o tym, co ci chodziło po głowie – Alison wyciągnęła rękę, a Hermiona bardzo niechętnie opuściła na nią łańcuszek z zawieszonym na końcu zmieniaczem.
– Naprawdę nic się nie da zrobić? – spytała żałośnie dziewczyna.
– Może by się dało, ale po tym, co powiedział Harry możemy przypuszczać, że i tak nic by to nie zmieniło.
Alison zostawiła oniemiałą dziewczynę samą, życzyła wszystkim dobrej nocy i wyszła z pokoju zamykając za sobą drzwi. Na wszelki wypadek użyła zaklęć, których żadne z dzieci nie powinno złamać.
– Dobrze słyszałem? Granger dostała od Ministerstwa Magii zmieniacz czasu? – spytał Severus, gdy podeszła do niego.
– Tak. Wiedziałam, że jeden ze zmieniaczy został wypożyczony z Ministerstwa, bo kazali nam zwracać uwagę na wszelkie anomalie czasowe, ale w pierwszej chwili nie skojarzyłam tego z przemieszczaniem się Hermiony po Hogwarcie.
– No, no, no, McGonagall musi mieć niezłe chody w Departamencie Tajemnic.
– Widocznie ma. Za to kompletnie nie wierzyła w to, że Hermiona bez oszukiwania da radę zaliczyć wszystkie przedmioty – uśmiechnęła się chytrze Ally.
– No cóż... Moi Ślizgoni nie muszą uciekać się do takich sztuczek – skwitował Severus i zatrzymał się na dole schodów. – Domyślam się, że nie wracasz teraz do domu?
– Dobrze się domyślasz – mruknęła.
– Naprawdę będziesz bronić Blacka?
– Ktoś musi, a ja mam szansę go wybronić.
– Chcesz tego? Po tym, co ci zrobił?
– Sev, to było wiele lat temu – szepnęła. – I nie chcę do tego wracać. Poza tym... To nie za to został skazany.
Przez ostatnie dwa lata starała się o tym nie myśleć, ale Snape rozdrapał dawną ranę i teraz poczuła się niepewnie. Czy da radę bronić Syriusza z pełnym przekonaniem o jego niewinności? Będzie musiała. W końcu wtedy nie był sobą i tego zamierzała się trzymać. Jednak teraz spojrzała na Severusa z wyrzutem.
– Musiałeś mi o tym przypomnieć, prawda?
– Chciałem, żebyś zaczęła być bardziej ostrożna teraz, gdy będziesz miała bezpośredni kontakt z Blackiem – stwierdził całkiem niewinnym tonem.
– Akurat – warknęła i szybkim krokiem ruszyła w stronę wyjścia z zamku.
Snape zaklął pod nosem.

Snape, after all this time? Część IIWo Geschichten leben. Entdecke jetzt