Rozdział 6

457 43 118
                                    

Skończenie liceum. Pełnoletność. Początek studiów. Wstąpienie w dorosłość. Minęło tyle czasu odkąd cię poznałem, a i tak moje serce biło równie szybko na twój widok. To właśnie ono utwierdza mnie w przekonaniu, że tylko z tobą chcę spędzić całe swoje życie.

Perspektywa Harvey

Skończyliśmy szkołę. Napisaliśmy tak zwany "egzamin dojrzałości". Przyjęli nas na studia. Czego nam brakuje? Biletu miesięcznego na autobus albo majątku na auto. Ugh dopiero dostałem prawo jazdy ale do szczęścia brakuje mi jeszcze samochodu. Tyle, że ja postanowiłem pójść inną drogą. Zbierałem na to sam. Dołożyli się rodzice. Szukałem oglądałem sprawdzałem i w końcu jest. Nasze własne mieszkanie. Rzecz jasna Brooklyn jeszcze o niczym nic nie wie i nie dowie się dopóki nie będzie wszystko gotowe. Jeszcze kilka dni i będziemy się mogli wprowadzić.

Czy zadaję sobie pytanie "czy aby na pewno słusznie postępuję?" Tak, zadaję. Wszystko się dzieje tak szybko. Zauroczyłem się. Powiedziałem mu o tym. Zostaliśmy parą. Zakochałem się. To również mu wyznałem. Wspólnie skończyliśmy liceum. Mieszkanie razem to dosyć poważna sprawa, ale zdałem sobie sprawę z tego, że to jest to czego właśnie chcę. Być z nim. Bo jak narazie nawet mi przez myśl nie przeszło, że mogłoby go zabraknąć w moim życiu.

Niektórzy twierdzą, że człowiek prawdziwie zakochuje się tylko raz. Ile jest w tym prawdy? Nie mam bladego pojęcia. Na chwilę obecną nie wyobrażam sobie kochać kogoś innego niż Brooklyn. On jest całym moim sercem i on owinął mnie sobie wokół palca jak nikt inny, tak że zrobiłbym dla niego wszystko.

Zgarnąłem się w końcu z łóżka. Kolejny dzień przeprowadzki, która na prawdę zaczyna mnie już męczyć. Kolejny dzień również musiałem powiedzieć Brooklyn'owi, że teraz nie mogę się spotkać i że wpadnę do niego później. Straszliwie mi go brakuje, ale co poradzę, że to niespodzianka. A dzisiaj zostały mi już tylko drobiazgi do załatwienia. Takie tam ostatnie szczególiki.

Podszedłem do szafy i wyciągnąłem z niej białą bluzkę z nadrukiem logo "All time low" i granatowe dżinsy z przetarciami, które uprzedniego dnia do niej włożyłem. założyłem wszystko na siebie i zszedłem na dół. Moja mama była już dawno w pracy, a ja jako porządny już niemalże student zrobiłem sobie porządne śniadanie. Nie no dobra postawiłem na zwykłe płatki z mlekiem nie kwapiąc się na nic bardziej wykwintnego.

Jadłem w spokoju, dalej trochę zaspany, bo przyzwyczajony od jakiegoś czasu do wstawania wcześniej, tak teraz dane mi było zwlec się o godzinie dziewiątej rano. Tak, życie czasami zmusza nas do poświęceń. Zapomniałem całkowicie o zapasowym budziku, który sobie ustawiłem na wypadek, gdybym jednak zaspał. To, że o nim zapomniałem to jedno. To, że jestem fanem rockowo-popowych kapel to drugie, a moim dzwonkiem na budzik była właśnie piosenka takiej oto kapeli. Niefortunny wypadek spowodował to iż łyżka z płatkami, która miała wylądować w mojej buzi zatrzęsła się, a jej zawartość wylądowała nie gdzie indziej jak na moich spodniach.

Spojrzałem wpół z irytacją wpół ze zdenerwowaniem na ubrudzone spodnie. Wyłączyłem alarm ustawiony w telefonie i spojrzałem na godzinę.

-Świetnie.- mruknąłem do siebie, widząc że do wyjścia zostały mi dwie minuty. Nie zdążę już przebrać spodni, bo umówiłem się z Andy'm w parku. Ma mi pomóc przy wybieraniu ostatnich detali do nowego mieszkania. Przetarłem plamę zwilżoną ścierką, mając nadzieję, że nie zostanie tam osad po mleku. Pobiegłem do przedpokoju i ubrałem na siebie nieco przetarte trampki, mimo to dalej moje ulubione. Udałem się w stronę parku, gdzie mieliśmy się spotkać, uprzednio zakluczając dom. Niecałe pięć minut później byłem już na miejscu, gdzie stał mój przyjaciel.

-Hej, Harv.- przywitał się krótko.- Idziemy?- zapytał.

-Cześć blondi.- powiedziałem.- Długo czekasz?- zapytałem. Zaczęliśmy iść w stronę najbliższego centrum handlowego, które było gdzieś tak piętnaście minut drogi stąd.

I don't think about you (Harvlyn, Randy, Mack)Where stories live. Discover now