25. Nie dam ci umrzeć!

5.6K 364 79
                                    

LUSY 

W pierwszej chwili nie docierają do mnie słowa Clary. Dopiero po chwili mój mózg przetwarza jej słowa.

- Co? O czym ty mówisz? - patrzę na nią zdezorientowana.

- Larissa, wyjaśniła mi pewne rzeczy o których nie miałam pojęcia, a właściwie nie miał nikt pojęcia.

- To znaczy co? - nadal nic nie rozumiem.

- No cóż. Jego życie należy do ciebie. - patrzy na mnie znacząco, a ja czekam na ciąg dalszy wyjaśnień. - Mówiła, że jeśli nie sparuje się z tobą do pełni, to... 

- To co? - dopytuję, bo trzyma mnie w napięciu.

- Skończy swój żywot. - to nie możliwe.

- Ale jak to? Dlaczego? - przecież to jakieś brednie.

- Wpoił się całkowicie, czy jakoś tak. Ogólnie rzecz biorąc u wampirów inaczej to przebiega. - wyjaśnia.

- Ale on... - on chce mnie unikać podczas pełni. Woli umrzeć, niż mnie oznaczyć.

- Co on? - pyta, a ja nie wiem co o tym wszystkim myśleć.

- Zaproponował mi, że może unikać mnie podczas pełni. No wiesz, żebym nie zrobiła czegoś pod wpływem pełni. - to się wszystko nie trzyma kupy.

- A może, to on się boi, że zrobi coś pod wpływem pełni i pod presją. - no właściwie, gdy teraz tak o tym myślę, to może właśnie o to chodzi.

- No wiesz, już sama nie wiem o co tu chodzi. Daję mi przestrzeń, gdzie powinien działać.

- Lusy, on zawsze był skomplikowaną duszą. - może ma rację. - Wracajmy. Boję się o młodych.

- Właściwie, to po co Larissie błogosławieństwo ojca? Zabił ją, a ona od tak o tym zapomniała. - na jej miejscu nie przejmowałabym się jego zdaniem.

- Ona szanuję tradycję. Tak ją wychowano, a ja nie zamierzam w to ingerować. - odpowiada.

Kiedy docieramy do dziedzińca, to nie słychać wrzasków czy odgłosów walki. W środku zastaję Fabio, który kiwa dając mi znak, gdzie znajdę Króla.

Wchodzimy do jadalni i to co widzę, to przechodzi ludzkie pojęcie. Giovannio siedzi przy stole z Larissą i Lucasem jak gdyby nic, jakby wcale nie wydarzyło się nic strasznego. Podchodzimy bliżej, a Giovannio kiwa byśmy się dosiadły.

- Więc, gdzie ma odbyć się ceremonia? - pyta oschłym tonem, który jest dla niego normalnością.

- W domu głównym. - odpowiada Lucas.

- Jak wolicie. - Giovannio bierze łyk z kielicha, który dopiero teraz zauważam i oczywiście parskam śmiechem kiedy przypominam sobie jak wypluł na mnie jego zawartość ostatnio. - Co cie tak śmieszy? - pyta z grymasem.

- Nic. - wzruszam ramionami, a Clary patrzy na mnie z uniesioną brwią.

- Dobrze, to tyle co chciałem od was wiedzieć. Przybędziemy na pewno jeśli będzie możliwość. - Jaka kurwa możliwość? I jakie kurwa ,,MY,,?

- A przepraszam! Mogę zapytać kiedy odbędzie się ta uroczystość? - pytam, bo chyba coś się nie zgadza.

- Za tydzień. - odpowiada Larissa. TYDZIEŃ!?

- Och, to szybko. - stwierdzam głośno.

- Chcemy to mieć za sobą i wyruszyć jak najszybciej. - odzywa się Lucas i widzę jak Clary odwraca wzrok. No tak, synek mamusi opuszcza gniazdo, to jednak nie zmienia jednej sprawy, którą mam zamiar za chwilę wyjaśnić.

Przez BÓL do MIŁOŚCIWhere stories live. Discover now