POV. Anette
Odprowadziliśmy Remusa pod drzwi Skrzydła Szpitalnego, gdzie już nie mogliśmy wejść, żeby nasza mała konspiracja nie wyszła na jaw.
— Wpadniemy po lekcjach Rem. — powiedziałam, uśmiechając się do niego delikatnie, po czym poklepałam go delikatnie po ramieniu. Chłopak podniósł kąciki ust, co miało chyba być uśmiechem, ale wyszedł mu tylko grymas zmęczenia i bólu.
Lupin odwrócił się i delikatnie utykając na jedną nogę, wszedł do Skrzydła Szpitalnego.
Pożegnałam się szybko z resztą chłopaków, po czym ponownie zmieniłam się w postać mojego animaga.
Bezszelestnie stawiałam następne kroki, biegnąc w kierunku wejścia do pokoju wspólnego Hufflepuffu. To był jeden z plusów bycia kotem, mogłam się poruszać po całym zamku i nikomu nie wydawało się to dziwne.
Rzuciłam się ledwie żywa na łóżko i zamknęłam oczy, momentalnie zasypiając.
Nie upłynęło chyba nawet pięć minut, kiedy po pokoju rozniósł się głośny alarm budzika, należącego do Grace. Naciągnęłam poduszkę na głowę i próbowałam wrócić do pięknej krainy moich snów.
— Wstajemy śpiąca królewno! — krzyknęła Veronica, ściągając ze mnie moją kołdrę. Jęknęłam głośno i podniosłam się ociężale z łóżka i ruszyłam w kierunku łazienki.
Umyłam twarz i związałam swoje włosy w niechlujnego koka. Ubrałam mundurek, a krawat nałożyłam na szyję, po czym wyszłam z łazienki i zgarniając z biurka torbę, po czym razem z bliźniaczkami ruszyłam w kierunku Wielkiej Sali.
Oparłam głowę na stole i przymknęłam oczy, chcąc pospać jeszcze chociaż chwilę. Nie chciało mi się jeść, bolała mnie głowa i brzuch, a jedyne czego chciałam to wrócić do łóżka.
— Wszystko okej Anette? — zapytała Grace, siedząca naprzeciwko mnie. Uniosłam wzrok na nią i pokiwałam głową na znak, że wszystko okej.
Chociaż nie było, ale wolałam, żeby nikt o tym nie wiedział.
Zwykle po pełniach tak było, wracałam nad ranem, kładłam się spać na godzinę i musiałam wstawać, udając, że wcale poprzedniej nocy nie ganiałam po lesie razem z niezbyt miłym wilkołakiem, bezmózgim psem, tępym jeleniem i szczurem, którego nie wiedzieć czemu zawsze chciałam upolować jako kot.
Ugryzłam kawałek kanapki, by dziewczyny nie czepiały się, że nic nie zjadłam i popiłam to herbatą.
Zaczekałam, aż bliźniczki zjedzą, po czym wolnym udałyśmy się do szklarni, gdzie odbywały się zajęcia z opiekunką naszego domu. Uśmiechnęłam się do pani Sprout, nie chcąc, by zaczęła coś podejrzewać, po czym zajęłam swoje miejsce w rogu sali.
Przymknęłam oczy i oparłam czoło na blacie stołu. Odpływałam już prawie w krainę snu, kiedy tuż koło mojego ucha rozległ się huk. Poderwałam głowę do góry i rozejrzałam się przestraszona po klasie, natrafiając na śmiejące się szyderczo ślizgonki.
— Nasz strach na wróble wstał. — krzyknęła Ellen, spoglądając na Elizabeth, stojącą u jej boku, która po raz kolejny parsknęła śmiechem.
Spuściłam wzrok na swoje dłonie i zacisnęłam mocno powieki i powtórzyłam sobie parę razy w głowie, że mam się nie rozpłakać.
— Dobrze dzieciaki, dzisiaj zrobimy sobie małą powtóreczkę z przesadzania mandragor. — powiedziała nauczycielka, kiedy wszyscy puchoni i ślizgoni zebrali się w sali.
Powoli przygotowałam swoje stanowisko, po czym ruszyłam po donice z ziemią, do której miałam przesadzić moją mandragorę. Nasypałam do doniczki ziemi, rozsypując jej przy tym trochę, po czym wkładając w podniesienie jej wszystkie swoje siły.
![](https://img.wattpad.com/cover/181049429-288-k809776.jpg)
YOU ARE READING
Dzieci Burzy ➸ 𝖗𝖊𝖌𝖚𝖑𝖚𝖘 𝖇𝖑𝖆𝖈𝖐
Fanfiction❝Serce obawia się cierpień [...] Powiedz mu, że strach przed cierpieniem jest straszniejszy niż samo cierpienie. ❞Paulo Coelho Bałam się ciemności, a on był jej źródłem. [regulus x OC] Okładka: @beemybae Całe uniwersum Harry'ego Pottera należy do J...