1.22

3.2K 155 13
                                    

  

Dzisiejszy dzień był wolny od lekcji, dlatego mogłaś trochę dłużej pospać i zregenerować siły

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Dzisiejszy dzień był wolny od lekcji, dlatego mogłaś trochę dłużej pospać i zregenerować siły. Gdy tylko otworzyłaś oczy na Twojej twarzy zagościł szczery uśmiech. Nie mogłaś uwierzyć, że zaczęłaś spotykać się z Gilbertem Blythe'em. Ostatnimi czasy coraz częściej przyłapywałaś siebie na rozmyśleniach o chłopaku. Nawet przy zwykłych, codziennych czynnościach musiał zaprzątać Ci głowę. Usiadłaś na swoim łóżku, aby po chwili wstać i podejść do okna w celu sprawdzenia pogody. Całe podwórko było pokryte nową warstwą śniegu. Świadczyło to o tym iż w nocy napewno musiało sypać. Na Twoje szczęście aktualnie jedynie pruszyło, także bez problemu będziesz mogła udać się do Gilberta.
Gdy tylko zorientowałaś się, że jest już po jedenastej, nie chcąc marnować ani chwili dłużej zaczęłaś się szykować. Ubrałaś zwykłą granatową sukienkę i włosy jak zwykle zostawiłaś rozpuszczone. Tak, lenistwo dawało się we znaki. Po prostu nigdy, prócz rozczesania ich nie chciało Ci się z nimi robić niczego nadzwyczajnego. Definicja słowa „nadzwyczajnego" w Twoim przypadku oznaczała coś co zajmowałoby Ci zbędne minuty rankiem, których i tak miałaś mało ze względu na swoje lenistwo.
Schodząc do kuchni nie zastałaś nikogo oprócz mamy. Przywitałaś się z nią szybkim całusem w policzek.
- Jest ktoś jeszcze w domu? - zapytałaś lekko zdziwiona ciszą tutaj panującą
- Nie, Diana poszła do Ani, a Mannie May jest z tatą w mieście - oznajmiła nie odwracając wzroku znad lektury
- Rozumiem, mogłabym wybrać się dzisiaj do Gilberta? - chwyciłaś jabłko leżące w koszyku i zabrałaś się za jego krojenie
- Blythe'a? - zapytała wreszcie racząc się jakimkolwiek spojrzeniem swoich brązowych oczu. Kiwnęłaś głową - Dużo chyba spędzasz z nim czasu ostatnio, prawda?
Gdy tylko usłyszałaś pytanie jakie padło z ust Twojej rodzicielki automatycznie zakrztusiłaś się kawałkiem jabłka, które aktualnie konsumowałaś.
- Dlaczego tak mama uważa? - odpowiedziałaś pytaniem na pytanie. Postanowiłaś udawać głupią i grać na zwłokę. To jedyne, co przyszło Ci na myśl. Tak naprawdę nie wiesz dlaczego nie powiesz mamie prawdy. Niby to nic wielkiego, że się spotykacie, ale mimo iż w głowie już wszystko sobie poukładałaś i, w końcu to do Ciebie dotarło to jakoś owe słowa nie chcą przejść Ci po prostu nagłos przez gardło. Pewnie potrzebujesz trochę więcej czasu, aby wszystko sobie jeszcze raz poukładać i nie będziesz miała z tym tak wielkiego problemu.
- Diana ostatnio mi coś o nim napomknęła - odpowiedziała Twoja matka z powrotem wracając do czytania ksiąski
Skąd Diana mogłaby o tym wiedzieć? Przecież nie mówiłaś jej jeszcze niczego. Znając życie to powiedziała o czymś zupełnie innym, a mama jak zwykle dopowiedziała sobie dalszą wersję. Z resztą czym się tak przejmujesz? Przecież Gilbert to tylko Twój kolega, powiedzmy.
- Nie wiem czy spędzam z nim dużo czasu. Jest mu teraz trudno i chciałabym mu jakoś pomóc. Bynajmniej tyle ile jestem w stanie, w końcu nie jest łatwo pozbierać się po śmierci, a już napewno nie po śmierci ojca - wyjaśniłaś wszystko dalej zajmując się jedzeniem owego jabłka
- Biedny chłopak, mam nadzieje iż szybko uda mu się wrócić do normalnego stylu życia
- Też mam taką nadzieję. To jak, mogę iść? - zapytałaś uśmiechając się niepewnie
- Tak, tylko wróć przed szesnastą - rzekła matka
- Dziękuję - szybko odstawiłaś talerz, krótko uścisnęłaś mamę i zakładając w biegu płaszcz wyszłaś z domu. Do Twoich uszu dobiegł jeszcze melodyjny śmiech Twojej rodzicielki.
*
Po zapukaniu do drzwi nie musiałaś długo czekać, gdyż zaraz pojawił się w nich Gilbert.
Gdy tylko Cię zobaczył uśmiechnął się lekko i przytulił Cię dając nieznacznego całusa w policzek, który i tak mimo wszystko spowodował na Twoich policzkach rumieńce.
- Hej - przywitałaś się - Nie przeszkadzam?
- Hej, Des. Oczywiście, że nie. Tak naprawdę miałem z Tobą dzisiaj porozmawiać - powiedział chłopak wpuszczając Cię do domu
Po zdjęciu płaszcza udałaś się wraz z nim do kuchni.
- Chcesz herbaty? - zapytał szatyn, na co kiwnęłaś twierdząco głową
- Stało się coś? - postanowiłaś się zapytać, gdyż chłopak wydawał Ci się dzisiaj jakoś nad wyraz nieobecny. Miałaś wrażenie iż myślami był zupełnie gdzieś indziej
- Tak jakby, chcę Cię o czymś poinformować - rzekł, a jego ton głosu zmienił się na bardziej poważny
- A więc słucham - oznajmiłaś uśmiechając się delikatnie - Dziękuję - dodałaś, gdy chłopak podał Ci kubek z ciepłą herbatą
- Jak zapewne wiesz nie jest mi ostatnio łatwo po śmierci ojca. Dużo z Tobą na ten temat rozmawiam, także wiesz o czym mówię - kiwnęłaś głową twierdząco czekając na dalsze wyjaśnienia - Długo nad tym wszystkim myślałem i postanowiłem wyjechać z Avonlea - rzekł na jednym wdechu cały czas patrząc na Twoją twarz
- Co?! - prawie, że krzyknęłaś - Jak to wyjeżdżasz? Gdzie? Na ile? - obrzuciłaś chłopaka masą pytań
Jak to jest możliwe, że on wyjeżdża? Dopiero, co się do siebie zbliżyliście. Myślałaś, że jakoś uda Ci się poprawić nastrój chłopaka i dość szybko wszystko się u niego ułoży, mimo iż wiesz jakie to jest ciężkie.
- Chcę od tego odpocząć. Po prostu mam dość. Wiem, że możesz być na mnie zła. Uwierz mi jesteś tutaj jedyną osobą, dla której zastanawiałem się czy warto wyjeżdżać. Przez ten krótki czas wiele się u nas zmieniło. Niczego nie żałuję i naprawdę jest mi przykro, że tak wszystko się potoczy. Po prostu czuję, że muszę to zrobić. Rejs po morzu powinien dobrze mi zrobić. Odpocznę od tego miejsca, zapomnę o tymczasowych problemach będąc skupiony na pracy - rzekł delikatnie chwytając za Twoją rękę. W Twoich oczach pojawiły się łzy, którym za żadnych skarbów nie pozwalałaś wypłynąć
- Na ile? - zapytałaś drżącym głosem
- Nie wiem. Może na rok, może krócej - odpowiedział spuszczając głowę
- Rok?! - wrzasnęłaś chwytając się za głowę
- Wiem, że to długo, ale napewno tutaj wrócę, obiecuję - chłopak postarał się o uśmiech, aby Ciebie pocieszyć, jednak mimo wszystko widziałaś iż był on smutny
W Twojej głowie pojawił się jeszcze większy mętlik. Wiesz, że nie możesz mieć tego za złe Gilbertowi, w końcu to miejsce przypomina mu o wszystkim. Ludzie, którzy codziennie patrzą na niego ze współczuciem również nie pomagają. Na jego miejscu, możliwe, że postąpiłabyś tak samo. Na Twoje nieszczęście jesteś egoistką i ciężko jest Ci się pogodzić z jego wyjazdem. Z resztą z szatynem spotykasz się od niedawna. Nie możesz mu po prostu zabronić spełniać jego marzeń i w jakiś sposób go ograniczać.
- Rozumiem - również się uśmiechnęłaś - Kiedy wyjeżdżasz?
- Prawdopodobnie za tydzień - odpowiada - Jesteś zła?
- Nie - zaśmiałaś się - Jest mi przykro to prawda, ale rozumiem Ciebie, bynajmniej staram się. Teraz trzeba jakoś wykorzystać ten ostatni tydzień. Nie możemy siedzieć i się smucić - powiedziałaś mimo, że czułaś jak w środku jakaś cząstka Twojego serca pękła

Hejka
Mam nadzieję, że taka długoś rozdziału bardziej Wam się podoba od poprzedniej haha🙈
Mam do Was małe pytanko. Brakuje Wam może jakieś bohatera w tej książce? Jest ktoś kogo mało przedstawiam, a chcielibyście czytać o nim więcej?
Buziakii😗

Destiny Barry - Ania, nie Anna |ZAKOŃCZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz