°25°

1.1K 121 16
                                    

Zaproszenie Jungkooka do szpitala było bardzo niebezpieczne o czym przekonałem się dopiero, gdy się zjawił. Chłopakowi nie zamykała się buzia, cały czas opowiadał o swoich kolegach, z którymi robił naprawdę niezłe głupoty.

Pomijał fakty dotyczące mnie, bo go o to poprosiłem. Nie chciałem wiedzieć kim byłem, choć to pewnie nieuniknione. Już i tak wiele wiedziałem. Nazywam się Min Yoongi. Mam 20 lat. Byłem w śpiączce farmakologicznej, którą poprzedził wypadek.

Tyle mi wystarczało...

Czy nie byłem ciekaw? Oczywiście, że byłem! Ale... Bałem się tego, co mógłbym usłyszeć. Z ust różnych osób padałyby informacje dotyczące mojej osoby... Dawnego mnie, którym już nie byłem i prawdopodobnie nigdy nie będę...

Czy żałowałem? Trudno mi to określić. Pewnie, gdybym był jeszcze tamtym gościem sprzed wypadku i ktoś kazał mi nigdzie nie jechać samochodem to bym go wyśmiał. Los chciał, abym przeżył wypadek, odniósł poważne obrażenia, ale dzięki temu poznałem Hobi'ego. Znajomość z nim była dla mnie ogromną wygraną i chłopak stał się moim światełkiem.

Cieszę się, że go mam, choć kompletnie nie wiem jak on wygląda, nawet nie mam pojęcia jak daleko od siebie mieszkamy... To mimo wszystko... Mam wrażenie, że jako jedyny jest ze mną w tej trudnej sytuacji, to absurd! Lecz tak to czuję...

— A wtedy przyjechał do nas Jimin. Jeju! To były czasy! Hyung to dopiero miał pomysły! Za dużo się naoglądał tych amerykańskich filmów! — chłopak się śmiał, a ja w ogóle nie ogarnąłem o czym on do mnie mówił.

Zbytnio się zamyśliłem o Hoseoku i ominęła mnie zapewne historia życie, ale...

Coś mi zaświtało w umyśle. To imię...

— Jimin — szepnąłem, a swoje powieki uniosłem wysoko w górę.

Jungkook zamilkł. Chyba po raz pierwszy odkąd tylko pamiętam. Szatyn patrzył na mnie z wytrzeszczonymi oczyma i czekał na moje kolejne słowa, które nie padały z moich ust.

Jakbym... Stracił głos.

Kookie uniósł swoją rękę i wskazał na mnie palcem. Chłopak nie wiedział co się działo, ja tym bardziej nie.

— Pamiętasz... Jimina? — zapytał, zachowując całkowitą ostrożność jakby podchodził z kawałkiem mięsa do klatki lwa.

Pokiwałem przecząco głową, bo nie miałem pojęcia kom był chłopak o tym imieniu. Nie potrafiłem wyobrazić sobie jego twarzy, przypomnieć niczego, nawet... Nie wiedziałem kim on dla mnie był, lecz to imię... Ono wciąż rozbrzmiewało w mojej głowie.

— Nie znam go — odparłem, łapiąc się za głowę.

Zacząłem masować opuszkami palców swoje czoło oraz skroń, ale to w niczym nie mogło mi pomóc. Wspomnienia przecież zniknęły.

— A znałem go? — zapytałem po chwili i spojrzałem na Jungkooka, który usiadł na krzesełku w taki sposób jakby miał się spowiadać nauczycielce.

— Znałeś... — powiedział, spuszczając swoją głowę w dół.

Patrzyłem na szatyna, który nie wyglądał na zadowolonego. Sądząc po jego reakcji oraz minie mogłem wnioskować, że między mną, a tamtym chłopakiem coś się wydarzyło. Obserwowałem wargi Jungkooka, które w pewnej chwili się poruszyły, lecz ja szybko zareagowałem.

— Nic mi o nim nie mów — powiedziałem dosadnie.

— Dobrze — zgodził się bez żadnych pretekstów, a potem szybko zmienił temat. — Chcesz coś ze sklepiku? Bo patrząc na to żarcie jakie dostają pacjenci to aż się chce rzygać! — wyznał oburzony, patrząc na tacę, na której stały gotowane warzywa na parze oraz jabłko, a także papka w miseczce.

— Może... Jakiegoś batonika? — powiedziałem niepewnie wyczekując reakcji chłopaka.

Nie wiedziałem czy lubiłem słodycze, ale... Kto ich nie lubił?

Młodszy zerwał się z siedzenia i od razu sięgnął po drobne, które miał w kieszeni.

— Kupię ci! — odparł, a potem zaczął liczyć wony. — Żeby mi tylko na autobus starczyło — zaśmiał się, po czym po przeliczeniu swoich oszczędności pobiegł w stronę sklepiku.







***

Nie mam pojęcia jak pisać to ff. Będzie się samo pisało, hah 😂😂

Jedno Wam obiecuję...

NIGDY WIĘCEJ CZATÓW!

I can't touch you, but I can feel youWhere stories live. Discover now