°67°

863 91 10
                                    

Yoona i Hyesung zdziwili się bardzo, gdy w progu ich domu stanął Jimin. Powitali go jednak z uśmiechem, zadali parę pytań, a potem bez większego problemu wszedł ze mną na górę. Głupio było mi go prosić, aby mnie tam zaniósł, ale rudowłosy zrobił to bez żadnego ale. Chciałem, abyśmy porozmawiali w cztery oczy, a poza tym miałem zamiar dziś spędzić noc w swoim pokoju, a nie tym przygotowanym na parterze. Nie czułem się w nim swobodnie tak jak tutaj.

Jimin posadził mnie na łóżku, a Hyesung przyniósł mi także wózek. Już nie chciałem, aby ktokolwiek musiał mi pomagać schodzić z łóżka, chodzić ze mną do łazienki. Dawałem sobie radę sam, a obecność drugiej osoby przy wykonywaniu zwykłych czynności była dla mnie krępująca.

— Proszę usiąć — wskazałem ręką fotel, który stał tuż obok biurka.

Jimin był lekko zdenerwowany i wcale mu się nie dziwiłem. Musiał być jeszcze bardziej rozkojarzony niż ja. Byliśmy pokłóceni przed moim wypadkiem i od tamtego czasu minął prawie rok... Nie widziałem rudowłosego aż do teraz, nie pamiętałem go zbyt dobrze... Miałem tylko niewyraźne przebłyski z naszego dzieciństwa, nic poza tym...

— Na początku chciałem cię bardzo przeprosić, że nie przyjechałem od razu... Powinienem to zrobić, gdy tylko usłyszałem, że miałeś wypadek.

— Nie przepraszaj... Nie wiem czy to ja nie powinienem tego teraz robić — uśmiechnąłem się nerwowo i zacząłem zaciskać swoje dłonie.

Jimin zmrużył oczy.

— Ale jak to...?

— Ja nic nie pamiętam, Jimin... Nie wiem o co się pokłóciliśmy, nie mam pojęcia kim nawet jesteś — dodałem, kręcąc głową na boki.

— Może nie powinniśmy do tego wracać? Zbudujmy nową przyjaźń, taką jak dawniej. Przed tymi wszystkimi nieporozumieniami.

— Nie, Jimin. Chciałem z tobą się spotkać sam na sam, ponieważ tylko w taki sposób mogę usłyszeć rzeczy, które obnażą prawdę. Głupio mi się przyznać, ale... Mam wrażenie, że każdy mnie okłamuje, dlatego proszę... Proszę, zacznij od początku.

Jimin westchnął po kilku chwilach i przeczesał dłonią swoje włosy.

— No dobrze. Powiem ci prawdę — chłopak uśmiechnął się, lecz z nadejściem kolejnych słów, mój rówieśnik stawał się coraz bardziej pochmurny. — Znaliśmy się od dziecka z tego powodu, że oboje przeprowadziliśmy się do Seulu. Ja zamieszkałem z dziadkami, ponieważ rodzice chcieli, abym uczył się w stolicy, gdzie znajdę większe perspektywy na życie. Przeprowadzka okazała się być najlepszym co mogło mnie spotkać. Poznałem Jina, Namjoona, ciebie i... jeszcze kilka osób. Także wasze rodziny — chłopak zrobił małą przerwę w środku zdania, a potem znów kontynuował. — Staliśmy się naprawdę zgraną paczką. Wspólne dzieciństwo, imprezy, spędzanie świąt.

— I wakacji — dodałem, a wtedy Jimin pokiwał przecząco głową.

— Wakacji nie — odparł, a ja wtedy spojrzałem w jego oczy.

Rudowłosy przyglądał mi się z takim samym zdziwieniem, jak ja jemu. Przypomniałem sobie małego chłopca biegnącego między straganami. Jego oczy... były zupełnie inne niż te należące do rudowłosego.

— Wakacje zawsze spędzałem w Busan z rodzicami — powiedział i nie wspomniał już ani razu o reszcie, skupił się tylko na tym, co było później. — Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, mieliśmy wspólne plany, w które ty zacząłeś wątpić. Mamy zupełnie inne charaktery, ja byłem gotów zostawić wszystko i wyjechać na roczne studia do Ameryki, a ty... zrezygnowałeś z nich.

— Zrezygnowałem z rocznego stypendium?

— Tak... Kilka dni przed wylotem. Powiedziałeś, że nie możesz tego zrobić, że tutaj masz wszystko i wszystkich, których kochasz — Jimin uśmiechnął się i przyłożył dłoń do ust. — Zapytałem ciebie wtedy 'A co ja dla ciebie znaczę? Czy ja się w ogóle nie liczę?'

Przełknąłem ślinę, ale sam tego chciałem... Chciałem znać prawdę.

— I co ja wtedy odpowiedziałem?

Rudowłosy podrapał się po karku i widziałem jak trudno było mu usiedzieć na miejscu z tych wszystkich emocji.

— Powiedziałeś... — Jimin zaciął się na dłuższy moment. Patrzył w jeden punkt, walczył sam ze sobą i miałem także wrażenie, że on... Także nie chciał powiedzieć mi wszystkiego... — Powiedziałeś : 'Nie zniosę tak długiej rozłąki. Tutaj jest moje miejsce' — chłopak zaśmiał się nerwowo, ale kontynuował. — Zrobiłem ci wtedy awanturę, nie potrafiłem znieść tego, że najpierw obiecywałeś, że ze mną pojedziesz, a później mnie wystawiłeś. Bałem się tam jechać sam, nie mogłem powstrzymać złości i po prostu odszedłem. Zostawiłem cię i nie chciałem cię znać — do oczu Jimina napłynęły łzy. — Tak bardzo mi wstyd... Nie powinienem tego robić. Tak cię potraktować...

Między naszą dwójką nastała cisza. Jimin próbował otrząsnąć się po powiedzenia prawdy, która sądząc po jego reakcji była dla niego niezwykle trudna. Ja zaś myślałem o swoim postępku. Nie dotrzymałem mu obietnicy... Wystawiłem, zniszczyłem nasze wspólne marzenie jakim był wyjazd. Byłem tchórzem, ale... Tak zacząłem się zastanawiać, że musiałem mieć ważny powód, aby tutaj zostać.

Mimo tego przeczucia, nie mogłem się usprawiedliwić. Jimin wiedział lepiej jak wtedy było, co mu powiedziałem...

— Przepraszam — odezwałem się nagle, a wtedy rudowłosy spojrzał na mnie. — Niczego z tego nie pamiętam, ale przepraszam. Nie mogę uwierzyć, że komuś sprawiłem tak wiele bólu...

Może lepiej by było, abym jednak nie pamiętał niczego? Nie chciałbym znać chłopaka, który był takim potworem...

Jimin wstał z krzesła i podszedł do mojego łóżka. Wystawił ku mnie dłoń, po czym odparł :

— Oboje popełniliśmy wiele błędów. Wina nigdy nie leży po jednej stronie. Teraz możemy to wszystko naprawić — chłopak uśmiechnął się do mnie. — I wszystko naprawić — dodał. — Pytanie brzmi... Czy tego chcesz?

— Oczywiście, że tak — powiedziałem i uścisnąłem jego dłoń.






***

Powodem kłótni był wyjazd i wspólne plany.

I can't touch you, but I can feel youWhere stories live. Discover now