15. Mister Mxyzptlk cz.1

263 16 1
                                    

Clark zjechał windą na parter biurowca Daily Planet. Zobaczywszy przez szklane drzwi potężną ulewę, westchnął ciężko i ruszył do wyjścia. Nic o poranku nie wskazywało na to, iż po południu rozpocznie się ulewa. Teraz jednak fakt, iż jego samochód jest wciąż u mechanika przytłaczał Kent'a do reszty.

Mężczyzna wyszedł przed budynek i zatrzymał się pod niewielkim daszkiem. Wokół niego przelewał się tłum ludzi wracających tak jak on z pracy. Wiele osób tłoczyło się pod różnymi zadaszeniami by choć trochę schronić się przed deszczem podczas oczekiwania na autobusy.

-"Jest za dużo ludzi więc sobie nie polatam." - pomyślał Clark -"Chyba pozostaje mi moknąć na przystanku."

Gdy przeszedł zaledwie kilka kroków tuż obok niego zatrzymał się samochód. W chwili gdy kierowca zatrąbił na moknącego dziennikarza, Kent rozpoznał czerwoną zmodyfikowaną alfę romeo, którą Bruce woził się po Metropolis. Okno przedniego pasażera otworzyło się a z wnętrza pojazdu doszedł go znajomy głos:

- Może pana podwieźć, panie Kent?

- W taką pogodę ciężko odmówić, panie Wayne. - Stwierdził Clark i nie zważając na gapiów wsiadł do samochodu.

Bruce wyłączył radio, następnie podkręcając nieco ogrzewanie. Clark zdjął marynarkę, po czym zapiął pasy i podał partnerowi swój adres.

- Co robisz w Metropolis? - Spytał po chwili Clark, wycierając okulary.

- Miałem pewne spotkanie biznesowe. Niedawno się skończyło i pomyślałem, że może do ciebie wpadnę na chwilę. - odparł Bruce - Chciałem ci zrobić niespodziankę dlatego nie zadzwoniłem.

- To miłe. - stwierdził Clark - Bardzo chętnie cię u siebie ugoszczę, ale niedawno się przeprowadziłem i musisz wiedzieć, że mam teraz dość małe lokum.

- To jakiś duży problem?

- Nie... Ale w porównaniu do twojej rezydencji, można powiedzieć że mieszkam w kanciapie.

Bruce zaśmiał się serdecznie.

- Nie przesadzaj. Moim zdaniem to fajnie jest mieszkać w miejscu które nie przytłacza cię swoją przestronnością. Szczególnie że mieszkasz sam.

- A propos twojej pracy. - Clark zmienił temat. - Raczej nie przemierzałbyś tylu kilometrów na jedno spotkanie, prawda?

- Fakt. Ogólnie przez ten tydzień powinienem być w Metropolis. Jednak hotel wynająłem dopiero na drugą noc. Nie chcę zostawiać Tim'a samego z pewną sprawą.

- Rozumiem. Wiesz, jakby co zawsze możesz przenocować u mnie. Chyba że dla miliardera, spanie u znajomego nie przystoi. - Zaśmiał się Clark.

- Wredota. - Prychnął z uśmiechem Bruce. - Zresztą, jeśli naszym celem jest rozwój tej relacji to musisz się oswoić z myślą, że w niedalekiej przyszłość będziesz w centrum zainteresowania wielu dziennikarzy, skarbie. Wiecznie się ukrywać z tym nie będziemy.

- No tak, rozmawialiśmy już o tym. - Westchnął Clark. - Jakoś się nad tym mocno nie zastanawiałem. I tak już długo kryje się przez wzrokiem brukowców. Ile to już? Dwa miesiące w tym tygodniu.

- Wydajesz się markotny z tego powodu. Coś nie tak?

- Trochę.

Bruce gwałtownie wcisnął hamulec zatrzymując się na czerwonym świetle.

- Przepraszam. - Rzucił szybko.

- To nie tak, że źle mi w tej relacji, ale po prostu... no wiesz. Jest dość... nietypowa. No i wolałbym chyba, żeby nasi znajomi dowiedzieli się od najpierw od nas a nie z mediów. - Oznajmił Clark. - To samo tyczy się moich rodziców.

Niczym noc i dzieńTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang