r o z d z i a ł d r u g i

224 18 4
                                    

Martina's POV

Byłam kompletnie zdenerwowana. Czego miałam się spodziewać? Stalkera, zboczeńca, a może faktycznie mojego nowego pracodawcy? To chore. Nie dostałam żadnych wytycznych, tylko to o której mamy się spotkać i gdzie. 

Od samego rana chodziłam niespokojna. Tata wyszedł wcześnie o piątej do pracy, a matka spała do dziewiątej. Zrobiłam sobie jedzenie i posprzątałam trochę w domu. Całkiem zabawnie wyglądałam cały czas nerwowo tupiąc nogą. Miałam ochotę też poobgryzać paznokcie, ale posmarowałam je kompletnie niesmacznym lakierem, który mnie do tego zniechęcił. Zerkałam na zegarek i odliczałam czas do spotkania. Trzy godziny... dwanaście minut... czterdzieści pięć sekund.

- Cholera - mruknęłam do siebie i wstałam z krzesła, podchodząc do blatu. Oparłam dłonie na nim i spoglądałam za okno. Była jak zwykle piękna pogoda, czyste niebo i rażące promienie słoneczne. - Przecież ja zwariuję do tej czternastej - dodałam do siebie z żałosnym jękiem. Westchnęłam ciężko i skierowałam się do pokoju po telefon. Musiałam sobie jakoś organizować ten czas. Kiedy tylko telefon wpadł w moje ręce, wybrałam numer do Camili. 

- No dzień dobry - odezwała się, zapewne z płatkami i mlekiem w buzi. Pokręciłam lekko głową. 

- Spotkamy się? Mam nadmiar wolnego czasu - zaczęłam od razu, siadając na łóżku. Słyszałam jedynie jak gryzie płatki, a po chwili je połyka. 

- No cóż... - cmoknęła cicho ustami. - Jestem bardzo chętna na tę propozycję. Ale również bardzo chętnie wyciągnę cię wieczorem na imprezę - dodała. 

- Camila... - mruknęłam. 

- To jest mój warunek. No chyba, że powiesz mi takie newsy, że zwyczajnie zamiast na imprezę będziemy plotkować całą noc. Poza tym, ty nigdy nie wychodzisz w weekendy. Wyjdź chociaż raz gdzieś, gwarantuję ci, że twój tata sam pewnie tego pragnie. 

- On na mnie liczy. Muszę mu pomóc - odpowiedziałam, kładąc się na plecach na łóżku w poprzek. 

- I pomagasz. Nie spotykasz się z nikim, tylko cały czas pracujesz. No proszę cię, jedna impreza. Niczego więcej nie chcę - powiedziała błagalnie. Zamilkłam na chwilę aż westchnęłam. A dla niej to była jednoznaczna reakcja, że po prostu się zgadzam. Pisnęła uradowana. 

- Cudownie! Do zobaczenia za godzinę! - rzuciła i zakończyła połączenie. Sięgnęłam po poduszkę i włożyłam ją w twarz, warcząc w nią. Musiałam jednak też się ogarniać. Rano narzuciłam na siebie tylko stare spodenki i koszulkę, a włosy związałam w niechlujnego koka. Trzeba jakoś wyglądać, kiedy się wychodzi do ludzi. 

Wstałam z łóżka i poprawiłam je lekko po czym podeszłam do szafy. Wyciągnęłam koszulkę na ramiączkach, którą kiedyś z nocnej przerobiłam na taką, którą można nosić na co dzień. Do tego wzięłam jeansowe spodnie, lekko rozprószone u nogawek. Koszulkę podczas zakładania wsunęłam pod spodnie i wyglądało to całkiem przystępnie. Włosy związałam w kucyka, zostawiając z przodu kilka małych pasemek włosów luźno. Oczywiście na nogi nasunęłam białe buty i końcówką perfum, popsikałam się. Wzięłam torebkę, do której włożyłam trochę peso, na wypadek gdybyśmy poszły do jakiejś kawiarni. 

Zbiegłam ze schodów, spotykając leżącą na kanapie rodzicielkę. Kompletnie nie przejęłam się jej obecnością i kilkoma słowami, które kierowała w moją stronę. Otworzyłam drzwi i po prostu wyszłam z domu. Prychnęłam do siebie cicho z lekkim uśmieszkiem na swoje zachowanie. Z jednej strony było niegrzeczne, ale z drugiej chciałam to zrobić. I zrobiłam. Pokręciłam głową i skierowałam się na miejsce naszego spotkania. Mimo, że nie podała mi miejsca, ja wiedziałam. Zawsze spotykałyśmy się w jednym miejscu.

Usiadłam na ławce przed jeziorem i czekałam. Od naszej rozmowy minęło czterdzieści minut, więc albo będzie tu siedzieć pozostałe dwadzieścia minut, albo Camila przyjdzie szybciej. Miałam ogromną nadzieję na opcję numer dwa. Przygryzałam wnętrze policzka i znowu odbiegłam myślami do spotkania. Zacisnęłam zęby i skarciłam siebie za to, że znowu o tym myślę. Muszę się wyluzować. 

- Hej! - wrzasnęła Camila na co podskoczyłam i z szybko bijącym sercem spojrzałam na nią. 

- Czyś ty oszalała? - przyłożyłam dłoń do serca, a ona ze śmiechem wzruszyła ramionami. Wariatka... 

- Już dawno - zaświergotała i usiadła obok mnie. - Nawet nie wiesz jak bardzo się ciesze, że udało mi się ciebie namówić - uśmiechnęła się szeroko. Odwzajemniłam słabiej uśmiech i pokręciłam lekko głową. -Ale chyba masz też jakiś interes w tym spotkaniu, czyż nie? - przymrużyła powieki, patrząc na mnie podejrzanym wzrokiem. 

- Gdybym miała interes w każdym spotkaniu... - przewróciłam oczami, patrząc na nią. Wystawiła mi środkowy palec, na co jedynie uśmiechnęłam się słodko. 

- Idziemy... idziemy coś zjeść - wstała z ławki i udając obrażoną ruszyła przed siebie w kierunku najbliższej kawiarni. Zaśmiałam się cicho z niej i po chwili wstałam, ruszając za nią. 

***

Spotkanie spędziłyśmy w przyjemnej i rozmownej atmosferze. Szybko minął mi czas do spotkania, nawet nie spostrzegłam się kiedy. Tylko ona potrafi sprawić, że kompletnie nie wiem kiedy tak szybko leci czas. Pożegnałam się z rudowłosą, ale nie wspomniałam jej o pracy. Byłam umówiona z nią na wieczór, na tą nieszczęsną imprezę. Powiedziało się "a" to trzeba powiedzieć i "b". Ruszyłam do kawiarni na drugim końcu miasta, gdzie zresztą nie miałam daleko. Po dziesięciu minutach byłam już na miejscu. 

Zanim jednak weszłam przełknęłam ślinę. Cholera, przecież ja nawet nie wiem jak ten człowiek wygląda. Jak niby mam go rozpoznać? Popchnęłam lekko dłonią drzwi i weszłam do środka. Rozejrzałam się po wnętrzu, zatrzymując wzrok na mężczyźnie, który gestem dłoni wskazał abym do niego podeszła. Dosyć niepewnym, ale sprawnym krokiem podeszłam i delikatnie usiadłam na krześle naprzeciwko. 

- Dzień dobry... - odezwałam się pierwsza cicho. Skinął lekko w odpowiedzi i splótł swoje palce ze sobą, kładąc dłonie na stoliku. 

- Mam dla ciebie dosyć nietypową propozycję. Gwarantuję, że zarobek jest wart wymagań i typu pracy - zaczął od razu. Przytaknęłam, chcąc zobaczyć warunki i jaka to jest praca. Mężczyzna wyciągnął teczkę i podał mi ją. - Tutaj masz wszystkie wytyczne. Jeśli tylko się zgodzisz, napisz do mnie tak samo jak ja napisałem do ciebie przez internet. 

- Ile mam czasu na odpowiedź? - spytałam, patrząc na niego. Wyglądał na nie więcej niż pięćdziesiąt lat. Zarost i lekko zsiwiałe włosy. I to właśnie dodawało mu męskości oraz wyrazu dominującej osoby. 

- Dwa dni. Nie możemy dłużej czekać - odpowiedział i upił łyk kawy, która stała na stoliku. W dodatku na jego ciele spoczywał dobrze dobrany garnitur. Typowy biznesmen. 

- Jasne. Odezwę się - szepnęłam i wstałam z krzesełka. Poprawiłam torebkę na ramieniu, a mężczyzna ponownie skinął głową, tym razem w pożegnaniu. Posłałam mu lekki uśmiech, który najprawdopodobniej wyszedł bardzo niepewnie. Odwróciłam się na pięcie i chwilę później już mnie nie było w lokalu. 

Czy to jest jakaś mafia?  

pretend | martina stoessel x sebastian yatraDonde viven las historias. Descúbrelo ahora