Martina's POV
I tak zrobiłam. Po powrocie do domu wyciągnęłam walizkę i zaczęłam się pakować. Zabrałam prawie wszystkie swoje rzeczy, ale domyśliłam się, że i tak dostanę jakieś ciuchy skoro mam być dziewczyną celebryty. To tak abstrakcyjne, a jednak prawdziwe. Z uczuciem pustki i smutku kładłam się po raz ostatni spać w moim łóżku. Wszystkie pieniądze, które udało mi się wcześniej zarobić wręczyłam tacie. On je lepiej spożytkuje niż ja w tym czasie, o ile w ogóle bym je tknęła.
Rano wstałam już o piątej. Nie mogłam spać. Zeszłam na dół, gdzie ku mojemu zaskoczeniu nie zastałam pustej butelki po winie czy kieliszka. Najwidoczniej matka musiała gdzieś wyjść. Albo przeniosła się z trunkiem do sypialni. Choć nie wiem czy tata by sobie na to pozwolił. O ile nie pracował w tym momencie.
W kuchni otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam zwykły jogurt. Nie potrafiłam wysilić na coś więcej do zjedzenia, żołądek mi się zaciskał i nie byłabym wstanie czegokolwiek więcej zjeść. Jogurt opróżniłam w ciągu pięciu minut, puste opakowanie wrzuciłam do kosza a łyżeczkę do zlewu. Zaraz po tym podreptałam do łazienki, gdzie wykonałam poranne czynności. I później do pokoju, gdzie założyłam na siebie zwykle jeansowe spodnie i bluzkę. Pokusiłam się o delikatny makijaż i rozczesałam włosy. Była szósta. Nie miałam już co robić. Łóżko pościeliłam w międzyczasie, a w pokoju jak zwykle panował porządek. Oprócz szaf, które były puste. Na biurku zostawiłam ojcu list, gdzie napisałam tylko o wyjeździe z pracą na pół roku. Bałam się zostawiać go tutaj samego z matką, ale jakie wynagrodzenie miałam dostać za pół roku udawanego związku. To by nas bardzo uratowało. I uratuje.
Wreszcie kiedy dostałam esemesa, zapewne od menadżera Yatry o tym, że samochód czeka przed domem wstałam z łóżka i westchnęłam. Ostatni raz spojrzałam na swój pokój po czym zabrałam bagaż i wyszłam, schodząc po schodach.
- Do zobaczenia za kilka miesięcy - szepnęłam do wnętrza domu, oglądając je ostatni raz przez ramię. Po tym wyszłam z domu i faktycznie na podjeździe stał drogi samochód. Muszę przywyknąć do luksusów. Kierowca otworzył mi tylne drzwi na co podziękowałam delikatnym uśmiechem po czym właśnie tam usiadłam, a on mój bagaż wsadził do bagażnika. Wrócił z powrotem do samochodu i ruszyliśmy w kierunku mojego nowego miejsca zamieszkania. Przygryzałam nerwowo wargę przez całą drogę. Niewiarygodne.
Na miejsce dotarliśmy po dwudziestu minutach. Kiedy wysiadłam z samochodu moim oczom ukazał się duży wieżowiec. Wypuściłam cicho powietrze z ust i zamknęłam za sobą drzwi. Podążyłam za kierowcą, który doskonale wiedział, gdzie mnie zaprowadzić. Najpierw podszedł do ochrony. Przedstawił mnie przy czym mężczyzna wręczył mi kartę. Podziękowałam. Następnie ruszyliśmy do wnętrza budynku i finalnie do windy. Troszkę przeraziłam się kiedy wybrał cyferkę z numerem trzydzieści. Nie dałam jednak tego po sobie poznać i po prostu stałam. Fakt jednak był taki, że odwykłam od luksusów a przyzwyczaiłam się do skromnego życia. Całe to wnętrze, winda to wszystko było tak bogate. Śmierdziało po prostu pieniędzmi.
Wreszcie winda się zatrzymała. A kiedy drzwi się rozsunęły, moje oczy ujrzały duże okna na korytarzu. Piękny widok. Pierwszy wyszedł kierowca, a ja zaraz za nim. Poprowadził mnie do apartamentu, który miał numerek trzysta. Otworzył drzwi i wypuścił pierwszą. Wypuściłam westchnienie z ust. Wszystko biało białe. Meble, kuchnia, salon były wykonane albo z białych mebli, albo z tych ciemniejszych - odcieni szarego i czarnego. Nie żebym narzekała, że to jest brzydkie. To było po prostu piękne.
- Pana Sebastiana nie ma teraz w domu, ale będzie wieczorem. Mam odprowadzić Panią po apartamencie i pojechać na zakupy odzieżowe - odezwał się mężczyzna, a ja dopiero wtedy zwróciłam na niego uwagę, że wciąż tu jest.
- Jasne, w porządku. Niech Pan zacznie - lekko się uśmiechnęłam. I zaczął.
Oprowadził mnie dokładnie po kuchni i salonie, jakby lata spędził w tym miejscu. Znał wszystko doskonale. Następnie pokazał mi łazienkę i mój pokój. Gabinet i pokój Sebastiana pominął, ale wskazał gdzie są. Stwierdził, że nie jest mi to po prostu potrzebne. Nie obchodziło mnie to nawet jakoś zbytnio. Przyjechałam tu tylko i wyłącznie z nastawieniem przetrwania sześciu najbliższych miesięcy.
- Tutaj ma Pani również harmonogram spotkań z panem Sebastianem. Proszę się do niego dostosować - zdziwiłam się kiedy wręczył mi kartkę. Ale faktycznie, naprawdę był cały najbliższy tydzień rozpisany. Dosłownie jak w jakimś filmie, opowiadaniu, gdzie ktoś sobie tworzy scenariusz czy fabułę.
- W porządku - powiedziałam jedynie i odłożyłam kartkę na biurko w moim pokoju. One było wykonane w podobnych kolorach. Ściany jednak były szare. Łóżko białe i bardzo wygodne, dwuosobowe z kocem o tym samym odcieniu co ściany. Biały sufit i bogato zdobiony na nim żyrandol. Białe, najpewniej z drewna brzozowego meble oraz luksusowy fotel. Toaletka, a obok niej drzwi do garderoby. Bardzo dużej garderoby, która należała w tym momencie już do mnie. Oprócz tego obok łóżka miałam szary dywanik. Nie mogłam narzekać na wystrój pokoju. Podobało mi się tu i mogłam stworzyć tutaj swój azyl spokoju.
- A więc? Możemy jechać? - wyrwał mnie z zamyśleń. Spojrzałam na niego po chwili i przytaknęłam głową. Nie minęła dłuższa chwila kiedy już byliśmy poza apartamentem. Moim pieprzonym nowym miejscem zamieszkania. Cholera. Nie znam nawet adresu.

YOU ARE READING
pretend | martina stoessel x sebastian yatra
FanfictionMartina pochodzi z ubogiej rodziny, ledwo wiążącej koniec z końcem. Tata - producent filmowy, którego firma upadła i matka, która po zajściu w pierwszą ciąże zrezygnowała z pracy modelki. Sama stara się utrzymać rodzinę, robi wszystko co w swojej mo...