Martina's POV
Reszta weekendu minęła normalnie. Poza tym, że cały czas zaprzątałam sobie głowę imprezą i Sebastianem. I oczywiście, Camila dalej brnęła w swoje. Nie miałam zamiaru jej przekonywać na siłę. Sama się o tym wkrótce przekona. Fakt jednak był taki, że dalej byłam bez pracy. Miałam dzisiaj o trzynastej spotkać się w tej samej kawiarnii co ostatnio z menadżerem Yatry. Stresowałam się niezmiernie. Na kontrakcie miałam czarne na białym napisane, że mam brać udział we wszystkich przedsięwzięciach. Nie wiem co było gorsze.
- Idziesz dzisiaj do pracy? - w moim pokoju pojawił się tata. Zerknęłam na drzwi, w których stał i wyciągnęłam słuchawki z uszu. Pokręciłam przecząco głową, nie zmieniając pozycji, w której leżałam.
- Coś się stało? - zapytałam, na co tym razem on pokręcił przecząco głową z lekkim uśmiechem.
- Chciałbym żebyś skoczyła na zakupy, zostawię ci pieniądze na najpotrzebniejsze rzeczy.
- Nie, nie tato. Ja kupię, nie martw się - zapewniłam rodziciela. Nie miałam zamiaru sępić od niego pieniędzy na zakupy, kiedy miałam swoje zarobione. On miał jeszcze inne rzeczy do opłacenia.
- Martina, nie chciałbym cię tak przeciążać finansowo... - szepnął, patrząc na mnie. - I tak już bardzo dużo pomogłaś mi finansowo.
- O mnie się nie martw, naprawdę sobie poradzę tato - uśmiechnęłam się do niego lekko. Westchnął, odpuszczając. Szybko zdał sobie sprawę, że i tak mnie nie przekona. Pokręcił głową do siebie i zamknął drzwi, wychodząc z pokoju. Spojrzałam na godzinę w telefonie. Miałam jeszcze dwie godziny do spotkania. Mogłam spokojnie zrobić zakupy.
Zostawiłam telefon razem ze słuchawkami na biurku i zeszłam dół, chcąc się zorientować co mamy w kuchni, a czego nie mamy. W międzyczasie notowałam to, co chciałam kupić na znalezioną kartkę, a po skończeniu jedynie podskoczyłam na górę po pieniądze i wróciłam na dół. Założyłam buty i rowerem ruszyłam do supermarketu. W tym czasie mama najprawdopodobniej była na spotkaniu z koleżankami. Ona nigdy nic nie robiła, nie pomagała, więc nawet nie byłam zaskoczona czy rozczarowana. Tata smutno patrzył na nią, ale nie reagował. Według niego - tak będzie lepiej.
Z zakupami wyrobiłam się w godzinę. Wszystko wypakowałam w kuchni, a od razu po tym poszłam na górę przebrać się w jakieś lepsze ciuchy. Nie miałam ich wiele, dlatego zakładałam je tylko na te ważniejsze okazje czy spotkania. Założyłam na siebie różowa bluzkę z długim rękawkiem oraz kołnierzem wokół szyi, zwykle jasne spodnie rozkloszowane u nogawek z czarnym paskiem i czarne buty na koturnie. Prezentowało się to na końcu naprawdę dobrze. Dlatego jedynie spsikałam się już resztkami perfuma i wyszłam z domu. Na miejsce dotarłam komunikacją miejską. Kiedy tylko weszłam do środka, wzrokiem znalazłam mężczyznę. On też po chwili mnie zobaczył i przytaknął lekko głową. Poprawiłam torebkę na ramieniu i ruszyłam do stolika.
- Dzień dobry - przywitał się pierwszy, na co odpowiedziałam lekkim uśmiechem. - Napijesz się czegoś? - dodał, układając splecione dłonie na stolik.
- Nie, dziękuję - grzecznie odmówiłam i położyłam torebkę na udach. Wolałam przejść już do konkretów.
- W takim razie przejdźmy do konkretów - mruknął i poprawił się na siedzeniu. - Jaka jest twoja decyzja?
- Zgadzam się - powiedziałam, patrząc na niego. - Zgadzam się pod jednym warunkiem - wzruszył ramionami, ale najwidoczniej był i tak zadowolony z odpowiedzi. - Sebastian ma o wszystkim wiedzieć.
- Już wie - odparł, uśmiechając się lekko. Zdziwiłam się lekko. Myślałam, że go w jakiś sposób tym zaskoczę. - Przedstawiłem mu wszystko, to co przedstawiłem tobie. Jutro wprowadzasz się do innego miejsca, dlatego proponowałbym po naszym spotkaniu zacząć się pakować.
- Tak szybko? - spytałam, zdziwiona jeszcze bardziej. - Co mam powiedzieć rodzicom?
- Cóż... - cmoknął cicho ustami. - Powiedz, że wyjeżdzasz do pracy i wrócisz za pół roku, bo tyle obejmuje umowa.
- I tyle? - pytałam dalej z niedowierzaniem. - Przecież zorientują się po tym, jeśli pokażą nas w telewizji.
- To najmniejszy problem - odpowiedział jak gdyby nigdy nic. - Posłuchaj, to praca - pochylił się lekko w moją stronę, mówiąc ciszej. - Oboje jesteście w niej aktorami. I to od was zależy jak dobrze wykonacie te robotę tak, żeby wam uwierzyli - dodał, patrząc mi w oczy. Przełknęłam cicho ślinę, patrząc tępo w jego oczy. Wreszcie opamiętałam się i spuściłam głowę, poprawiając kosmyk włosów za ucho.
- To wszystko?
- Jeszcze tylko tutaj podpisz - podsunął w moją stronę kartkę. Była to zgoda na zawarcie fikcyjnego związku. U dołu jak poprzednim razem, znalazł się również podpis Sebastiana. Podpisałam się obok niego i podałam mężczyźnie kartkę. Natomiast ten podał mi jeszcze kolejną.
- To twój kontrakt. Nie zgub go. Wszystkie zasady masz na tej kartce - powiedział, wstając z krzesła. - Dziękuję za bardzo miłe spotkanie Martino i do zobaczenia jutro - ukłonił się z lekkim uśmiechem i po zabraniu teczki w dłoń wyszedł z kawiarnii. Tymczasem ja dalej siedziałam na swoim miejscu wpatrując się tępo w kartkę. Od teraz całe moje życie zmieni się. I nie wiem jak to się skończy.

YOU ARE READING
pretend | martina stoessel x sebastian yatra
FanfictionMartina pochodzi z ubogiej rodziny, ledwo wiążącej koniec z końcem. Tata - producent filmowy, którego firma upadła i matka, która po zajściu w pierwszą ciąże zrezygnowała z pracy modelki. Sama stara się utrzymać rodzinę, robi wszystko co w swojej mo...