5.

52 3 1
                                    

POV NATHAN

Dzisiaj siedziałem sobie w domu. Nawet do szkoły nie poszedłem. Każdy może zrobić sobie dzień wolny, prawda?
Siedziałem tak na kanapie przed telewizorem, zajadając się chipsami. Nagle zadzwonił do mnie Cody. To co powiedział, przeraziło mnie nieco. Luke jest w szpitalu...
Jak najszybciej ubrałem się w normalne ubrania, ubrałem buty, kurtkę i wyszedłem szybko z domu. Zanim się obejrzałem, byłem już w szpitalu.

Cody wszedł z lekarzem do pokoju lekarzy. Jestem tak bardzo ciekawy co mu jest.

Cody wyszedł. Od razu obrzuciłem go pełną ilością pytań. Dowiedziałem się, że ktoś go pobił. Gdy się dowiedziałem kto, wybuchłem.

Jego ojciec? Jak można zrobić takie świństwo swojemu dziecku. Rozumiem, nie tolerancja. Ale pobicie na tyle brutalnie, żeby połamać rękę i rzebra? Na szczęście zgłoszą to na policję. Wiem, że Luke by tego nie chciał, w końcu zostanie bez rodziców. Ale nie zostanie sam. Będzie miał i mnie i Codiego. Jeżeli Luke będzie chciał, mógłby zamieszkać ze mną. Myślę, że mama nie miałaby nic za złe, w końcu ona bardzo lubi Luka.

Teraz tylko czekać aż Luke się wybudzi. Mam nadzieję, że to będzie nie długo. Przecież ja nie wytrzymam bez niego.

Siedzę teraz razem z Codym, obok łóżka szpitalnego Luka. Widzę, że Codiego coś męczy. Muszę mu się zapytać o co chodzi.

- Cody, przyjacielu. Co się dzieje? Widzę, że coś cię meczy.

- Tak sobie myślę, czy ojciec Luka zrobił to tylko raz. Może tego było owiele więcej? Może go gnębił? Ja już nie wiem. Co jeśli on tak naprawdę cały czas udawał to, że jest szczęśliwy?

- Ja nie wiem Cody. Będziemy musieli poważnie porozmawiać z Lukiem. Pomożemy mu, nie martw się.

*

*

*

*

*

Ostatni był dłuższy, a ten dla odmiany króciutki ;D I tak się cieszę, że napisałam.

assWhere stories live. Discover now