33. Wspólne spotkanie. ✔

2.1K 100 25
                                    

Severus aportował siebie i Lily do Dworu Prince Manor. Od razu zauważył zły humor ukochanej, ale postanowił na razie nie zaczynać tematu i dać jej czas na uspokojenie. Oczywiście wiedział, że Potter ma coś wspólnego z jej fatalnym nastrojem. Naprawdę miał tupet, by przyprowadzić swoją kochankę na spotkanie Zakonu.

Właśnie w tej sprawie Severus rozmawiał z dyrektorem. Starszy czarodziej wyglądał równie niechętnie, co do przyłączenia Felicity Crowbary do Zakonu, ale nie miał zbytniego wyboru, bo James Potter nie był taki głupi, jak wskazywały na to jego czyny. Huncwot miał kilka mocnych argumentów, a dyrektor nie sprzeczał się z nim. Informacje, jakie przedstawiła Felicity również miały duże znaczenie. Poza tym obydwaj czarodzieje mieli podejrzenie, że to właśnie ona rzuciła urok na Jamesa Pottera, a mając ją tak blisko, łatwiej będzie ją zdemaskować. Tak więc Severusowi i Lily nie pozostało nic innego jak pogodzić się z tym faktem.

Severus wiedział doskonale jak będzie działać na Lily widok jej byłego męża i kobiety, z którą ją zdradził, ale nie mógł nic z tym zrobić, po za okazaniem wsparcia i zrobieniem wszystkiego innego by była szczęśliwa.

Po zjedzeniu raczej późnego, śniadania Severus zaproponował Lily spacer po ogrodzie, na co ta chętnie się zgodziła. Zawsze, gdy była czymś zdenerwowana, lubiła przechadzać się na powietrzu, by trochę się uspokoić. Severus doskonale o tym wiedział.

Teraz para szła w milczeniu ścieżkami, wijącymi się między zielonymi trawnikami. Im dalej szli, tym więcej drzew przysłaniało słońcu widok na nich. Lekki szum wiatru i śpiew ptaków wydawał się uspokajać Lily i jej rozedrgane nerwy. Ciepłe, letnie powietrze delikatnie targało jej kasztanowo rude włosy, powodując ich lekkie unoszenie na wietrze.

Nastrój Lily stopniowo zaczął się poprawiać. Severus szedł spokojnie u jej boku w milczeniu. To właśnie lubiła u niego. Nigdy nie wyciągał z niej nic na siłę. Nawet jeśli był ciekawy, milczał, dając pociechę samą swoją obecnością. Był cierpliwy. Wiedział, że jak będzie gotowa, to sama mu powie.

W końcu dotarli małego stawu. Leżał on po lewej stronie ścieżki, trochę od niej oddalony. Nie daleko brzegu na idealnie przystrzyżonej trawie, w cieniu Płaczącej Wierzby stała ławeczka. Na spokojnej tafli wody unosiły się kwitnące lilie wodne. Wiszące gałęzie drzewa delikatnie dotykały wody, tworząc kręgi na wodzie.

- Pięknie tutaj. - powiedziała Lily zachwycona widokiem. Severus doskonale wiedział, że jej się spodoba. Swojego czasu jego matka tu przychodziła, gdy bywała w Prince Manor te kilka razy. Sam Mistrz Eliksirów uważał to za najpiękniejsze miejsce w całym ogrodzie.

- Chcesz usiąść?

- Chętnie. - para czarowników usiadła na ławce naprzeciwko jeziora. Lily od razu usiadła blisko niego, opierając głowę na jego barku. Severus otoczył ją ramieniem, w duchu ciesząc się, że może być tak blisko niej. - Nie widziałam piękniejszego miejsca. - powiedziała Lily, patrząc jak mała grupa łabędzi płynie środkiem jeziora.

- Wiedziałem, że ci się spodoba.

- Wiedziałeś?

- Znam cię zbyt dobrze, moja Droga. - twarz Lily rozjaśnił uśmiech.

- Byłeś już tutaj? - Lily uderzyła się mentalne ręką w czoło. - Głupie pytanie, przecież tu mieszkasz. - Severus potrząsnął przecząco głową.

- Wcale nie. Więcej czasu przebywam w Hogwarcie, a wakacje wcześniej spędzałem w szkole lub na Spinner's End. - mężczyzna kontynuował. - Matka przyprowadziła mnie tu pierwszy raz. Miałem wtedy może 8 lat. To było jej ulubione miejsce. - Severus zdawał się zatonąć we wspomnieniach. - Po śmierci jest w wieży.

- Dlaczego jej portret tam jest? - zapytała cicho Lily, nie wiedząc, czy otrzyma odpowiedź. Kobieta czuła jak jej towarzysz wzdycha.

- Dziadek rzucił na drzewo genealogiczne jakieś zaklęcie, które spowodowało, że po śmierci portret matki miał pojawić się w tym miejscu i tam pozostać. Jako kara za poślubienie mugola.

- Można jakoś to zmienić?

- Może i można, ale ja nie znam sposobu. - Lily zrozumiała, że Severus nie ma do zaoferowania więcej informacji, dlatego nie dopytywała. Przez chwilę siedzieli w milczeniu, a czarnooki mężczyzna bawił się jednym pasmem jej włosów. - Czego chciał Potter po spotkaniu? - Teraz przyszła kolej Lily, by westchnąć.

- Przedstawić mi tą malowaną wiedźmę. - odparła ze złością. - Myślałam, że bardziej bezczelny już być nie może.

- Droga Lily, to jest Potter. Po nim można się spodziewać wszystkiego. I pewnie jeszcze oczekiwał, że podacie sobie ręce.

- Najwyraźniej. - mruknęła Lily pod nosem. - Zastanawiam się, jak mogłam być taka głupia i tego nie widzieć.

- Potter jak chce, każdego potrafi owinąć sobie wokół palca. - powiedział po prostu Severus o dziwo bez cienia złośliwości. - Oboje wiemy to najlepiej. - wspomnienia ze szkoły, gdy Huncwotom wszystko uchodziło na sucho, wypełniły jego umysł.

- Tak. Chociaż zaczynam zauważać walory rozrywkowe w obrażaniu Pottera, możemy o nim nie rozmawiać? - Lily miała już dość tematu byłego męża.

- Jak sobie życzysz. - Severus chętnie się zgodził. - Lucjusz i Narcyza są ciekawi, jak sobie radzimy.

- Co znaczy "jak sobie radzimy"? - Lily zmarszczyła brwi. Nagłe olśnienie dało jej odpowiedź. - Oni wiedzą?

- Tak. Oboje, podobnie jak ty, znają mnie zbyt dobrze. Ale nie martw się. Nie zdradzą nic Czarnemu Panu. - czuł, jak Lily kiwa głową.

- Wiem. - odparła Lily. - Więc nie musimy przed nimi udawać?

- Nie ma takiej potrzeby. - Severus badawczo spojrzał na Lily. - Nie przejęłaś się, że Malfoy'owie wiedzą. - stwierdził Mistrz Eliksirów z cieniem zaskoczenia. Jeszcze kilka tygodni temu mógł założyć się o cały barek Ognistej Whiskey, że wpadłaby w panikę.

- Jeszcze nie dawno nigdy nawet bym o tym nie pomyślała, ale teraz, gdy trochę ich poznałam, mogę powiedzieć, że czuję względem nich pewną nić zaufania. - wyjaśniła Lily. - Poza tym, Ty im ufasz, a ja ufam Tobie. - Severus czuł, jak rozgrzewa mu się serce. Znaczy od jakiegoś czasu, wiedział, że Lily darzy go zaufaniem, ale gdy usłyszał to od niej samej to inna sprawa niż po prostu to wiedzieć.

- Cieszę się, że tak jest. - odparł cicho mężczyzna. Kilka sekund późnej Lily usłyszała cichy chichot. Rudowłosa kobieta usiadła prosto, by spojrzeć na śmiejącego się Severusa.

- Może powiesz, co jest takiego zabawnego, Sev? Pośmiejemy się razem. - zauważyła uprzejmie Lily. Severus uśmiechnął się lekko do zaciekawionej czarownicy.

- Po prostu stanął mi przed oczami obraz rozbrojonego i związanego Lucjusza w moim salonie. - Lily zarumieniła się na to wspomnienie. Chichocząc, opuściła twarz, zasłaniając czerwone policzki, co się na nie wiele przydało, bo Severus odgarnął ręką jej włosy na bok, znów ukazując zarumienioną twarz rudowłosej czarownicy.

- Mogłeś mnie wcześniej uprzedzić, kto jeszcze wie o tym domu. - zarzuciła Lily, ale nie była zła.

- Powiedz mi, czy zostałabyś w tym dworze, mając świadomość, że ma do niego dostęp pięciu nawróconych Śmierciożerców czy raczej czym prędzej spakowałabyś swoje rzeczy? - Lily stwierdziła, że to trafne pytanie.

- Masz rację. - przyznała Lily, ciesząc się, że jej twarz wróciła już do normy. - A widok Lucjusza w takiej sytuacji, chyba był dla ciebie bardzo zabawny. - stwierdziła rozbawiona kobieta, widząc złośliwy uśmieszek, wpływający na twarz czarnowłosego mężczyzny.

- Zachowałem to wspomnienie gdzieś głęboko, jako unikat. - Lily zaśmiała się wesoło, ukrywając twarz w zagłębieniu jego szyi.

Następne minuty rozmowy Lily i Severus spędzili na wspominaniu czasów ich wspólnego dzieciństwa. Przewinęły się śmieszne sytuacje z udziałem Huncwotów czy Petunii, a nawet Malfoy'ów i Lestrange'ów. Severus w duchu stwierdził, że dawno nie czuł się tak dobrze. Jego umysł mógł odskoczyć od toczącej się wojny, Zakonu i jego szpiegowskiej profesji. Zaś Lily czuła się naprawdę szczęśliwa jak nigdy dotąd.

Ich wesołą dyskusję przerwało pojawienie się skrzata z ciekawą wiadomością. Swoją drogą Mispi była zadowolona widząc swojego Mistrza w tak dobrym nastroju, jakim był od dłuższego czasu. A wszystko było dzięki pojawieniu się Lady Lily. Gdyby nie konieczność, Mispi nie przeszkadzałaby.

- Mistrzu Severusie, Lady Lily wybaczcie, że Mispi przeszkadza, ale Lord Lucjusz i Lady Narcyza Malfoy czekają w salonie. - Severus, który akurat był w trakcie opowiadania Lily zabawnej anegdoty z Lucjuszem i Rebastanem w roli głównej, uśmiechnął się do Lily.

- Dobrze, Mispi. Zajmij się gośćmi, my za chwilę tam przyjdziemy. - polecił Severus, wstając z ławki i podając rękę Lily, która bez wahania podała mu swoją dłoń.

- Jak sobie życzysz, Mistrzu Severusie. - skrzat zniknął z trzaskiem.

- O wilku mowa. - mruknął Severus. Lily zachichotała.

- Lucjusz najwyraźniej wie, kiedy o nim mowa. - stwierdziła rudowłosa kobieta, uśmiechając się do czarnowłosego czarodzieja. - Powinniśmy chyba iść do nich. Droga powrotna zajmie z pół godziny.

- Mispi się nimi zajmie. - odparł Severus, machając ręką. - A ja znam szybki sposób na skrócenie drogi. - Lily zmarszczyła brwi, widząc jego zagadkowy uśmiech. Odpowiedź po chwili pojawiła się sama.

- O nie! Wiesz doskonale, że mam lęk wysokości, Sev. - powiedziała stanowczo Lily, odsuwając się.

- Ostatnim razem nic ci się nie stało i obiecuję, że teraz nie będzie inaczej, Lily. - zapewnił Mistrz Eliksirów, kładąc rękę na sercu. Lily przygryzła dolną wargę, lustrując go niepewnym spojrzeniem szmaragdowych oczu. Gdyby to James zaproponował jej lot na miotle, za żadne skarby by się nie zgodziła, znając jego brawurowy lot. Ale to był Severus, którego kocha, i któremu ufa.

Severus zbliżył się do młodej czarownicy i złapał jej dłoń w swoją. Lily uniosła twarz i patrzyła na niego niepewnym wzrokiem.

- Przysięgam, że nie pozwolę ci upaść. - obiecał uroczyście czarnowłosy czarodziej cichym głosem. Włosy Lily rozwijały się targane wiatrem. Kobieta włożyła zbłąkany kosmyk włosów za ucho i westchnęła, podejmując decyzję.

- No dobrze. - powiedziała ostatecznie, sama nie wierząc, że się zgadza. Severus łagodnie wygiął wargi. - Nie wierzę, że się na to zgodziłam.

- Nie będziesz żałować. - szepnął Severus, obejmując ją w tali. Lily, podobnie jak ostatnim razem, natychmiast zarzuciła mu ręce na ramiona, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. Czarownica czuła jak jej stopy odrywają się od podłoża i uczucie paniki zaczęło powoli kiełkować. Wiatr rozwiewał jej włosy i smagał po nagiej skórze szyi i ramion. Zacisnęła mocnej dłonie na czarnym materiale szaty Severusa.

- Już jesteśmy. - usłyszała cichy głos Severusa po kilku minutach. Lily, z ulgą, że już wylądowali, odsunęła twarz od jego szaty. Lecz widok jak ją powita, sprawił, że krótki pisk uciekł z jej ust. Nie byli na ziemi, ale nad nią i to dobre kilkanaście metrów, otoczeni chmurą czarnego dymu. Lily natychmiast schowała twarz spowrotem w jego szacie.

- Dlaczego to zrobiłeś? - wymamrotała, mając twarz zakopaną w miękkiej czerni materiału.

- Bo inaczej nigdy byś nie spojrzała. - stwierdził po prostu Severus.

- Nienawidzę cię, wiesz?- mruknęła Lily, wywołując chichot Mistrza Eliksirów.

- No dalej. Spójrz. - Lily ani drgnęła. Po dłuższej chwili wahania, kobieta odsunęła twarz od jego szaty i rozejrzała się ostrożnie. Widok, jaki ją powitał, był magiczny. Nie, nie zawierał ani grama magii. Oczarował ją pięknem. Czarownica rozluźniła minimalnie uścisk na szacie trzymającego ją mężczyzny.

Dookoła rozciągał się widok drzew skąpanych w promieniach słońca. Gdzieś na horyzoncie majaczył cień dworu Prince Manor. Światło odbijało się w szybach okien jak błyski małych pryzmatów, rozszczepiając się w tęczę kolorów, a spokojnej tafli jeziora odbijała się złota tarcza słońca. W oddali widać było cień lasu za granicami posiadłości. Widok był piękniejszy niż z najwyższej wieży dworu.

- Boisz się? - usłyszała ciche pytanie przyjaciela. Lily spojrzała ostrożnie w dół, a potem trzymającego ją czarodzieja, który uważnie ją obserwował.

- Tylko trochę. - powiedziała cicho, patrząc w onyksowe tęczówki. - Ale nie puszczaj mnie, Sev. - dodała, zacieśniając lekko uścisk na jego szatach. Severus zaśmiał się cicho, zanim pocałował ukochaną w czoło.

- Nigdy, Lily. - zapewnił, patrząc jej w oczy. Zielone oczy, które jeszcze nie dawno były pełne bólu i rozczarowania, teraz patrzyły na niego z ciepłem i miłością. Oczy, których spojrzenie tak kochał, że był w stanie za nie umrzeć.

- Lećmy już. Malfoy'owie czekają. - Severus złośliwie się uśmiechnął.

- Przyznaj, Lily. Boisz się, że jednak cię upuszczę.

- Nie! - zaprzeczyła szybko Lily. - Ja po prostu...

- Wolisz stanąć na ziemi. - dokończył za nią Severus, unosząc elegancko brew. Lily tylko pokiwała głową. - Jak sobie życzysz, Kochanie.

Lily znów przytuliła się do czarnowłosego czarodzieja, tym razem jednak opierając głowę na jego barku i patrząc na otaczający ją świat. Czuła się bezpiecznie w jego ramionach nawet teraz, tak wysoko nad ziemią.

Kilka minut późnej byli na miejscu. Severus gładko wylądował na ziemi, ale Lily nadal nie opuściła jego uścisku.

- Dziękuję. - szepnęła cicho rudowłosa kobieta tuż przy jego ucho. - Za to, że jesteś. Nigdy więcej mnie nie zostawiaj, Sev.

- Nigdy, Lily. - odparł Severus, głosem nie głośniejszym od szeptu. - Zawsze będę tu dla ciebie. - obiecał uroczyście czarnowłosy mężczyzna, trzymając ukochaną Lily w ramionach jak najcenniejszy skarb.

Po kilku chwilach oderwali się ze swojego uścisku.

- Chodźmy do środka, zanim Narcyza wyśle za nami grupę poszukiwawczą. - powiedział Severus, wskazując drzwi.

- Chodźmy. - para przeszła p,rzez dziedziniec, aż dotarła do wejścia. Severus otworzył drzwi i puścił Lily przodem. Gdy tylko weszli, już mogli usłyszeć głosy, dochodzące z salonu.

-... powinniśmy może przyjść kiedy indziej.

- Teraz to już i tak nie ma znaczenia, Lucjuszu, bo już wiedzą, że jesteśmy.

- Masz rację, Cyziu.

- A od kiedy to jesteś tak posłuszny swojej żonie, Lucjuszu? - zapytał sarkastycznie Severus ze złośliwym uśmieszkiem, na który Lucjusz odpowiedział podobnie.

- Od kiedy ty umawiasz się z Trawelny na wspólne wróżby. - odpowiedział złośliwie arystokrata.

- Nie doczekanie twoje. Prędzej skoczyłbym z Wieży Astronomicznej. - Severus wzdrygnął się na sam pomysł. Sybilla Trawelny była najbardziej... oryginalnym członkiem kadry Hogwartu. I chyba najmniej lubianym, ze względu na ilość zapowiadanych zgonów.

- Przynajmniej jedna jej wróżba by się sprawdziła. - cała czwórka zaśmiała się przy tym oświadczeniu. Po wspólnym śmiechu i przywitaniu Lily i Narcyza usiadły w salonie, a Severus i Lucjusz poszli na moment do Hogwartu po coś, zostawiając dwie kobiety same.

Narcyza od razu zauważyła mały uśmiech na twarzy Lily, gdy zerkała na Severusa. To spojrzenie pełne ciepła, także nie zostało niezauważone.

- Widzę, że jesteś w lepszym nastroju niż ostatnim razem, Lily. - Narcyza skorzystała z okazji, że były same, by delikatnie podpytać o ich relację. Lily zatrzymała filiżankę w połowie drogi do ust. - Coś się zmieniło?

- To znaczy? - Narcyza uśmiechnęła się z udawanej "niewiedzy".

- Między tobą, a Severusem, oczywiście. - powiedziała wprost blondynka, biorąc łyk herbaty. Lily powoli odłożyła filiżankę na talerzyk, trzymany na kolanie. Uśmiech jak zawidniał na twarzy młodszej czarownicy, powiedział Narcyzie wszystko.

- Wszystko dobrze. - odparła Lily, uśmiechając się do filiżanki.

- Nie musisz nic wyjaśniać, Lily. Wiem już wszystko. - rudowłosa kobieta spojrzała pytająco na blondynkę.

- Co wiesz? - Narcyza spojrzała w oczy drugiej czarownicy.

- Gdy raz tego doświadczysz, zauważysz to samo u innych ludzi. Teraz patrzę w oczy kogoś, kto jest bezwarunkowo zakochany. - stwierdziła Narcyza z małym wygięciem warg. Uśmiech i lekkie zakłopotanie powiedziały Pani Malfoy, że ma rację. - To jak to wyglądało? Severus w końcu zebrał się na odwagę czy sama wzięłaś sprawy w swoje ręce?

- Tak właściwie to trochę przyparłam go do muru. - odparła Lily. - Źle zrozumiałam pewne rzeczy. Sądziłam, że wszystko robi dla ukochanej kobiety, ale do ostatniej chwili nie wierzyłam, że to mogę być ja. Musiałam to usłyszeć od niego. A wyciągnięcie tego od Severusa, nie było łatwe.

- Severus jest skomplikowanym człowiekiem.

- I nie zwykle upartym. - dodała Lily. - Gdy coś sobie postanowi, trzyma się tego, choćby nie wiem co.

- Ukrywanie uczuć do ciebie kosztowało go bardzo wiele. - powiedziała delikatnie Narcyza. Lily pokiwała głową.

- Gotowy był poświęcić własne szczęście... Dla mnie. - Lily czuła wzruszenie na tą myśl.

- Jest powściągliwy w okazywaniu uczuć, ale bardzo cię kocha. - usłyszenie tego od praktycznie zupełnie obcej osoby, sprawiło ciepło rozchodzące się po klatce piersiowej.

- Wiem. Zastanawiam się jakim sposobem nie dostrzegłam tego wcześniej. - Narcyza uśmiechnęła się wyrozumiale.

- To nic niezwykłego. Byliście dziećmi. Widziałaś w Severusie tylko przyjaciela, a potem byliście skłóceni i nie miałaś okazji pomyśleć o nim w innych kategoriach. - powiedziała Narcyza. - Ja też do pewnego wieku nie wiedziałam w Lucjuszu więcej niż znajomego rodziny. Chociaż wiedziałam, że rodzice chcą mnie za niego wydać, ale jakoś nie widziałam w nim kogoś, z kim mam spędzić życie. Aż do pewnego momentu, gdy zaczęłam dostrzegać, jak na mnie patrzy i co ja sama czuję.

- Chyba nie często zdarza się prawdziwa miłość w aranżowanych małżeństwach. - zauważyła Lily. Narcyza pokiwała głową.

- Rzeczywiście, nie często. Ja i moje siostry miałyśmy szczęście trafić na tę miłość. - Narcyza naprawdę była szczęśliwa z tego powodu, ponieważ większość takich małżeństw jest tylko na papierze. - A jak się zachowuje Severus? Teraz gdy już wiesz. - Lily zastanowiła się chwilę.

- Jest ostrożny. To tak jakby się bał, że coś zepsuje. Nadal ciężko mu uwierzyć, że kocham Śmierciożercę. - powiedziała Lily z westchnieniem. Naprawdę chciała, by przestał się zadręczać za błędy przeszłości, ale wiedziała też, że to nie takie proste.

- Daj mu czas. W końcu... - Narcyza przerwała, gdy kominek nagle zapłonął szmaragdową zielenią. Obie kobiety spodziewały się ujrzeć Lucjusza i Severusa. Jednak ktoś inny postanowił odwiedzić Prince Manor.

- Remus? - Lily była trochę zaskoczona widokiem wilkołaka o obawiała się jego reakcji na siedzącą w fotelu naprzeciwko Narcyzę Malfoy.

- Witaj, Lily! Ja... - oczy wilkołaka rozszerzyły się na widok blond kuzynki Syriusza. Jej ostatniej spodziewał się w towarzystwie Lily. - Narcyza Malfoy? Co...?

- Usiądź, Remusie. - Lily zaprowadziła przyjaciela do drugiego pustego fotela. - Zanim zaczniesz rzucać podejrzeniami, pozwól nam wyjaśnić.

- Wyjaśnić, co? - zapytał trochę niecierpliwie Lupin. - Że właśnie... - kominek po raz kolejny zapłonął, ale tym razem nie przyniósł ze sobą żadnych niespodziewanych gości, tylko Severusa i Lucjusza. Mistrz Eliksirów zmarszczył brwi, widząc skołowanego wilkołaka w swoim salonie.

- Co tutaj robisz, Lupin? - Profesor Eliksirów wyglądał na trochę niewygodnego obecnością kolegi ze szkoły.

- Właściwie to przyszedłem porozmawiać o czymś z Lily, ale chyba przyszedłem nie w porę. - odpowiedział Remus, wymownie patrząc na czystokrwiste małżeństwo. Wilkołak chciał wycofać się do kominka. Nie miał pojęcia, co się dzieje i co tutaj robią Malfoy'owie, ale Lily wcale nie wydawała się przeciwna ich obecności. Jednak natychmiast planował skontaktować się z Albusem, by wyjaśnić tę dziwną sytuację.

- Zostań, Lupin. - odezwał się neutralnie Severus o dziwo bez cienia niechęci. - Skoro już tu jesteś to chyba należy się ci wyjaśnienie. - Lucjusz spojrzał pytająco na przyjaciela.

- Nie martw się, Lucjuszu. Można mu ufać. - zapewniła Lily, zauważając spojrzenie arystokraty.

- Jesteś pewna?

- Oczywiście.

- O czym mówicie? - Remus wyglądał teraz na zupełnie skołowanego. Lucjusz Malfoy normalnie rozmawiający z mugolaczką? Bez grama niechęci? Coś tu jest nie tak. Syriusz już dawno zacząłby krzyczeć, ale Lunatyk był zbyt zaskoczony obrazkiem, jaki go przywitał, by nawet o tym pomyśleć.

- Może usiądźmy, zanim zaczniecie. - zaproponowała Lily, wracając na swoje miejsce.

- Masz rację. - Severus usiadł obok Lily, a z kolei Lucjuszu obok niego. - Słuchaj, Lupin. Cokolwiek zostanie tu powiedziane, nie może opuścić tego pokoju, czy wyrażam się jasno? - zapytał Mistrz Eliksirów poważnym tonem.

- Tak. - potwierdził wilkołak, podejrzliwie patrząc w Mistrza Eliksirów i czystokrwistą parę. Nie miał pojęcia jak to, co usłyszy zmieni pewne jego wyobrażenia.

- Zapewniam, że to, co teraz usłyszysz, może wydawać się abstrakcyjne, ale jest w stu procentach prawdą, więc z pytaniami powstrzymaj się na sam koniec z łask swojej. - poprosił uprzejmie Severus. Widząc potwierdzenie, szpieg zaczął swoją opowieść. Lucjusz z Narcyzą, co jakiś czas wtrącali jakiś brakujący wątek, nadając historii sens. Remus uważnie słuchał, ale to co się dowiadywał bardziej zaskakujące niż podejrzewał. W życiu by nie pomyślał, że jest więcej szpiegów wśród Śmierciożerców, oraz że wszyscy należą do Wewnętrznego Kręgu. A chyba najbardziej zaskakującą rzeczą była ich tożsamość. Lucjusz Malfoy, Bellatriks, Rudolf i Rebastan Lestrange. Czterech najbardziej zapalonych Śmierciożerców.

- Tak, więc to wszystko wygląda. - zakończył Severus. Każdy uważnie obserwował Remusa, który milczał, a trybiki w jego głowie obracały się tak mocno, że były prawie widoczne dla innych.

- Remusie? - zapytała Lily, trochę zaniepokojona jego brakiem jakiegokolwiek odzewu. Remus wydawał się wyjść z letargu. Likantrop przeczesał włosy ręką, wypuszczając ze świstem powietrze.

- To jest... Ja... - Lunatykowi widocznie z wrażenia brakło słów, bo nie umiał się wysłowić.

- Jak zawsze elokwentnie... - mruknął pod nosem Snape.

- Severus! - Lily cicho zbeształa przyjaciela. Severus spojrzał na rudowłosą czarownicę, która tylko uniosła brwi. Malfoy'owie nie skomentowali tej małej wymiany, ale ich małe uśmiechy mówiły jasno, co o tym myślą.

- To, co usłyszałem, jest bardzo zaskakujące. - powiedział w końcu Remus, najwyraźniej odnajdując słowa. - Muszę to wszystko sobie po układać. - likantrop wstał. - I pamiętam, nikomu ani słowa. - dodał widząc, jak Severus otwiera usta. Mistrz Eliksirów tylko pokiwał głową. - Pójdę już.

- Chciałeś ze mną porozmawiać, Remusie. - przypomniała sobie Lily. Remus machnął ręką.

- To nic ważnego. Porozmawiamy innym razem. - Lily lekko wzruszyła ramionami.

- Dobrze.

- Do widzenia. - Remus pożegnał się i wszedł w szmaragdowe płomienie, wcześniej wywołując lokalizację. Po odejściu likantropa w salonie nastała cisza, którą w końcu przerwał Severus.

- Takim sposobem mamy kolejnego wtajemniczonego.

- Czy to naprawdę bezpieczne, że Lupin wie? - zapytał Lucjusz z lekką obawą.

- Jeśli Lily i Severus mu ufają, to oznacza, że tak jest. - powiedziała Narcyza do męża.

- A właśnie. - Lucjusz wyglądał, jakby coś sobie przypomniał. Na zagadkowy uśmieszek arystokraty Severus i Lily lekko zwęzili oczy. - Jak tam wasza dwójka? - para podzieliła się identycznym spojrzeniem.

- Co masz na myśli, Lucjuszu? - zapytał Severus. Lily podniosła filiżankę ze stołu, chowając za nią uśmiech. Miała niejasne uczucie, że wie, o co pyta Lucjuszu.

- Sam w końcu zebrałeś się na odwagę, by powiedzieć Lily, że ją kochasz czy sama z ciebie to wydusiła?

- Lucjusz! - Narcyza pokręciła głową nad swoim bezczelnym mężem.

Następny rozdział: "34. Szaleństwo"

Bye!

𝓞𝓫𝓼𝓮𝓼𝓳𝓪 (𝓢𝓷𝓲𝓵𝔂 𝓢𝓽𝓸𝓻𝔂) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz