Rozdział 5 / cz.2

4.4K 234 7
                                    

- Coś ty sobie myślała? - zapytał Drago po raz dziesiąty tego dnia. - To było cholernie nieodpowiedzialne z twojej strony. - Marudził.

Od pojedynku minęło kilka godzin, a on wciąż nie porzucił tematu. Dyana miała już go po dziurki w nosie. Zastanawiała się, czy dobrze zrobiła, wybierając się do dżungli. Nieważne ile nad tym myślała, nie potrafiła tego żałować. Kochała tę nadopiekuńczą jaszczurkę. A także kochała to, co w niej rośnie.

- Gdybym niebyła pewna wygranej, to bym nie przyjęła wyzwania. Może i jestem człowiekiem, słabszą rasą. Jednak wiem, na co mnie stać! Od najmłodszych lat uczyłam się walczyć z groźniejszymi przeciwnikami niż Ilana.

- A co gdybyś się potknęła albo Ilana użyłaby jakiegoś podstępu? - Nie ustępował. - Jesteś pewna, że dziecku nic nie jest? Stres ...

- Nie potknęłam się, a Ilana nie użyła podstępu. Wygrałam i koniec tematu. - burknęła. Odłożyła gliniany kubek z zimną już, ziołową herbatą. Wstała z kanapy i pomaszerowała w stronę sypialni. Zatrzymała się na chwilę w progu salonu i spojrzała na zatroskanego Dragona. - Nic się nie stało mi ani dziecku. Jednak jeśli wciąż mi nie wierzysz, może sam powinieneś sprawdzić? - Uśmiechnęła się delikatnie i posłała mu powłóczyste spojrzenie.

Do nozdrzy Draga dotarł słodki zapach jej podniecenia. W jednej chwili opuściły go wszelkie dręczące myśli. Wstał powoli z kanapy i ruszył w krok za swoją przeznaczoną. Miała racje. Musiał ją dokładnie obejrzeć.

***

Setr siedział na kamieniu tuż przy głównym placu osady. Westchnął przeciągle. Odkąd Wódz znalazł swoją Sarekę spędzał z nim coraz mniej czasu. Byli przyjaciółmi od wczesnego dzieciństwa. Obaj dorastali bez matek, wychowywani przez surowych ojców. Na Drago nie odbiło się to tak jak na nim. Setr był ciężkim w obejściu Dragonem. Jego charakter pozostawiał wiele do życzenia, o czym często mu przypominano. To nie tak, że jest jakość szczególnie zły. Po prostu nie potrafi rozmawiać z innymi. Oczywiście, nie licząc sytuacji, gdy w grę wchodził jego oddział. Był dobrym dowódcą, surowym, ale sprawiedliwym. Drago, był jedyną osobą, której mógł się zwierzyć, czy zwyczajnie pójść z nim na piwo. To nie tak, że zawsze był mrukiem. Przynajmniej nie aż takim jak teraz. W dniu, gdy dojrzał do odnalezienia swojej przeznaczonej, spotkał ją. Była jedną z mieszkanek osady. Niezwykle piękną dziewczyną z burzą rudych loków i białymi jak śnieg łuskami. Jednak była też bardzo krucha. Zbyt krucha, by móc swobodnie się poruszać i cieszyć życiem. Była nieuleczalnie chora. Cudem było, że dożyła spotkania swojego przeznaczonego. Setr zamieszkał z nią i otoczył opieką. Żyli razem w spokoju przez rok. Wtedy jej stan gwałtownie pogorszył się i przez blisko dwa tygodnie walczyła o życie. Przegrała tę walkę. Nigdy nie powiedziano, co było przyczyną tak gwałtownej zmiany. Jednak Setr, Wódz oraz stara lekarka wiedzieli. Zaszła w ciążę. Nie chciała usunąć dziecka, mówiła, że uda jej się je donosić. Setr mógł tylko patrzeć, jak powoli z dnia na dzień umiera. Po jej śmierci kompletnie zamknął się w sobie. Ignorował próby Wodza, który chciał zeswatać go z jakąś samotną Dragonką. Podrapał się po głowie i otrząsnął z przykrych wspomnień. Nie chciał o tym rozmyślać, gdy dzień był tak piękny. Po powrocie z dwutygodniowego wypadu i ogarnięciu ludzi po wczorajszym cyrku Ilany, nie miał co robić. Wódz naciskał, aby wziął sobie kilka dni wolnego. Był to jednak raczej rozkaz niż propozycja. Może dobrze mu to zrobi? Nie brał wolnego od... odkąd został pełnoprawnym wojownikiem. Rozejrzał się po otaczającej go scenerii. Dzieci biegały to w jedną, to w drugą stronę wykrzykując coś głośno, kilkoro dorosłych robiło zakupy przy straganach rozstawionych na placu. Niektórzy zwyczajnie spacerowali albo leżeli na trawie, chwytając popołudniowe promienie słońca. Jego uwagę przykuła Urara, która z uwagi na swój duży już brzuch miała spore problemy z pozbieraniem rozsypanych warzyw. Obok niej przechodzili Dragoni, kompletnie ignorując ciężarną. Setr tak samo, jak inni osadnicy widział w jej płodzie problem, jednak nie potrafił zignorować jej woli walki. Wiedział, że jeśli "dziecko" urodzi się Bestią to i tak przez pierwsze pięć miesięcy będzie całkowicie niegroźne. Dopiero po tym czasie szczenięta zaczynają okazywać agresje. Widział w niej swoją zmarłą przeznaczoną. Obie chciały chronić swoje dzieci. Po raz kolejny westchnął, po czym podniósł się z kamienia. Zbliżył się do Urary, która zauważyła jego obecność, dopiero gdy ten zaczął zbierać jej zakupy. Wystraszyła się, jednak zaraz opanowała.

- Dziękuję, poradzę sobie. Nie chcę robić kłopotu.

- To żaden kłopot. Kobieta w twoim stanie powinna bardziej o siebie dbać. - rzekł, nieco bardziej oschle niż by chciał. Pozbierał szybko wszystko i włożył do wiklinowego koszyka. Stwierdził, że jest zbyt ciężki, aby kobieta go niosła. - Gdzie ci go zanieść? - Tak naprawdę wiedział gdzie mieszka. Ba! Każdy wiedział, w końcu ciężarna jest chodzącą plotką numer jeden. Nie chciał jednak być nietaktowny.

Urara zaskoczona jego propozycją nie wiedziała, co ma myśleć. Do tej pory dowódca wojowników kompletnie ją ignorował. Wiedziała, że jest bliskim przyjacielem Wodza oraz lojalnym poddanym, więc mogła mu zaufać.

- Mieszkam kilka minut drogi stąd.


Zapraszam do komentowania! Spodziewacie się czegoś? Jestem ciekawa, co przewidujecie na następne rozdziały! Ja już mam plan na to owo. A nawet na pewną, przyjemną - mam nadzieję - dla was niespodziankę! A jaka to będzie niespodzianka, dowiecie się na moim profilu, po opublikowaniu 6 lub 7 rozdziału.

Inna RasaWhere stories live. Discover now