Rozdział 5 / cz.3

4.1K 224 8
                                    

Setr odłożył koszyk na drewniany stół i dyskretnie rozejrzał się po pomieszczeniu. Urara mieszkała w starym domku, nieco na uboczu osady. Co prawda od głównego placu dzieliło ją zaledwie kilka minut drogi, jednak ta część osady miała dosyć podmokłe tereny, na których niechętnie stawiano nowe domostwa. Domek postawiono na palach, pół metra nad ziemią. Po przekroczeniu drzwi od razu znajdowano się w saloniku połączonym z kuchnią. Z lewej strony były dwie pary drzwi. Jedne prowadzące do - najpewniej - ubikacji, natomiast drugie do sypialni. Niewiele starych domów miały ubikacje. Przeważnie koło budowli stały latryny. Urara dostała ten domek w spadku po rodzicach, którzy zginęli podczas walki z Bestiami, gdy ta miała zaledwie kilka lat. O ironio. Teraz jeden z tych potworów rośnie pod jej sercem.

- Dziękuję za pomoc. - Urara podeszła do małego, kamiennego pieca. W środku żarzyły się węgle a nad nimi gar przykryty od góry pokrywą. Kiedy ją podniosła, ze środka buchnęła mieszanina zapachów. - Ugotowałam gulasz z królika. W ramach podziękowania zapraszam cię na obiad.

Dragon zaskoczony uprzejmością kobiety nie wiedział co zrobić. Miał zamiar przynieść jej zakupy i od razu wyjść. Ale ten gulasz pachnie. Pomyślał i chciał już zasiąść do stołu. Zganił się w myślach. Nie wypadało przesiadywać w domu samotnej dziewczyny. Nawet jeśli ona była już w ciąży. Był tradycjonalistą.

- Nie zrobiłem nic wielkiego. - odparł.

- Ależ nie - zaperzyła się - właśnie że zrobiłeś. Sam dowódca straży publicznie mi pomógł. Ludzie mają respekt do ciebie. Dzięki temu nikt w najbliższym czasie mnie nie zaczepi. A teraz usiądź.

Setr nie myślał o tym, kiedy jej pomagał. Po prostu podszedł i zrobił, co należało. Posłusznie zasiadł na podłużnej ławie. Urara szybko nalała gulaszy do miski i włożyła do środka trzy grube pajdy chleba. Kiedy tylko podsunęła Dragonowi naczynie, zabrał się do jedzenia. Nie ukrywał, że mu smakuje. Nigdy nie jadł czegoś tak dobrego.

- Miło gotować dla kogoś. - Stwierdziła Urara po chwili ciszy. Zwróciła tym samym uwagę dowódcy, jednak nic nie powiedział. - Miło też jadać z kimś. - Zabrała się za swoją porcję.

- Jeśli nie masz nic przeciwko, zjadłbym jeszcze. - Powiedział Setr uśmiechając się delikatnie. To był jego pierwszy, szczery uśmiech od kilku lat.


***    

Dyana od białego rana nie rozstawała się z muszlą klozetową. Drago zaniepokojony jej, niezmiennym stanem poszedł po lekarkę. Siedziała na posadzce oparta o ścianę. Po jakichś piętnastu minutach do środka weszła starsza kobieta. Widząc bladą i zmęczoną Sarekę uśmiechnęła się współczująco.

- Wiem, co przeżywasz dziecko. Ja to przechodziłam trzy razy. Może i mam już swoje osiemset osiemdziesiąt sześć lat, ale dalej pamiętam, co to znaczy ciąża. - Wyciągnęła ze skórzanej torby trzy flakoniki z przeźroczystą substancją. - Teraz wypij jedną. - Podała jej buteleczkę. - Drugą po kolacji, a ostatnią rano po śniadaniu. Potem mdłości nie będą już tak męczące, a jeśli wrócą, to musisz pić dużo wody z miętą.

Sareka wykonała polecenie bez wahania. Pragnęła tylko ukojenia. Jednym haustem połknęła zawartość flakonika. Smakowało jak olej, ale przemilczała to.

- No, za pół godziny wrócisz do żywych. Zostawiam cię z Wodzem. Czeka zaniepokojony na korytarzu. - Z tymi słowami opuściła łaźnię, a do środka wparował Drago.

- Lepiej się czujesz?

- Zapytaj za pół godziny. - mruknęła. - Zanieś mnie do sypialni. - ziewnęła sennie i potarła oczy. Nagle zrobiła się bardzo śpiąca.



Inna RasaWhere stories live. Discover now