rozdział 4: tęskniłam za tobą.

136 29 12
                                    

       Urokliwe miasto rozświetlone wieczornymi światłami, muskane delikatnym choć już nieco chłodnym wiatrem. Sobota wieczór należała tylko do Grace. Ewentualne - choć rzadkie - plany, które miewała, nigdy nie mogły zaburzyć jej rytuału. Spokojnym krokiem pokonywała kolejne uliczki Brighton, by w końcu dotrzeć do upragnionego celu. Naciągnęła dokładniej długi, szary sweter i skórzaną kurtkę, kiedy podchodziła do błękitnej barierki dzielącej ją od plaży. Tak jak się spodziewała, pogoda była na tyle dobra, by plaża i pobliskie molo, ściągnęły więcej mieszkańców i turystów niż zawsze.

          Grace oparła łokcie o zimny, pomalowany metal i westchnęła głęboko, rozglądając się leniwie. Nieco mocniejszy wiatr rozwiewał jej potargane już włosy i przyjemnie muskał rozgrzaną i zaróżowioną od łez, twarz. Po krótkim czasie odepchnęła się leniwie od barierki i zeszła na plażę. Choć była jesień, Grace bez wahania zsunęła trampki oraz skarpetki i wodząc stopami po chłodnym piasku, automatycznie skierowała się w stronę morza. Odetchnęła świeżym powietrzem i zmrużyła oczy, kiedy zimna woda musnęła jej nagie stopy. Zadrżała lekko i spojrzała na rozciągający się przed nią, piękny horyzont z malutkimi jasnymi punkcikami będącymi oddalonymi o kilometry, okrętami.


        Uśmiechnęła się pod nosem i z trudem opanowując szalejące na wietrze kosmyki włosów, usiadła na swoich butach. Zaraz potem ułożyła dłoń na sercu.

- Cześć, tato. Tęskniłam za tobą – odezwała się szeptem, nie odrywając wzroku od horyzontu. – Chyba nic się nie zmieniło od mojej ostatniej wizyty. Jestem bezpieczna i próbuję żyć – zaśmiała się cicho, spuszczając na kilka sekund wzrok. – Nie jest łatwo, ledwo łapię każdy oddech i widzę coraz mniej kolorów na tym świecie. Ale egzystuję, bo to ci obiecałam – zaszklonymi oczami znów przeszyła horyzont i potarła nos wierzchem dłoni. – Ostatnio zapisałam się nawet do specjalisty. Molly powiedziała, że to bardzo duży krok. Tylko jej miałam odwagę cokolwiek zdradzić. Mama za bardzo wszystkim się przejmuje, sam wiesz – zaśmiała się i pociągnęła nosem. – Bardzo za tobą tęsknię. Chciałam ci dziś powiedzieć, że już wszystko jest dobrze. Ale nie potrafię. Każdego dnia jestem coraz bardziej przerażona, nie potrafię już cieszyć się z najmniejszych rzeczy. Nie umiem już chyba tego wszystkiego, czego mnie nauczyłeś. Codziennie budzę się ze strachem, który nie mija. Zmniejsza się, ukrywa gdzieś z tyłu głowy, ale wciąż go czuję. Najbardziej, kiedy muszę wyjść z domu. Kiedy muszę przebywać z innymi ludźmi. Czuję, że jestem nie dość dobra. W każdym aspekcie. Z jednej strony panicznie boję się przebywać z ludźmi, ale z drugiej jestem przerażona, że zawsze już będę sama. Boję się, tato. Potrzebuję cię – szepnęła drżącym głosem zerkając w niebo i obejmując się ramionami, zacisnęła palce na swym ciele. Potrząsnęła głową i pociągając nosem, zmrużyła oczy – Ostatnio poznałam chłopaka. Choć poznałam to za duże słowo. Ostatnimi czasy, bardzo często pojawia się w moim życiu. Kompletnie go nie znam, ale ostatnio... stało się coś, czego nie potrafię wytłumaczyć. Czy to nie dziwne? Zawsze twierdziłeś, że jestem zbyt naiwną romantyczką – zaśmiała się, kręcąc głową. – Nic mnie z nim nie łączy, a mam wrażenie, że już go gdzieś kiedyś widziałam. Że znam jego oczy, jego duszę. – westchnęła głęboko i uśmiechnęła się delikatnie.










        Przechadzał się plażą bez żadnego celu. Z dłońmi schowanymi w kieszeniach i lekko nieobecnym wzrokiem. Na początek wybrał mniej zaludnioną część plaży, by niedługo potem znaleźć się bliżej często uczęszczanego molo. Spacerował brzegiem i próbował pozbyć się niechcianych, często bardzo złych myśli. Co jakiś czas zerkał w stronę morza, wsłuchując się w głos, który kazał mu zanurkować i już nigdy się nie wynurzyć.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jun 19, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

STALOWE MAGNOLIEWhere stories live. Discover now