eighteen ; my sunday

150 21 23
                                    

od dziesięciu minut czekał na dworcu na pociąg, wyczekiwany chyba całe jego życie zamiast niecałego miesiąca. wyciszył telefon i schował do tylnej kieszeni, rozglądając się. po krótkiej chwili usłyszał najpierw ciche, a potem coraz głośniejsze łomotanie pociągu po torach. już niedługo potem drzwi otworzyły się, z nich zaczęło wychodzić parę ludzi. o dziwo, nie było ich jakoś dużo, mimo dzisiejszego święta.

ciemnowłosy od razu zaczął szukać wśród tłumu swojego... chłopaka? tak, chłopaka. albo przyjaciela lub kolegi. może tego wszystkiego w jednym. wytężył wzrok. jak on wyglądał? co jeśli nie zapamiętał go z zdjęć i teraz go nie pozna? albo co jeśli któreś z nich znajdowało się na złym peronie? nie no, pociąg z Yangju przyjechał na ten peron, co wynikało z elektronicznych tablic. rozejrzał się jeszcze, po czym zaczął iść trochę nerwowym krokiem w stronę pociągu. z natłoku mnożących się w jego głowie czarnych scenariuszy wyrwał go dosyć mocny uścisk na ramieniu i wesoły głos.

- Seoho! - zawołał chłopak z błyszczącymi oczami, uśmiechając się szeroko. ubrany był w granatową bluzę i czarne spodnie z dziurami na kolanach. nie wyglądał na zaspanego czy zmęczonego, wręcz przeciwnie, cała jego postać emanowała świeżą energią.

- Y-youngjo...? - zapytał niepewnie niższy, odwracając się. starszy przeniósł swój uścisk z jego ramienia do jego chłodnej dłoni.

- nie, święty Mikołaj! - odparł, jednak nie było w tym ani grama irytacji lub zdenerwowania. - oczywiście że ja!

ciemnowłosy chwilę przetwarzał informację. stał przed nim, patrząc na niego i zastanawiając się, czy on właśnie śni czy co? czy to był tamten przypadkowy koleś, który napisał do niego w ten zimowy chłodny wieczór? ten wkurzający typek od fajerwerek i dziecinnych wspomnień? to był on, tu przed nim? nadal nie wiedział. zanim doszedł do odpowiedzi, został zamknięty w czyjś silnych, ciepłych ramionach.

uśmiechnął się tylko, słysząc cichy śmiech Youngjo, który już po chwili wypuścił go z objęć. spojrzeli sobie w oczy, przyglądając się sobie nawzajem w prawdziwym życiu.

- wow - mruknął wyższy - jesteś jeszcze przystojniejszy w realu niż na tamtych zdjęciach.

ciemnowłosy jedynie parsknął śmiechem, przymykając uroczo oczy.

- tak, a ty brzmisz jeszcze śmieszniej niż te twoje wywody o wspomnieniach. - odparł, nadal się uśmiechając.

starszy jedynie coś mruknął, ukradkiem się śmiejąc.

- dobra, chodźmy - powiedział po chwili - zarezerwowałeś jakiś stolik?

- nie, a miałem?

- rozwalasz mnie. pierwsza randka i nawet się nie postarałeś. - mruknął z udawaną naganą, po czym przybrał płaczliwy ton głosu - Seoho-ah jest taki oschły!

niższy jedynie szturchnął go w bok łokciem, nadal się śmiejąc. nie zwracali uwagi na przechodzących obok ludzi, obrzucających ich ciekawskimi spojrzeniami. dopiero gdy zaczęło się robić tłoczno, ze względu na odjazd pociągu, skierowali się do wyjścia z dworca.

- o Boże, jestem pełny - mruknął Seoho, rozkładając się na restauracyjnej kanapie. jego partner posłał mu tylko zaskoczone spojrzenie, przeżuwając makaron.

tak naprawdę mieli zarezerwowany stolik, przezornie "oziębły i niedobry" Seoho specjalnie o to zadbał. co prawda kelner przy ladzie był odrobinę zmieszany, widząc parę mężczyzn co chwilę łapiących się za ręce przy stoliku. już nie chodziło o ich płeć, tylko miesiące im się pomieszały czy jak?

BLUE MOON. seojoWhere stories live. Discover now