Kocham cię

448 57 51
                                    

- Co z Twoimi rodzicami?

Nawał obowiązków i przeprowadzka do apartamentu Victora nie sprzyjały ostatnio dłuższym rozmowom, po prostu nie mieli na to czasu. Szczególnie, że Nikiforov planował w przyszłym roku wrócić na lód i poza rehabilitacją skupiał się teraz także na tym. Tak więc Yuuri, korzystając z tego, że akurat dzisiaj oboje byli w domu i mieli chwilę dla siebie, rzucił krótkim pytaniem w stronę swojego mężczyzny.

Zaskoczony Victor spojrzał przez ramię na leżącego za nim Yuuriego i chwycił go za rękę, by w końcu westchnąć cicho. Nie było to aż tak bardzo niekomfortowe, dlatego zdecydował się odpowiedzieć.

- Mieliśmy dosyć napięte relacje. W zasadzie tylko mama pochwalała to co robię i czym się kieruje w życiu, ojciec chciał, żebym szedł w jego ślady, znalazł dobrą, kochającą żonę i został pilotem. Życie jednak potoczyło się tak, że oni się rozwiedli, przerzucając mnie ciągle między sobą, ja zaś zostałem odesłany do dziadków, z poczuciem, że mimo wszystko wiem, ile jestem warty i na ile w życiu mnie stać. Dlatego poszedłem za głosem serca i wybrałem łyżwiarstwo. - powiedział łagodnie, bez cienia urazy, Victor. - Nie mam z obojgiem kontaktu, choć chciałbym porozmawiać z mamą i podziękować jej za wszystko co dla mnie zrobiła.

Yuuri przerzucił ramiona przez barki Victora i oparł dłonie na jego piersi, składając krótki pocałunek na jasnej szyi.

- Wiesz, że zawsze można wszystko naprawić? - brunet przytulił się mocno do ukochanego i przymknął oczy, biorąc głęboki wdech. - Znajdź mamę na Facebooku, napisz do niej i umów się. I pamiętaj, że jakakolwiek będzie twoja decyzja ja będę cię wspierać z całych sił. Po to tu jestem. - zapewnił gorliwie japończyk kiedy Victor odwrócił się w jego stronę i objął go mocno, wciskając czoło w jego brzuch.

Makkachin umościł się w końcu wygodnie między ich nogami i zapadł w sen wraz z Victorem, głaskanym po głowie przez swojego ukochanego. Opierali się wygodnie o siebie, trzymając najbliżej jak to możliwe, a Yuuri na samą myśl o tym, że mógłby w takim momencie życia utracić Victora czuł piekące łzy pod powiekami. Kochał te wielkie, ciepłe dłonie, które w chwilach smutku dawały ukojenie, te usta co noc doprowadzające go do prawdziwego szaleństwa i wierne serce, oddane i wypełnione miłością. Będąc tak szczęśliwym nie potrafił wyobrazić sobie codzienności bez niego.

- Bardzo cię kocham, Vitya - wyszeptał, jakby bardziej do siebie niż do jasnowłosego, Yuuri. - Szkoda tylko, że zajęło mi tyle czasu, by to pojąć i zaakceptować.

Czas płynął. Wraz z nim temperatura w domu stawała się coraz bardziej nie do zniesienia, jednak nie przeszkadzało mu to w tym, by bezkarnie tulić się do Victora i całować go niespiesznie po całej twarzy. W końcu Nikiforov, męczony czułymi całusami, uchylił powieki i spojrzał nieprzytomnie na Yuuriego. Wyglądał przez moment jak zaspany, uroczy aniołek.

- Dosyć tego spania, książę. Trzeba posprzątać i zrobić obiad. Ewentualnie stwierdzić, że pieprzymy to wszystko i zamawiamy całą górę niezdrowego żarcia. Co ty na to?

Victor nie zdążył udzielić odpowiedzi na zadane pytanie, kiedy komórka Yuuriego wibrując irytująco po stole spadła tuż pod niego, wyświetlając numer Phichita ze zdjęciem. Marszcząc brwi sięgnął po urządzenie i odebrał połączenie przyciskając je mocno do ucha.

- Siedzisz? To lepiej usiądź. Słyszałeś co się stało czy nie? - zapytał żwawo Phichit, co najmniej tak jakby ktoś go gonił.

- Nie bardzo, a to coś ważnego? - zapytał Yuuri patrząc na zdziwionego Victora, który odsunął się pozwalając mu zejść z kanapy.

- Twój dawny kumpel siedzi na wolności, a ty o niczym nie wiesz, no brawo.

Wiadomość Phichita zmroziła mu krew w żyłach. Spojrzał z gardłem ściśniętym strachem na Victora, po czym wszedł do łazienki i zamknął drzwi na klucz. Oparł się o zimną ścianę, po czym odsunął na chwilę komórkę od ucha, by odetchnąć i przetrawić to czego się dowiedział.

Long live the king | Victuuri ✓Where stories live. Discover now