Rozdział 25

2.5K 174 49
                                    

Pov Max

Siedzieliśmy wszyscy przy stole. Zastanawiałem się jak zacząć moją wypowiedź. Stresowałem się strasznie. Jak ja mam powiedzieć mojemu ojcu o tym, że jestem w ciąży. Serce mi biło jak oszalałe, a ręce mi się trzęsły. Czułem jak gardło mi się zaciskało i ciężko mi było wypowiedzieć jakiekolwiek słowo. Próbowałem powoli oddychać by się uspokoić. Po chwili trochę się uspokoiłem dlatego uznałem, że zacznę mówić by dalej nie irytować mojego ojca.

-Po pierwsze prosiłbym by to co teraz powiem pozostało między nami. - Mój narzeczony nie może się o tym dowiedzieć. Boję się co mi zrobi jeśli się dowie. Nikt nie zaprzeczył, ale też nikt nie potwierdził tego o co ich poprosiłem. Co mogło oznaczać, że zależy to od informacji jaką im podam czy to co powiem zostanie ujawnione. Wziąłem głęboki wdech i wydech by jeszcze trochę ochłonąć, ale mało to dało. - Jestem w ciąży. - Moja mama wyglądała na prze szczęśliwą za to mój tata wyglądał na zawiedzionego moim zachowaniem. Przynajmniej nie wyglądał na wkurzonego. Mój ojciec od razu zadał mi pytanie.

-Od kiedy zakładasz, że jesteś w ciąży.- Jak bardzo się ucieszyłem gdy on nie nawrzeszczał na mnie, a powiedział to tylko zirytowanym głosem. Od razu mi ulżyło i trochę dodało mi to pewności siebie.

-Od kilku dni.

-Przynajmniej nie będzie widać ciąży na twoim ślubie. Ale to nie zmienia faktu, że jestem zawiedziony twoim i Petersona zachowaniem. Zrobiliście to przed twoimi 18 urodzinami i do tego bez zabezpieczeń co jest bardzo nieodpowiedzialne. Napiszę do jego rodziny by sami dali mu karę za to. Ty za to od zakończenia tego semestru nie będziesz mógł chodzić do szkoły. - Napiszą do ojca Petersona. To oznacza, że na pewno się dowie o mojej ciąży. Nie mogę do tego dopuścić muszę coś wymyślić.

- Proszę nie pisać do jego rodziny. To tylko i wyłącznie moja wina, dlatego proszę nie zawiadamiać ich o tym ,że jestem w ciąży. -Po chwili moja mama wstała ze swojego krzesła i od tyłu mnie przytuliła.

-Synku nie powinieneś się aż tak bardzo stresować. Widzę jak bardzo się kochacie i dlatego bardzo nie chcesz by dostał karę, ale spokojnie jestem pewna ,że będzie bardzo łagodna.

-Ale on o tym nie wie, że jestem w ciąży, nie chciałbym...

-Spokojnie na pewno bardzo się ucieszy na tę wiadomość. Bardzo się kochacie i dla niego niczym będzie mała kara, w zamian za wasze dziecko. Będziecie szczęśliwymi rodzicami. Gwarantuje ci to, jak się dowie, że jesteś w ciąży będzie kochał cię jeszcze mocniej... Za to ja jestem taka dumna z ciebie. Urodzenie własnego dziecka to wielkie szczęście.

Przeszły mnie dreszcze. Ja nie mogę pozwolić na to, by on się o tym dowiedział. On mnie będzie torturował, ja nawet nie chcę wiedzieć co on ze mną zrobi. Sam powiedział ,że wtedy będę sam błagać o śmierć. Muszę coś wymyślić. Tylko co. Jeśli powiem, że to dziecko jest z kimś innym to na pewno ono umrze, ale wtedy mój narzeczony się nie dowie, bo mój ojciec nie napisze do jego rodziny. To mogło by pogorszyć relacje naszych rodzin. Ale czy mam jeszcze inną opcję by uratować swoją skórę i dziecko.

-Ale ja też nie chciałbym by się o tym dowiedział, ponieważ tę wiadomość chciałbym zostawić dla niego jako prezent ślubny. Na pewno by się bardzo ucieszył i dostałby miłą niespodziankę.

-Synku to znakomity pomysł! Nie dość, że weźmiecie ślub to jeszcze się dowie, że jest rodzicem. O większe szczęście ciężko w życiu. Co o tym myślisz kochanie czy ty też uważasz że to świetny pomysł?

-Na pewno był by to dobry prezent ślubny...- Odetchnąłem z ulgą. Czyżby ojciec zgodził się na moją ofertę. Jestem uratowany. - Jednakże nie powinno się unikać odpowiedzialności. - Wtedy zamarłem. - Najpierw powinni się tego nauczyć, byśmy byli pewni, że dobrze poprowadzą w przyszłości firmę i dlatego nie powinni uniknąć kary. Musimy ich nauczyć dorosłości i tego że nic nigdy nie uchodzi płazem. Dlatego i tak napiszę do jego rodziny by ukarali go odpowiednio.

To mój koniec. Mój narzeczony dowie się o mojej ciąży. A ja... Nie... Ja nie chcę... Ja nie chcę by on się o tym dowiedział. Co ja wtedy zrobię. Co on mi zrobi. Nie chcę o tym nawet myśleć.

-Czy chcesz nam o czymś jeszcze powiedzieć synu. Jeśli nie to uważam naszą rozmowę za skończoną.- Spojrzał na mnie przez chwilę po czym wstał z krzesła. Ja nie chcę by on się dowiedział o tym. On nie może się o tym dowiedzieć. Wtedy ja będę cierpieć. Cholernie się boję. Tak strasznie się boje. Ale wtedy Samuela dziecko zginie. Mimo to tak strasznie się boję konsekwencji. Wstałem z krzesła chciałem powiedzieć, że to nie jego dziecko, ale nie mogłem. Ale je nie chce cierpieć. A to dziecko jeszcze niczego nie rozumie. To zwykła zapłodniona komórka. To zwykła zapłodniona komórka. To zwykła zapłodniona komórka nic więcej.

-Poczekaj ojcze! Tak naprawdę nie chciałem by jego rodzina się o tym dowiedziała, ponieważ z nim nie jestem w ciąży. Jestem z kimś innym. - W oczach mojego ojca pojawiła się złość. Podszedł do mnie blisko, a ja poczułem strach. Górował nade mną nie miałem z nim szans. Jedyne co mogłem zrobić to się mu poddać. Dostałem mocno w twarz. Policzek mocno mnie piekł i poczułem krew w buzi. Z oka przy policzku od razu poleciała mi łza, po chwili dostałem w drugi policzek jeszcze mocniej.

-Jak się nazywał ten z którym zaszłeś w ciąże.- Milczałem. Ojciec pociągnął mnie za włosy do góry. Czułem jak zostają wyrywane, ale po chwili przestał mnie za nie ciągnąć i znów mnie uderzył tak, że przewróciłem się na ziemię. Szumiało mi trochę w głowię. Skuliłem się i założyłem ręce na głowę. Ojciec chyba mi odpuścił, bo nie zaczął mnie kopać. - Od dzisiaj nie masz prawa wychodzić z domu! Będziesz tu siedział do końca swojego marnego życia! Już od dzisiaj nie będziesz chodził do szkoły. Jutro twoja ciąża zostanie usunięta. Jestem tobą na prawdę zawiedziony. Myślałem że nie jesteś aż tak głupi, ale jak widać jesteś tylko omega. Nie powinieneś być teraz godny bycia moim synem, ale dzisiaj ci się poszczęściło. Następnym razem nie licz na litość omego! - Wyszedł trzaskając drzwiami. Potem podeszła do mnie moja mama i kucnęła obok mnie.

-Jestem bardzo tobą zawiedziona Max. Twój narzeczony bardzo cię kocha, a mimo tego ty mu robisz coś takiego. Powinieneś z nim porozmawiać, gorzej będzie jeśli dowie się o tym przypadkiem, wtedy może cię znienawidzić. A sądzę, że tego byś nie chciał.

-I tak mnie już nie nawidzi więc mnie to nie obchodzi. Poza tym nie kocham go. Kocham tego z którym zaszłem w ciąże, z nim chciałbym spędzić resztę życia. Tak naprawdę tylko pragnę by ten drań Peterson zniknął z mojego życia.

-Jak możesz tak mówić po tym jak on okazał tobie tyle miłości! Nie sądziłam, że mój własny syn jest tak nieczuły i zepsuty.

Po tych słowach sama wyszła z pokoju. Nie chciałem by się to tak skończyło, ale co miałem innego zrobić. Nie chciałem by Peterson się o tym dowiedział. Teraz usuną mi ciąże i wyjdę za niego. Przynajmniej uniknę tortur. Z moich oczu nagle poleciały łzy. Jutro usuną mi ciąże. Moją jedyną pamiątkę po Samuelu. Ale czemu ja przez to płacze to była tylko zapłodniona komórka. To była tylko zapłodniona komórka, a mimo tego zabija mnie poczucie sumienia. Mimo tego, że Samuel poprosił mnie bym się tym opiekował, to ja tego nie zrobiłem i skazałem to na śmierć. Wziąłem swój telefon i napisałem do Samuela, że jutro usuwają mi ciąże i że jest duża szansa ,że już nigdy nie będę mógł się z nim spotkać. Nie patrzyłem co mi odpisał ponieważ wyłączyłem telefon. Nie chciałem patrzeć jak pisze mi, że jest mną zawiedziony. Mimo że nie chciałem wyjść przed nim na ciotę, to skończyłem jako największy śmieć, bo bałem się bólu. Płakałem dalej. Nie wiedziałem ile dokładnie czasu minęło, ale kiedy wreszcie trochę się uspokoiłem wyszedłem z tego pokoju.

Gdy chciałem wreszcie walnąć się na swoje łóżko to mój narzeczony przeszkodził mi bo zagradzał mi drzwi do mojego pokoju. Wyglądał na wkurzonego mimo swojego uśmiechu.

-Jutro o 20.00 masz przyjść do mojego pokoju. Mamy do pogadania. - Potem nachylił się nade mną i szepnął mi do ucha.- Ostrzegałem cię. - Po czym szybko odszedł, a ja gdy wszedłem do swojego pokoju schowałem się pod kołdrą, modląc się, że to wszystko jest koszmarem.

Pieniądze to nie wszystkoWhere stories live. Discover now