3. Avengers!

6.8K 260 107
                                    



Perspektywa Raveny:

Wbiegłam do mieszkania. Ogólnie to chroni je specjalne zaklęcie dzięki czemu ludzie nieproszeni wbiegają do pustych pomieszczeń. Muszę je odblokować żeby, ktoś mógł mnie i moje rzeczy widzieć.

Otwarłam drzwi i weszłam do salony łączonego z kuchnią. Naprzeciwko drzwi w rogu jest kuchnia. Szafki wiszące i stojące są w kolorze morza. Zlew, zmywarka, piec i lodówka są srebrne. Na podłodze są białe kafelki, a na ścianach obraz malowany przez mnie. Malowidło przedstawia proces starzenia. Kobieta w ciąży, poród, niemowlę, dziecko, przedszkolak, nastolatek, parę całujących się ludzi, potem uprawiają sex, parę młodą, kobietę w ciąży trzymającą za rękę faceta, poród, szczęśliwa rodzinka trzyosobowa, dwojga staruszków na bujanych fotelach, pogrzeb mężczyzny i pogrzeb kobiety. To czarne malowidło obiega cały pokój. Chciałabym móc tak umrzeć.

Przy kuchni stoi biały stół przy, którym zmieści się czterech ludzi. W drugim rogu pokoju jest morska kanapa i fotel. Po ich bokach stoją białe komódki z kwiatkami. Naprzeciw wielka plazma, a obok biała półka z książkami i zdjęciami. Pod telewizorem jest konsola do Xbox' a, Ps4 i Wii. Ściany salonu oczywiście morskie. Podłoga to białe drewno. U podnóży kanapy leży koc z niedźwiedziej skóry, na którym stoi marmurowy stolik do kawy. Pod plazmą jest kominek z białego marmuru.

Na prawo od drzwi wejściowych jest moja sypialnia. Większa od salonu i kuchni razem wziętej. Ściany w kolorze lila. Na prawo od drzwi jest wielka biała kanapa. Na niej są trzy poduszki. Jedna z futra niedźwiedzia (chciałam czymś zając ręce), druga z cekinów, które raz są czarne, a raz szare, a trzecia fioletowa. Obok jest szafka na moją bieliznę. Na niej stoi lusterko i kremy do twarzy. Z lewej strony kanapy jest cała oszklona ściana przed którą stoi łóżko. Pomieściło by cztery osoby.

Chyba wiecie co mam na myśli.

Po dwóch stronach łóżka są białe komódki. Lewa strona od drzwi wejściowych jest zarezerwowana na olbrzymie lustro. Za nim kryje się moja garderoba. Może ma jakieś siedem metrów kwadratowych.

Wiem mała.

Naprzeciwległej ścianie do tej z kanapą jest wejście do łazienki. Te pomieszczenie ma odcień beżowy. Połowa ścian to beżowy marmur, a druga połowa razem z sufitem jest czysto biała. Po lewej od wejścia jest biało- marmurowa umywalka z małym lustrem. Dalej toaleta, zwykła biała porcelana. Prysznic z dwoma słuchawkami. Jedna nad głową, a druga można chwycić. Dół prysznica jest biały, a obramowanie srebrne. Dalej wanna z hydromasażem. Oczywiście biała. Po prawej stronie od drzwi biała szafka i białe półki na ręczniki oraz środki czystości. Na ziemi leży biała skóra niedźwiedzia.

Wracając do drzwi wejściowych. Przy kuchni jest wąski korytarz (ściany morskie) prowadzący do mojego biura. Ściany to ciemna zieleń. Wchodząc niby niepozorne biuro, ale jednak brązowe półki na książki pod wpływem wpisania kodu i zeskanowania mojej siatkówki zamieniają się na panel sterujący. Ciemno brązowe biurko ma w sobie wyświetlany komputer. Przy nim stoi czarne, obrotowe krzesło. Jak na nim siedzę, to za plecami mam okna z widokiem na panoramę Nowego Jorku.

Takie tam małe, skromne mieszkanko.

Wracając ten facet widział teczkę. Mogłam mu wymazać pamięć, bo kojarzy te logo. Lecz kiedy go uderzyłam musiałam wiać, bo zapewne jakiś człowiek dzwonił już na policję.

- Muszę zapalić.- stwierdziłam i poszłam do komody w sypialni.

Wyjęłam jointa i odpaliłam palcem. Takie korzyści mocy. Niestety słabą stroną jest to, że nie mogę się upić ani odurzyć. Lubię czuć ten zapach. Ciut mnie uspokaja. Próbowałam każdego alkoholu nawet tego wina z Asgardu i nic. Po jednej beczce tego trunku trzyma mnie może trzy godziny i to tyle.

Zgasiłam jointa o rękę i poszłam się myć. Kiedy wyszłam spod prysznica dłoń była już zagojona i nie było śladu po przypaleniu. Zmyłam makijaż i ubrałam piżamę. Umyłam zęby po czym wyszłam z toalety. Rzuciłam się na łóżko i pomyślałam jeszcze raz o planie. Za każdym razem gdy mam misję z Hydrą, z jej ludźmi zabijam ich. Nie jestem po ich stronie, ale płaca mi za informacje, a nie za agentów, czyż mnie? Może zabije gdzieś ich w lesie. Nie wiem. To się jeszcze opracuje. Oddałam się w objęcia Morfeusza...

Rano obudziły mnie promienie słoneczne, które muskały moją skórę. Przetarłam ręką oczy i zsunęłam się z łóżka. Wykonałam poranną toaletę i zrobiłam makijaż. Weszłam do garderoby i wzięłam czarne rajstopy zapinane na paski. Miniówkę z spodenkami. Wszystko czarne. Podkoszulek czarny i czarną bluzko- siatkę z krótkim rękawem. Wybrałam czarne koturny. Pod spódnice schowałam fioletową kosę.

Zjadłam śniadanie, czyli dwa tosty z dżemem i teleportowałam się do lasu przed domem, z którego miałam wydostać dane.

Mężczyzn widziałam na skraju lasu. Podeszłam do nich.

- Chcecie jeszcze postać czy idziemy?- zapytałam w ich stronę, a oni podskoczyli przerażeni. Jeden podniósł na mnie broń.- Odłóż pistolet. Jeżeli tego nie zrobisz to jej tłumik znajdzie się w twoim odbycie.- zagroziłam, a on opuścił broń.

- Ty jesteś tym agentem specjalnym?!- zaśmiał się agent, który nie wyciągnął broni.

- A ty jesteś tym gościem, któremu jedynie powierzyli stanie na czatach?- zapytałam z ironią i wydętą wargom. Spoważniał.

- Ruszajmy.- powiedział gościu od broni.

Zakradliśmy się do domu. Oni majstrowali przy drzwiach, a ja po prostu przez nie przeniknęłam. Otwarłam je od wewnątrz.

- Jak ty to?!- zdziwił się chojrak.

- Wchodź, a nie zadawajcie głupich pytań.- powiedziałam, a on wszedł do środka. Drugi stanął przed wejściem i miał zapukać, kiedy coś będzie nie tak.

Podeszłam do komputera i podpięłam dysk z wirusem, który zabrałam z domu.

- Jak długo to potrwa?- spytał facet trzymając broń.

- Jak nie będziesz gadać pójdzie szybciej.- warknęłam i dostałam się do komputera.

Sprawiłam, że z moich palców zniknęły odciski i zaczęłam pisać kody na komputerze. Skończyłam po dwóch minutach z kopią dla mnie. Nawet chłopaczek się nie zorientował, kiedy kopiowałam dane drugi raz. Jeden pendrive wsadziłam pod spódnice, a drugi wzięłam do ręki. Wyszliśmy z domu do drugiego agenta.

- Pendrive.- wyciągnął rękę facet, który stał na zewnątrz.

- Pieniądze.- powtórzyłam jego ruch.

Podali mi walizkę z gotówką, a ja miałam już im dawać dane kiedy coś metalowego wylądowało za ich plecami. Spojrzałam w tamtym kierunku, a faceci się odwrócili. Zobaczyłam Iron Man' a, do którego dobiegł Kapitan Ameryka i Czarna Wdowa. Później wyłonił się łucznik z wycelowaną w nas strzałą. To byli...

- Avengers!- krzyknęli agenci Hydry, a ja się uśmiechnęłam.

~ ~ ~

Do następnego ☺️

Nieuchwytna || Steve RogersDove le storie prendono vita. Scoprilo ora