24. Serial

3.8K 170 36
                                    



Perspektywa Raveny:

Wyjęłam paczkę popcornu z szuflady. Wsypałam ziarna do specjalnego naczynia i postawiłam na gazie. Steve cały czas mnie obserwował. Gdy kukurydza się zrobiła wsypałam część do przygotowanej miski. Popcornu starczy na jeszcze jedną porcję, ale stwierdziłam, że będziemy jedli z jednej miski. Ruszyłam w stronę kanapy. Położyłam miskę na stół i rzuciłam się na sofę. Poklepałam miejsce obok. Steve usiadł przy mnie. Sięgnęłam po pilota i przekąskę. Popcorn dałam mu na kolana, a ja przełączyłam na Netflixa.

- To co zaczynamy?- popatrzyłam na niego.

- Niech będzie.- uśmiechnął się, a ja włączyłam serial.

Przez pierwszy odcinek zauważył zbieg okoliczności. Bar Lucyfera tak samo jak mój miał pełno tancerek. Mogłabym się założyć, że Steve nie przyglądał się żadnej.

Obejrzeliśmy trzy odcinki, a za oknem zrobiło się ciemno. Popcorn również nam się skończył. A my siedzieliśmy w innej pozycji. Steve bardziej się rozgościł. Poczuł się pewniej w moim mieszkaniu. Za to ja głowę miałam na jego kolanach, a nogi ułożone wzdłuż kanapy.

- Jeszcze jeden czy wolisz wrócić?- spytałam spoglądając na niego z dołu.

- Chyba będę się zbierał. Jednak mam do ciebie jeszcze pytanie.- podrapał się po karku.

- A więc słucham.- ułożyłam się bardziej prosto, aby mieć na niego lepszy widok.

- Chodzi o serum. Jarvis mi mówił, że przy nim pracowałaś.

- Ah tak, pracowałam z doktorem Abrahamem Erskinem. To był jedyny człowiek w tamtych czasach, który wiedział o mojej niezniszczalności i doskonałej regeneracji. Chciał stworzyć żołnierza tak doskonałego jak ja. Niestety Kobiety w tamtych czasach nie były posyłane na wojny. Mało nas było w wojsku. Nikt by nie zapamiętał takiej pani sierżant.- wskazałam na siebie.- Nie ma o mnie muzeum czyż nie?- zaśmiał się.- Wracając serum opracowałam razem z doktorem. Tylko można powiedzieć, że miałam trochę większy wkład.

- Jak to?- zmarszczył brwi.

- A no widzisz. Masz w sobie moją krew... dlatego Bruce Banner nie mógł odwzorować serum. Nie miał najważniejszego składnika. Gdybyś widział na jak wiele sposobów próbowaliśmy pozyskać moją krew to byś się śmiał. Ciało chroni przed pobieraniem jej, każda igła się wykrzywiała. Ciała naciąć nie szło, bo ostrza nie przecinały skóry. Aż do momentu pozyskania vibranium. Jedyny metal który może mnie uszkodzić, ale nie na długo. Po jakiejś minucie nie ma zadrapania. Wystarczyła nam jedna probówka. I o mało Howard jej nie zbił.- zaśmiałam się.

- Wow.- to było jedyne co z siebie wydusił.

- No cóż piękne czasy.- otarłam niewidzialna łzę i wstałam.

Podeszłam do szafki i wyjęłam papierosa. Odpaliłam go i widziałam ten zawiedziony wzrok Steve' a.

- Chcesz się mnie pozbyć dlatego palisz?- zapytał z uśmiechem na ustach.

- Gości się nie wyprasza. Zawsze jest jakaś szansa, że regeneracja płuc zawiedzie i dostanę raka.- powiedziałam i wypuściłam dym z ust.

- Chcesz zginąć. Po co?- spytał chociaż wie, że nie lubię przeżywać bliskich.

- Nie mam po co żyć.- zgasiłam papierosa w popielniczce.

- Żyj dla mnie.- powiedział i wstał z kanapy. Postawił krok w moim kierunku. Uśmiechnęłam się nikle.- Żyj dla swoich przyjaciół.

- Nie chce patrzeć jak starzejesz się z dnia na dzień. Nie chce patrzeć na twój grób. Na niczyi. Za wiele już ich widziałam. Ja na to patrzę wiesz! Mam już tego dość. Jeżeli cena największej mocy w wszechświecie jest życie wieczne to ja tej potęgi nie chce.- łzy polały mi się z oczu. Steve podszedł do mnie i przytulił. Do momentu aż się nie uspokoiłam trwaliśmy w uścisku.- Dziękuje, że jesteś.

- To ty też bądź.- spojrzałam na niego. Mogłam dostrzec w jego oczach łzę, ale na ustach widniał wielki uśmiech.

Ponownie wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Po minucie odsunęłam się od niego. Wytarłam łzy.

- Przez mnie masz mokrą koszulkę.- wskazałam na plamy po moich łzach.

- Zniknął jak pojadę na motorze.- powiedział, a ja wyjrzałam przez okno i zauważyłam jego pojazd.

- Jutro też przyjdziesz?- spytałam z nadzieją w glosie.

- Postaram się.- uśmiechnął się i ruszył w stronę drzwi.

- To zapraszam ponownie.- powiedziałam i otwarłam drzwi.

- Do jutra.- powiedział, a ja pocałowałam go w policzek.

Wychodząc uśmiechnął się do mnie. Zamknęłam drzwi i zjechałam po nich na ziemie. Westchnęłam głośno.


Perspektywa Steve' a:


Stałem chwilę za drzwiami dziewczyny. Dotknąłem się w policzek i uśmiechnąłem. Miło spędziłem czas z Raveną mam nadzieje, że jutro również mi się uda do niej przyjść. Jest dla mnie ważna.

Ruszyłem schodami w dół. Pojechałem motorem do wieży. Zaparkowałem go na podziemnym parkingu i wszedłem do windy. Zajechałem na poziom mieszkalny. W salonie siedział Tony, Clint i Loki z książką. Czarnowłosy podniósł na mnie wzrok znad lektury.

- Wreszcie jesteś.- odezwał się Clint.

- Coś się stało?- zapytałem nalewając sobie wody do szklanki.

- Ah.- Stark otarł niewidzialną łzę.

- Co się dzieje Tony?- zapytał z przejęciem Clint.

- Nasz malec dorasta.- powiedział płaczliwym tonem Iron Man.

- Skończ Stark.- miałem już tych jego tekstów dość.

- Ło nie tak ostro. Wiem że dojrzewasz, ale...- zaczął Tony, ale zmierzałem ku wyjściu z salonu.- Nie uciekaj.- mijając ich widziałem jak Loki się szczerzy.


~ ~ ~

Znęcają się nad nim😭

Nieuchwytna || Steve RogersWhere stories live. Discover now