Odkąd pamiętał była dla niego tylko irytującą kujonką. Zawsze z wszystkiego najlepsza, wygrywała kolejne konkursy i olimpiady, nie tylko naukowe, ale też sportowe - trenowała karate.
Ludzie mówili, że wszystko to przychodzi jej ot tak, bez żadnego wysiłku. On znał prawdę. Wiedział ile czasu i wyrzeczeń kosztuje ją uzyskanie takich wyników. Nie powstrzymywało go to jednak przed zazdroszczeniem jej.
Zazdrościł jej wszystkiego. Ocen, sukcesów w sporcie, łatwości z jaką zjednywała sobie ludzi, braku problemów w szkole, ale przede wszystkim uwagi. Mirey nie miała rodziców, ale jej adopcyjny ojciec poświęcał jej więcej czasu niż komukolwiek innemu. Ba! Nawet jego właśni rodzice zdawali się być wprost zakochani w tej małej lizusce. Gdyby przy tym go ignorowali, to jeszcze jakoś by to zniósł. Ale nie, ojciec bił go za każdą głupotę, a matka protestowała tylko na początku. Potem chyba było jej już wszystko jedno.
Lata takiego traktowania sprawiły, że stał się coraz bardziej zamknięty w sobie. Zaczął robić problemy w szkole i poza nią, palił papierosy, jeździł na motorze i często wdawał się w bójki. Marnym pocieszeniem było to, że zazwyczaj je wygrywał.
A Mirey? Nienawidził jej. Oskarżał ją o całe zło jakie go spotkało, każdy siniak, jedynkę, uwagę w szkole. Wszystko, nawet to, że papierosy znowu mu się skończyły.
A wszystko zmienić miała jedna sierpniowa noc...
***
- Co ty tu kurwa robisz?
Uniosła głowę i napotkała jego wściekły wzrok. Momentalnie poczuła się jeszcze gorzej. Wiedziała jak bardzo Ben Solo jej nie znosi i nawet przez myśli jej nie przeszło, że może go tu spotkać. A powinno. W końcu to był jego dach dokładnie w takim samym stopniu jak jej.
- Przepraszam - wymamrotała, pociągając nosem.
Chłopak skrzywił się. Nie znosił gdy dziewczyny płakały, a zwłaszcza jak robiła to ona. Jej łzy przypominały mu dzień gdy wujek Luke przyprowadził ją do domu. Wtedy też strasznie płakała.
To był dzień, który zmienił jego życie w piekło.
- Czego ryczysz? - burknął nieprzyjemnie.
Nie chciał pamiętać. Nie chciał oglądać jej sarnich oczu mokrych od łez.
- Przepraszam - powtórzyła raz jeszcze i schowała twarz w dłoniach.
- Słuchaj, albo powiesz mi o co ci chodzi, albo stąd spadaj. I lepiej zrób to szybko, bo gdy ja się za to zabiorę nie gwarantuję, że zrobisz to schodami.
Zadrżała. Siedziała właśnie na krawędzi dachu. Czy Ben Solo byłby w stanie ją zrzucić? Ich dom-bliźniak miał wysokość parteru i jednego piętra. Czy spadając z takiej wysokości zabiłaby się czy tylko solidnie poturbowała? Jeden rzut oka w dół utwierdził ją w przekonaniu, że nie chce tego testować. Jeszcze nie dzisiaj.
- No więc?
- Nie mogę ci powiedzieć - pokręciła głową.
- A to niby czemu?
- Wściekniesz się - wyszeptała cicho.
- A od kiedy tak bardzo martwi cię moje samopoczucie?
Pokręciła tylko głową, ale zamiast znowu schować ją w dłoniach, spojrzała na niego. Przyglądał jej się z pogardą wymalowaną na bladej twarzy. Chwilę jeszcze się wahała aż nie zapytała wreszcie cicho:
- Masz ogień?
- Palisz? - uniósł brwi w geście zdziwienia. To była jakaś nowość.
- Rzadko. Gdy jest już naprawdę źle...
CZYTASZ
Shades of war - STAR WARS ONE SHOTS
Science FictionI'm sorry if I say, "I need you" But I don't care, I'm not scared of love 'Cause when I'm not with you I'm weaker Is that so wrong? Is it so wrong That you make me strong? One Direction "Strong" A dlaczego akurat ona? Bo moje opowiadania właśnie o t...